Ale w życiu jest inaczej.
Jest odwrotnie jak opisałaś.
Oskarżają, rozliczają i twierdzą że zaczeli od siebie i nie mają sobie nic do zarzucenia.
Trochę tę Twoją wypowiedź bym skorygowała w pierwszej części.
W życiu bardzo często bywa, że ludzie nie zaczynają rachunku od siebie.
Są bardzo skłonni widzieć "słomkę" w oku partnera, a nie widzieć "belki" w swoim oku.
I robią tak, jak wspomniałeś w swojej wypowiedzi dalej.
Ale to, to już jest kwestia zwykłej uczciwości uczuciowej w związku wobec samego siebie i partnera. Bo uważam, że jak się źle coś zrobiło ...
To trzeba umieć się "uderzyć w pierś" i pokornie przyznać się, "tak kochanie, moja wina, przepraszam" ...
Tak symbolicznie rzecz ujmując ...
I tak powinna umieć zrobić kobieta i powinien umieć zrobić mężczyzna, żyjący ze sobą.
A z tym, często i jedna i druga strona, ma problem.
I związek,
emocjonalnie, zaczyna się rozpadać.
A jak koniec uczuć, to i praktycznie, koniec związku, nie ma na czym budować, czegokolwiek. I bywa tak, że niektórzy, wtedy, trwają ze sobą, ale tylko dla swojego wygodnictwa, układu, korzyści.
Ale szczęśliwi ze sobą, nie są, a to już tragedia emocjonalna.
Nie umiałabym trwać w takiej matni.
Wtedy lepiej godnie pożegnać się i rozstać ze sobą, jak trwać w takim zerowym punkcie.