Autor wątku w swoim początkowym wywodzie zadał pytanie:
Czy w związku z tym brat X jest przeproszony i przywrócony do zboru?
Jeśli chodzi o zmianę poglądów czy też starych lub nowych świateł na jeszcze starsze lub jeszcze nowsze, to z taką sytuacją się nie spotkałem, natomiast wątek przeprosin mogę opisać w nieco innym kontekście.
Na początku lat 90-tych kiełkująca nowa rzeczywistość była polem do różnego rodzaju eksperymentów również na "niwie pańskiej". Jeden ze starszych zboru został oskarżony o przywłaszczenie pewnej sumy pieniędzy, której przeznaczeniem było znaleźć się w funduszu na budowę sali królestwa. Ofiarodawca twierdził, że ustaloną kwotę przekazał, jednak starszy zboru niczego takiego nie potwierdził. Powstał spór, którego rozwiązaniem zajęli się przybyli z Nadarzyna przedstawiciele biura oddziału. Wyrok sprowadzał się do usunięcia starszego z przywileju, mimo iż z całą mocą wielokrotnie zaprzeczał aby przywłaszczył sobie pieniądze, a rozpatrywanie dowodów polegało na konfrontacji słowa przeciwko słowu. Były starszy zboru, po "wyroku" pozbawiony przywileju, pozostał w organizacji jako "szeregowy głosiciel".
Mijały lata i na jaw zaczęły wychodzić różne sprawy związane z "bratem domniemanym ofiarodawcą" pieniędzy opisanych wyżej. Okazało się, że ten człowiek korzystając z nowych, jak sądził wolnorynkowych możliwości, zaciągnął niejeden dług na poczet różnych wymyślonych przez siebie "biznesów". Niestety wszystkie okazały się niewypałem a długi trzeba było spłacać. Narastające problemy okazały się wizerunkową bolączką jego rodzimego zboru, m.in. ze względu na hałaśliwe kłótnie z przedstawicielami władz, którzy dążyli do windykacji należności. Zadłużony brat tłumaczył się, że na fali przemian ustrojowych i gospodarczych doszedł do przekonania, iż zmiany są tak gwałtowne i widoczne, że "koniec" musi być blisko, a w związku z tym, zaciągniętych pożyczek nie trzeba będzie spłacać (być może była to tylko wersja dla wierzących). W natłoku wielu spraw i roszczeń okazało się także, że kwota pozornie ofiarowana przez tego człowieka nigdy nie została przekazana starszemu zboru pomówionemu o kradzież, a domniemany ofiarodawca zachował ją dla siebie w celu spłaty lawinowo rosnących odsetek.
Czas biegł dalej, a były starszy zboru trwał w organizacji. Zapewne nie wracano by do sprawy sprzed lat, gdyby nie potrzeby zboru. Konkretnie chodziło o deficyt "wykwalifikowanych duchowo" mężczyzn potrzebnych do usługiwania. Jeden z nadzorców obwodu, a po nim jeszcze kolejny postanowili skorzystać z umiejętności i doświadczenia byłego brata starszego i zaproponowali mu ponownie "przywilej" starszego zboru. Jasnym już było dla wszystkich zainteresowanych, kto w sprawie sprzed lat jest winny, kto niewinny, a kto fałszywie oskarżony. W związku z tym brat, któremu złożono propozycję zgodził się na powrót do "usługiwania", jednak miał tylko jeden warunek: jako człowiek niewinny chciałby otrzymać przeprosiny za niesłuszne potraktowanie go przez przedstawicieli biura oddziału. Obaj nadzorcy (przypomnę tylko, że nadzorcy zjawili się u tego brata nie wspólnie, ale każdy oddzielnie w innym terminie) kategorycznie wykluczyli jakąkolwiek możliwość otrzymania przeprosin od Towarzystwa Strażnica, czy jakiegokolwiek innego oficjalnego organu tej wspólnoty, nawet jeśli błąd przedstawiciela biura oddziału po latach został ujawniony i okazał się niepodważalnym faktem. Jeden z nadzorców zasugerował, że możliwe byłyby przeprosiny osobiście od człowieka, który prowadził wtedy komitet sądowniczy z ramienia biura oddziału. Były brat starszy zgodził się na taką formę przeprosin, na nic się to jednak zdało, gdyż człowiek będący prowodyrem ówczesnego komitetu sądowniczego nie miał zamiaru nikogo z nic przepraszać i takie też było jego stanowisko gdy otrzymał zapytanie w tej sprawie od jednego z dwóch wymienionych nadzorców obwodu. Wobec niedopełnienia postawionych warunków, starania nadzorców obwodu spełzły na niczym, a były brat starszy nie powrócił do grona nadzorców zborowych.
Postscriptum
Były brat starszy nadal jest członkiem wspólnoty bez szczególnych "przywilejów".
Oskarżyciel-dłużnik do dnia dzisiejszego jest zadłużony, kilkukrotnie był wykluczany i przyłączany ponownie.
Przewodniczący komitetu sądowniczego z ramienia biura oddziału, przynajmniej według informacji z tego forum, nie jest już członkiem "rodziny Betel".
Los obu nadzorców obwodu nie jest mi znany.