Alicja w krainie Czarów
Jeżeli poprzedni post Internautki mimo wszystko chcemy potraktować humorystycznie, to już wiele innych wypowiedzi, czyta się ze ściśniętym gardłem. Poniżej zamieszczam pełną opowieść o swoim życiu, którą pisze Internautka o niku „alka” zatytułowanym >Alicja W Krainie Czarów …< Tekst przytaczam bez większych skrótów, bo tylko w całości można poznać ten jej własny dramat. Zachowałem też oryginalną pisownie, w której widać tyle siły i woli wydobycia naraz z siebie wszystkiego, czego nagromadziło się w jej wnętrzu.
Urodziłam się i wychowałam w rodzinie Sj. Oboje moich rodziców było Sj- ze strony mojej matki- od 4 pokoleń juz! Moja prapra babka była jednym z pierwszych ŚJ w PL Nadal na strychu u moich dziadków koło Wrocławia są stare te duże wydania Strażnicy! To nie przeszkodziło moim rodzicom zaliczyć wpadkę, i tak pojawiłam sie JA! Nie zostali wywaleni bo sami się przyznali ( a mieli wyjście? hehe) Ja zostałam wrzucona zaraz po urodzeniu do moich dziadków na wychowanie. Moj ojciec dalej studiował a moja matka....uczyła go na tych studiach, była bardzo młodą Panią doktor na uczelni- 2 lata straszą od swych studentów a ja jestem owocem romansu nauczycielki ze studentem.
Wracając do meritum- czyli do mnie;)- rosłam sobie zatem pod skrzydłami moich nawiedzonych religijnie dziadków. To była bardzo silna toksyczna ekipa -dziadek brat straszy, jego córka a moja ciotka- pionierka specjalna a jej mąż- nadzorca obwodu- Mirosław K. Od dziecka miałam więc ostro wtłaczane do głowy "prawdy" z WTS-u. Ale od zawsze samodzielnie myślałam i wiele rzeczy nie zgadzało mi się już od wczesnych lat!!! Teraz jak na to patrzę- to intuicyjnie wiedziałam, że coś tu nie gra! Ale jak to tam- żyłam sobie w poczuciu strachu i lęku przed wielkim bratem, który patrzy.... Starałam się mimo to być dobrym SJ, (zaliczałam kolejne stopnie kariery WTS-owskiej;) Chrzest w wieku 14-lat ( a jak!), od razu pionier pomocniczy itd. Byłam trochę nawiedzona po tym hehe- wtedy wierzyłam w to na serio i na poważnie. Nie umawiałam sie nawet do żadnej służby by zaczepiać ludzi na przystanku np. i pouczać starsze panie jak mają żyć! Aż dziwne, że nikt mi nie powiedział wtedy bym się ogarnęła...No taka nawiedzona smarkula ze mnie była. Do czasu. Przy tym wszystkim miałam potworne uczucie osamotnienia i życia w wiecznym kłamstwie- bo moje PRAWDZIWE pragnienia były inne! Chciałam być chirurgiem- nie mogłam, bo jak to?! SJ lekarzem??? teraz może coś się zmieniło- wtedy każdy fajny zawód był zakazany. Ulubione powiedzenie u mnie w domu brzmiało; Dzieci i ryby głosu nie mają! i tak było.
