pumo, pomimo tej całej korporacyjnej propagandy byliśmy tylko ludźmi i mieliśmy normalne ludzkie pragnienia...
nawet umawianie się "do służby" może być jakąś formą randkowania
np. jak podobała mi się jakaś młoda kobieta ze zboru to próbowałem zabrać ją "do służby" na teren oddalony na który szliśmy np. 40 minut (po to aby ten czas wykorzystać na rozmowę i wyrobienie sobie opinii czy warto ją podrywać
poza tym: jak człowiek sobie dobrze coś wymyśli to "nawet nie musi kłamać"
i może sobie porandkować za cichą akceptacją rodziców narzeczonej
przykładowo gdy szedłem na randkę z moją sąsiadką (jej matka była świadkiem Jehowy, a ona byla głosicielką) to ubierałem sie jak do służby kaznodziejskiej (garnitur itd itp.) a dziewczyna idąc na spotkanie ze mną brała ze sobą kilka traktatów i Biblię kieszonkowego formatu.
dziewczyna wychodząc z domu na pytanie matki 'gdzie idziesz" odpowiadała "jestem umówiona z Sebastianem"
a potem szliśmy sobie np. na spacer po lesie
i to "nie nasza wina" że matka dziewczyny była przekonana że my idziemy do służby kaznodziejskiej