Taa już tam jadę.
Bo Hanka Nerdoni to Raymond Franz.
Jak Morrisa wywalą i coś naskrobie że mu whisky chlać nie dali tyle co chciał to może bym się zastanowił
A ty jesteś R. Franzem, że masz czelność czepiać się autorki?
Co może obchodzić autorkę taki gołodupiec jak ty, którego nie stać na książkę, za parę złotych? Autorka opisała swoje prawdziwe życie nie szukając sensacji, której ty potrzebujesz. Wyraźnie napisała o co jej chodziło, ale ty książki nie miałeś nawet w rękach, a już ją skreślasz. Czytasz tylko w internecie, gdzie masz gotowce i oduczyłeś się myślenia. Jeśli chcesz się nauczyć zarabiać pieniądze, to przeczytaj książkę "Bogaty ojciec, biedny ojciec. Czyli czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i o czym nie wiedzą biedni i średnia klasa!" Ach! Ty nie przeczytasz, bo ona jest z czasów, gdy królował tylko papier. " Dlaczego jestem biedny? bom głupi! Dlaczego jestem głupi? bom biedny" - koło się zamyka. Darmo to pod kościołem.
W sumie tak piszesz, że nawet nie stać cię na książkę w wersji elektronicznej, bo e-book u Światusów kosztuje "aż" 27 złotych, to niewiele więcej kosztuje książka H. Nerdoni w papierze (który bardzo podrożał w ostatnim czasie) . Niecałe sto stron i w porównaniu do 132 stron. A u Światusów audiobook 39 zł. Poza twoim zasięgiem.
I nie myl zaprezentowania, zaproponowania, polecenia, z reklamą. Na forum się nie reklamuje. Jeśli jest wątek o filmach, i ktoś proponuje i poleca taki a taki film, to czemu nie płaczesz, że reklamuje? I pisze dlaczego poleca. Reklamę robią profesjonaliści i za nią się płaci, co może podrażać produkt.
Tak, autorka chce udostępnić książkę w szerokim zakresie, ale sama jest z czasów, gdy panowała powszechna i przymusowa kolektywizacja, a nie powszechna informatyka. W internecie jest prawie samoukiem, pomóż jej gratisowo wydać e-book, to może dostaniesz za darmo. A poza tym, to spędziła parę lat na zesłaniu na Syberii za świadko-jehowizm, i teraz od tego odcina zdrowotne kupony. Potrafisz to zrozumieć?
A jeśli chodzi o ceny, to miałem ostatnio taki przypadek. Przejeżdżając przez małe miasteczko w miniony piątek zobaczyłem przed sklepem z warzywami tuż przy ulicy kosze z dorodnymi truskawkami. Postanowiłem kupić, ale jak usłyszałem cenę 10,90 to powiedziałem głośno: oj, jakie drogie. Na to bardzo obruszył się pewien pan, który coś tam robił przy tych koszykach, a okazał się właścicielem sklepu. Powiedział jeszcze, "na co pana wczoraj nie było?". Jak wszedł do sklepu, to pytam kolejkowiczów "a co było wczoraj?" Oni mi mówią: "wczoraj truskawka była po 11,99." Zaczęliśmy rozmawiać o inflacji, o niestabilnej pogodzie, itd. Ale to jeszcze nie koniec. Na drugi dzień, w sobotę, zaszedłem na targ 8 km dalej od tego miasteczka, bliżej wsi, aby wreszcie kupić truskawki. Okazało się, że o g. 10.00 to już były puste koszyki. Znalazłem tylko na jednym straganie, o wiele gorsze, ale po 14 zł. Ugryzłem się w język, żeby nie krzyknąć "oj, jakie drogie".