Najgorsze dla mnie było poczucie wiecznej inności. Trauma. Uważam, że to potworne zrzucać na dziecko taki ciężar! tam chyba nikt nie słyszał o potrzebie akceptacji wśród rówieśników? Na szczęście nigdy mnie nie odrzucano z tego powodu- ja czułam się inna- ale miałam sporo przyjaciół poza WTS_em od zawsze- za co mnie wiecznie w domu goniono. Potem okazało się to zbawieniem. pamiętam to chore podejście do rodzącej się seksualności nastolatki- delikatne przecież i kiełkujące! Od razu zbrukane wchodzeniem z buciorami w intymne sfery mej psychiki, wyśledzone, wyśmiane, wytropione. Kiedy rozmawiałam z moim 12-letnim kolegą- zaraz usłyszałam atak- CO ROBILAS?! nie całowałaś sie przypadkiem? itd. Bardzo agresywne, bardzo ZENUJACE dla mnie- bo ja nawet nie pomyślałam o niczym nawet a mnie przejechano jak w czołgu. aż dziw, że nie zniechęciłam się na dobre;) Ten przykład tylko pokazuje jak chore maja tam myślenie! Jakby człowiek sam nie umiał myśleć, sam o sobie stanowić czy się kontrolować!!!! Co miała moja babka w głowie wtedy? nie wiem....ale jak to w starym porzekadle- głodnemu chleb na myśli.
Za to kiedy pewien straszy zboru pocałował mnie ,14-latke w USTA- NIKT mi nie uwierzył!!!! wstręt czuje do dziś. Było to po moim chrzcie- siedziałam sama w pustym autokarze a on się do mnie przysiadł i pod pretekstem gratulacji mnie pocałował!!!! często przychodził do moich dziadków- tzw. przyjaciel domu i widziałam, jak się ślini patrząc na mnie! Bałam się go bardzo.
Miałam fajne okazy w rodzinie. Wujek nadzorca- który katował swego małego syna, który pomiatał żoną-ale na zewnątrz łeb nosił wysoko! NIC oboje nie zrobili by ochronić syna przed agresja w szkole, tylko Jehowa im w głowie- a własne dziecko było gwałcone w ubikacji w szkole! To dużo mówi czym ci ludzie się zajmują, co mają we łbach i jak to się odbija na życiu choćby ich dzieci!
Zresztą kolesia nigdy w domu nie było- wiadomo, jeździł po tournee po Pl jako ten nadzorca a jego własny syn w szkole przeżywał gehennę! Nie bez znaczenia jest to, że ci ludzie to lenie patentowe. Robić nie muszą- są utrzymywani. Więc jemu to pasowało. Potem kładł każdy interes- nie oddając kasy moim dziadkom nigdy! Czerpał zresztą chętnie profity z bycia tym nadzorcą. A to darmowe wczasy a to pożyczka itd. Oczywiście od chętnych braciszków. Teraz ich syn jest dorosły, nie skończył szkoły, pracuje na czarno u ojca ( nadal SJ!!!!), wykorzystywany i pomiatany jak dawniej zresztą. walczący z depresją i poczuciem ze nic nie znaczy.
Swoją drogą 3/4 dzieci z tej rodziny musiało skorzystać z pomocy psychiatry!!!! każdy z nas wyszedł z tego poharatany. Ja też od lat walczę z depresją. Dokładniej na 6 dzieci- TYLKO dwoje do tej pory dało sobie jakoś radę!!!! reszta- mniejsze lub większe problemy z psychiką. W tym trzy osoby wylądowały w końcu w szpitalu psychiatrycznym Dla mnie EWIDENTNIE jest to pokłosie naszego cudowneeego wychowania w WTS-ie! W emocjonalnej chłodni od wczesnych lat! Tam się liczyło TYLKO posłuszeństwo. Bycie dzieckiem SJ- to wielka samotność, brak radości!!! ( jak czytam teraz o zakazanych zabawkach- to sobie przypominam swoje dzieciństwo)
Cieszyć sie należało i można było z nadchodzącej pamiątki, z kongresu i innych bzdetów. Bron boże z osiągnięć własnych- te zawsze były kwitowane jako te " nieważne"- bo po co mi to skoro Armagedon zaraz przyjdzie! w ogóle nic nie było ważne TU i TERAZ. Cały czas się czekało na to królestwo co ma być ale coś go wciąż nie ma. I żyło się takim sztuczny, nierealnym życiem. W poczuciu, że "my tu tylko na chwilkę", że nie warto kończyć studiów itd. Nie mogłam się pogodzić z tym, że moje życie tu i teraz nic nie znaczy! a ja właśnie doświadczałam tylu rzeczy po raz pierwszy przecież! Nie było nikogo, kto by to przeżywał razem ze mną.
