Jeżeli to jest prawda, a nie kolejna reklamówka JW.ORG-u to dobrze. Nawet bardzo dobrze. Gdyby ten człowiek nie został świadkiem, to jak mógłby skończyć? W więzieniu, w zakładzie psychiatrycznym na przymusowym odwyku, a może nawet... w grobie, bo albo kiedyś przegiął by z używkami, bójkami, albo sam by z sobą skończył będąc nieświadomy swojego stanu. Tutaj szczerze trzeba przyznać, że organizacja wyciągnęła tego człowieka z dołka. I w tym wypadku nie jest ważne, czy temu człowiekowi pomogli: śJ, Monar, Caritas... czy jeszcze inna organizacja. Liczy się efekt. Wolałbym tego człowieka spotkać teraz w ciemnej ulicy, niż przed jego przemianą.