Tak mi się skojarzyło:
Czy są ludzie, którzy mają zastrzeżenia wobec twojej grupy? A jeśli ją krytykują, to za co?
Jest to uprzejme zaproszenie do otwartej dyskusji, pozwalające zorientować się, na ile rekrutujący jest do niej skłonny. Zadziwiające, jak często na takie pytanie, zadane grzecznie i z uśmiechem, można usłyszeć następującą odpowiedź: "Och, niektózy uważają nas za sektę i myślą, że zrobiono nam pranie mózgu! Czy to nie głupie? Czy ja wyglądam na kogoś, kto przeszedł pranie mózgu?" Wtedy zazwyczaj odpowiadam: "Och, a jak miałby wyglądać ktoś, komu zrobiono pranie mózgu?" Zwykle wtedy rozmówca czuje się w takim momencie nieswojo i jeśli próbuję sondować go dalej, znajduje pretekst, by przerwać rozmowę.
Jakie uczucia budzą w tobie byli członkowie twojej organizacji? Czy próbowałeś kiedyś usiąść i porozmawiać z którymś z nich, by dowiedzieć się co skłoniło go do odejścia? Jeśli nie - dlaczego? Czy za utrzymywanie kontaktu z byłymi członkami może cię spotkać nieprzyjemność ze strony grupy?
To jedno z najbardziej demaskatorskich pytań, jakie mółbyś zadać członkowi sekty! Żadna organizacja, działająca na zdrowych zasadach nie zabraniałaby utrzymywania kontaktu z byłymi członkami. Grupy tego typu tolerują też decyzje tych członków, którzy postanowili odejść, chociaż nie muszą być nimi zachwycone.
Tymczasem w destrukcyjnych sektach nie akceptuje się odejścia niezależnie od tego, jaki jest tego powód. Dąży się do zastraszania członków, by mieć pewność, że będą się trzymać z dala od tych, którzy opuścili sektę bądź ją krytykują. Może się zdarzyć, że bardziej rekrutujący powie: "Pewnie, kilku moich najlepszych przyjaciół odeszło.", ale jeśli będziesz drążył dalej i zapytasz się o szczegóły, przekonasz się, że kłamie. Otrzymawszy taką odpowiedź, pytam na ogół: "Jaki był konkretny powód ich odejścia?" i "Czy mówią, że teraz, kiedy opuścili grupę, są szczęśliwi?" Rekrutujący nie znajduje odpowiedzi.