Zostałam SJ. 14 lat. Kończyłam szkołę podstawową i zaczęłam myśleć o wyborze dalszej szkoły. Wtedy to odwiedził mnie jeden braciszek straszy- namawiając bym....nie szła do LO tylko do zawodówki i może została stałym (pionierem) - skoro tak dobrze mi idzie:) Po co się kształcić? To mi nic nie da przecież, bo Armagedon za drzwiami. Na szczęście ani ja ani moi rodzice nie potraktowali tych "rad" serio. Poszłam do Liceum językowego. Tam spotkałam dużo fajnie myślących ludzi. Bo zawsze miałam znajomych spoza WTS-u, z nimi można było przynajmniej normalnie pogadać o książkach, muzyce, życiu. Normalnym życiu. Pod koniec LO wykluczono moją koleżankę z SJ. znałam jej rodzinę bardzo dobrze, przyjaźniłam się z nią i jej rodzicami. Zobaczyłam jak ta rodzina zaczyna rozpadać się od środka. Jak sie miotali jej rodzice- między tym co czuli do córki a tym, co im kazano. Nie wiedziałam, że za jakiś czas to samo będzie moim udziałem.
Pierwsze szczere rozmowy z jej rodzicami. Moje pierwsze spadanie łusek z oczu. W tym samym czasie nałożyło się kilka podobnych historii w koło mnie. Np. pewne małżeństwo-gdzie on, braciszek, skakał ciężarnej żonie po brzuchu a ta poroniła. Złożyła pozew o rozwód- i to do niej przyszli braciszki z upomnieniem!!!! Nie do niego- bo to ona chciała się rozwieść- i to było większą zbrodnią niż czyny damskiego boksera! To co działo się z A. i jej rodzina mną wstrząsnęło! zaczęłam sobie zadawać pytania- czemu coś co ma niby być miłością itd. przynosi ludziom takie traumy i nieszczęście? Suma summarum, ta rodzina się rozpadła. Zaraz po niej odszedł też ojciec rodziny. Została zona i matka A. Ale tam była jeszcze trojka dzieci i oni sie na serio kochali. Nie opisując szczegółów- odeszła i mama. W między czasie posypało sie jej małżeństwo- zrobiła to za późno wg mnie- i...została sama z 3 nieletnich dzieci. Została na bruku po tym jak się już posypało jej małżeństwo. I co zrobili jej rodzice a dziadkowie A.? Wiedząc, że ich córka i wnuki nie mają gdzie mieszkać- oddali wolne mieszkanie pionierce w „potrzebie" a nie własnej córce z 3 dzieci!!!! WTS pierze ludziom umysły i serca z normalnych uczuć! Nie mogłam sie z tym pogodzić co działo sie przecież na moich oczach! Ja widziałam namacalnie cierpienie tych ludzi.
Pisze o tym- bo to było kamieniem milowym w moim odchodzeniu. Wszystko to i to co widziałam we własnej rodzinie spowodowało, że zaczęłam pytać. I tu zaczął sie hardcore. efekt przewidywalny i wiadomy. Już wtedy okrzyknięto mnie w rodzinie odstępca: Bo śmiem pytać! i oczerniać świętą Organizację! Widziałam tego braciszka od skakania po żonie uśmiechniętego na kongresie- otoczonego nimbem cierpienia- no bo przecież żona go zostawiła, latawica jedna- i odeszła od SJ!!!! a mnie się flaki wywracały. Zawsze na wszelkie zło tam była jedna odp.- Jehowa to sam zauważy i mamy CZEKAĆ! na co ja się pytam?
