Byłam w zborze ze starszą pionierką, która na wakacje jeździła z dorosłym synem, po 40stce.
Facet palił papierosy i żył sobie w wolnym związku, od bardzo dawna trzymał sie zdala od zboru. Da się jak widać...
W moim zborze też były takie powiedzmy
... "znikające z horyzontu osoby" ... Po prostu wyjeżdżały na inny teren, gdzieś w głąb kraju, albo za granicę i żyły jak tylko chciały
Po swojemu układając życie, z dala od inwigilujących oczu starszych, pionierów i szeregowych śj, chętnie donoszących wszystko.
I nikt nigdy nie usłyszał o nich żadnego komunikatu w zborze.
Ogólnie rzecz ujmując komitety sądownicze są bezprawne.
Jeśli w grę wchodzą sytuacje, w których prawo określa jako przestępstwo i zawiera na nie swoje paragrafy.
I jeśli taki komitet rozpatruje np., sprawę o pedofilię, przemoc, utajniając to, to jawnie łamie w ten sposób prawo świeckie.
Ale śj wszystko podciągają pod tak zwane
... "prawo wewnętrzne związku" ... Które właściwie ustanawiają jak chcą dla własnych potrzeb.
By dyscyplinować "owieczki zborowe".
Znam przypadek siostry, która przez lata nie mogła się doczekać sprawiedliwości w zborze.
Starszaki jak tylko mogli udawali, że problemu nie widzą bo
... "jak sądzić swojego kumpla!" ... A instytucja prawna, nie miała żadnego problemu, żeby akt oskarżenia sformułować w ciągu dwóch tygodni.
A po już niecałych dwóch miesiącach zapadł wyrok w sądzie karnym, zasądzając karę więzienia.
Sprawiedliwość w zborach jeździ na bardzo pstrym koniu.
Jeśli jesteś blisko starszyzny, która poklepuje Cię po ramieniu, korzysta z Ciebie dając pracę czy sowite pieniądze, nie doczekasz się żadnych komitetów.
Co najwyżej jakiejś tajnej, koleżeńskiej rozmowy, jak kumpel z kumplem.
Jak jesteś kimś, kto jest trochę dalej od tego zborowego koryta władzy, to niestety, musisz liczyć się z surowymi sankcjami.
Naznaczeniem, pogardą, odsunięciem od towarzystwa.
Z wykluczeniem włącznie.