Ale fajniasty temacik
Nawiązując do autostopowych podróży w kierunku Kitaju i rowerowych wypraw do Piekła. To miałem podobne marzenia.
Wymyśliliśmy z kolegą, że jedziemy do Nepalu, tyle że przez Bosfor. Jeden Diabeł tylko wie, dlaczego tam. Czym się da, oprócz samolotu, by poczuć magię podróżowania.
W Wiedniu rozstaliśmy się jak Paweł z Barnabą. On pojechał na zachód zarabiać, a ja na południe doedukować się
. Do dnia dzisiejszego w Nepalu nie byłem. Chociaż może przed armagedonem będę. Na razie nie chcę.
Do Piekła można dojechać sympatyczną trasą rowerową. Patrząc na południe, to na lewo od Nachodu. Dobre okolice na weekend. Można tam coś dobrego zjeść i wypić. Tylko uważajcie tam na kozy, bo mogą zjeść spodnie. Chociaż Hell jest też świetnym celem - sam w sobie.
A teraz wypowiedzi innych.
Facet do dziś wierny ŚJ. Prawdopodobnie dalej w randze strasznego z boru. Opowiada, jak to kiedyś urodził mu się potomek (lub był dopiero w drodze). Byli na zgromadzeniu, a tam z podium fanatyczny ŚJ grzmi, że 'nie teraz jest czas na posiadanie dzieci, bo pojutrze armagedon i sprawy królestwa są najważniejsze'. Facet mówi: 'zobacz, mam dorosłego syna, a armagedonu dalej nie ma'.
Czuć było słodko-gorzki posmak tej opowieści. Z jednej strony cieszy się, że jest już duża dzidzia, a on jest dziadkiem. A z drugiej strony zawiedzenie, że armagedon nie przyszedł. Nie wiem co ma w chwili obecnej w głowie; pewnie wierzy dalej.
Szanowni Państwo, szarpcie klamki, pukajcie w drzwi, rozdawajcie wizytówki, pilnujcie wózków, nie zapomnijcie od jutra klaskać przez 3 dni na kongresie, bo czas jest bliski!
Cholera, coś poszło mi nie tak. Miało być: korzystajcie z życia ile możecie, bo na ten bal nie zaproszą Was drugi raz wcale.