Na zło reaguje się od razu- to takie normalne chyba? Notabene Jehowa coś oślepł chyba- bo gość nadal tam jest;) jakoś sprawiedliwość go nie dosięgła
I tu zaczyna się opowieść właściwa. Kiedy zdałam sobie sprawę z wielkiego oszustwa przestałam spać, przestałam jeść. Schudłam w mies. 10kg. Moja wewnętrzna walka była straszna. Z jednej strony lata indoktrynacji i wdrukowane przez WTS nakazy itd. i teraz zanegować CAŁE moje życie? że to oszustwo i kłamstwo? Nie wiedziałam, co dalej. Przestałam chodzić na zebrania, zaczęłam inaczej patrzeć na to wszystko. Ale nadal byłam bardzo młodą osobą a cała moja rodzina TAM! cała dokładnie. Wiedziałam, że jeśli odejdę- to zostanę sama. Bałam się bardzo. jednocześnie nie mogłam tam być! Tu zaczął się pierwszy poważny epizod depresji w moim życiu. jednocześnie widziałam, co robią z ludźmi te komitety, te babranie sie w cudzych życiorysach itd. Mimo, że mentalnie zaczęłam proces odchodzenia- to nadal jakoś tam sie udzielałam. Kiedyś przysiadł się do mnie ten sam braciszek od tej zawodówki i zagaił- zobacz ile twoja matka ma godzin! DWIE w MIES! co to za świadek?! tej pogardy nie zapomnę nigdy w jego słowach!!!!!!! Wtedy nic nie odpowiedziałam. Ale to mną też wstrząsnęło. Czułam sie psychiczne bardzo źle wtedy jak na karuzeli. Walczył WTS we mnie z rozsądkiem. I z uczciwością, bo nie dało sie tych dwóch rzeczy pogodzić. Wtedy też nagle moja matka, która generalnie do tej pory miała taki dość normalny stosunek do WTS zaczęła robić mi jazdy. Kłóciłam się z nią, z moimi dziadkami- bo owszem, dzieliłam się tym co widzę i myślę głośno. W efekcie rzuciłam studia i wyjechałam z jedną walizeczką do innego miasta. Sama, bez dachu nad głową, bez pieniędzy- ja 20-letnia. Dość twarde wchodzenie w dorosłość. mieszkałam u znajomych...z czasem poprosiłam moich dziadków bym mogła u nich pomieszkać, póki nie stanę finansowo na nogi. Przyjęli mnie ale po 2 tygodniach wywalili z domu. Mimo wszystko czułam sie wolna! choć targał mną strach, oczywiście. Nieustannie podsycany przez moją rodzinę, która widziała, że nie mam gdzie mieszkać itd. i czekała że się złamię i wrócę grzecznie na łono WTS-u. Moi znajomi mieli naloty nadzorcy-wujka w domach!!!!!!!!! By mi NIE pomagali. Musiałam ich przepraszać za to potem itd. Stale odbierałam telefony od babki- typu- Widziano cie w jakim samochodzie z jakimś facetem (wymyślone) Potem zaczęłam drugie studia ( tez dzięki dobrym ludziom, którzy mnie postawili na nogi psych.) w T. właśnie. Ponieważ jak to studentka nie miałam za dużo kasy- to jeździłam stopem do mojego nowego przybranego domu. I słyszałam wtedy- WIDZIANO cie w Tirze! z zasugerowaniem mi, że pewnie się prostytuuję! To było bolesne- bo ja SAMA zaczęłam studia na dobrym uniwerku mimo zerowej pomocy ze strony rodziny, sama sobie dawałam radę- nie stałam się narkomanką itd. - ku rozpaczy mojej świadkowskiej rodzinki, Której to przepowiednie jakoś nie chciały sie spełnić!
W tym samym czasie mój ojciec- który kiedyś został wykluczony- a teraz się przyłączył- zachorował poważnie na nerwicę lękową. Powrót mu nie posłużył jak widać. Nie chcę opisywać koszmarnych miesięcy kiedy bałam sie o niego i jednocześnie walczyłam sama z sobą- ale finał był taki, że w 2003 r popełnił samobójstwo- jako SJ. Wtedy rozpętało się piekło. Zostałam oskarżona o jego śmierć ( sic!!!)- jako DEMON. Usłyszałam, że mam w sobie 7 demonów, SKLALI mi, że zostawił list w którym mnie obwiniał i nie życzył sobie mnie na pogrzebie. Moja i tak ledwo poskładana psyche była na wykończeniu znów inni spoza WTS-u ustawili nie do pionu, pomogli to przetrwać. jak dobrze, że miałam takich ludzi koło siebie! przekonali mnie bym jednak pojechała na pogrzeb.
Potem się okazało, że to wszystko było KLAMSTWEM! nie było żadnego listu itd. ale ja mogłam to przepłacić życiem. Szczucie mnie i ściganie przez Sj po domach- moją rodzinkę. Ludzie, którzy mi pomogli byli oczerniani i mieszani z błotem- to małe miasto i mimo, że sami nie byli nigdy SJ -obrywali rykoszetem.
Do tej pory śni mi się to w koszmarach tamten czas......Ale ja nadal formalnie byłam SJ powiedziałam im, że mogą sobie zrobić co chcą z tym faktem. Ktoś napisał anonim pełen kłamstw do mojego zboru w innym mieście ( teraz wiem, że był to Mirek K.- nadzorca były już obecnie) No i zgodziłam sie, że pojadę tam i spotkam się z braciszkami. Spotkanie trwało 20min. Napisałam karteczkę, że się odłączam, wręczyłam i na pytania o treść listu, kazałam się im ładnie wynosić z domu. Niedoczekanie by mnie dwóch dziadów obrażało w moim własnym domu. Tak więc karteczka i potem ładnie wskazałam im drzwi. Ich miny -BEZCENNE!
Ataki na mnie trwały dalej. Tym razem poprzez moich dziadków, których kochałam przecież nadal i z którymi bardzo chciałam mieć kontakt. Oni mnie wychowali. Za każdym razem kiedy ich odwiedziłam- oni mieli reprymendę ze strony głównie zięcia. ich udręka to osobny temat. Owszem- TAK mógł mi dopiec i wiedząc o tym- ich dręczył tym mocniej. prosiłam by coś z tym zrobili! Zgłosili czy co, „nie, bo Jehowa sam zareaguje". Nie zareagował. Trochę mu w końcu pomogłam-kilka lat temu pisząc do Nadarzyna list. Mireczka K. zdjęto. Ponieważ zrobili nalot z Warszawy na K. i okazało się, że wszystko co opisałam było prawdą. Psychopata- nadzorca narobił wielu ludziom gnoju w życiu i teraz oni też zaczęli mówić. Teraz pije biedaczek z goryczy-ale nadal jest SJ. Nawet tej zimy groził moim dziadkom, ze wylądują w domu starców i ich wywali z ich mieszkania!!!! Moi dziadkowie są sami. ich córeczka pioniereczką i zięć nie interesuję się losem swych starych rodziców. nie ma koło nich też NIKOGO.
Mój mąż- nie będący nigdy SJ- przeciera stale oczy ze zdumienia. Że tak można, że można być aż TAK podłym. Nie wracałam do SJ już od daaawna. Trzymam sie od bagna z dalaaaa:) Teraz trafiłam na to forum- dostałam link i zajrzałam z ciekawości. Właśnie- wiele się zrozumiało jak zaczęłam mieć swoje dzieci. NIE WIEM CO by musiało się stać bym ich odtrąciła!!!! Nie pomogła, dla mnie to nieludzkie, potworne! Co robią z mózgami by umieć wyprzeć miłości do dziecka! Niepojęte
Całość pozostawiam bez komentarza
CDN