Poradź sąsiadom by zaczęli pobierać czynsz za bezumowne korzystanie z części działki.To by były jajca jak dostaliby rachunek na trzy lata wstecz.Może gdybyś widział zachowanie tych wybitnych przedstawicieli świadków,to zacząłbyś głosić,stojąc pod blokiem ze stojaczkiem i skończyłby się czas na pierdoły.
Ja radziłem potajemnie aby napisano w tej sprawie do Nadarzyńska,ale to sá starzy ludzie,którzy nawet nie wiedzá co to świadkowski Nadarzyn,a sam nie donosu nie wyślę,boję się że się wyda,bo ci "walczácy"ŚJ wiedzá,że nie jestem po ich stronie i nawet straszono mnie konsekwencjami i chyba coś jest na rzeczy,bo uśmiechnięci do tej pory "bracia"i "siostry" patrzá na mnie jakby z niechęcią albo mnie nie zauważajá.
Trochę to boli,ale z drugiej strony jest ulga psychiczna,że stoję po właściwej stronie i zgodnie z własnym sumieniem.
Od Organizacji coraz bardziej oddałam i nie chodzi tu o kwestie w naukach, które oczywiście sá ważne,ale w sprawach czysto ludzkich.Obserwuję to w zwykłej codzienności i nie mogę przetrawić zborowego gadania o wyjátkowości Świadków Jehowy.Wszędzie oczywiście sá ludzie i ludziska,ale aż mdli mnie od chełpienia się,że jest się "lepszymi" ,"czystszymi".To taki świadkowski faryzeizm.
Mój znajomy dał mi do przeczytania książkę"Kryzys Sumienia",ale nie przeczytałem jej,bo jest dla mnie za ciężka w odbiorze.Zgadzam się z autorem w wielu kwestiach,ale przeczytać w całości nie dałem rady,bo robił mi się mętlik.Cóż,może dlatego,że głosiciele sá przyzwyczajeni do pozycji komiksowych z gotowymi pytaniami i odpowiedziami,przy których nie trzeba myśleć.Jednak chyba nigdy nie uda mi się tak do końca zerwać wszystkich więzów z Org.,sá one jak cień,pojawiajá się wszędzie,w myśleniu,w postrzeganiu świata,ludzi,w odbiorze rzeczywistości,ten"cień" straszy nawet w najbardziej słoneczny dzień.Tego chyba nie da się nigdy wyrzucić, wykorzenić, pozbyć,jest jak drzazga w myślach i w sercu która została wbita po to,aby wiecznie raniła i nie pozwalała normalnie żyć.
Czasami gdy jestem w jakimś innym mieście oddalonym od mojej miejscowości,kilka razy próbowałem podejść do stojaków ŚJ,udajác po prostu zwykłego przechodnia i nadziwić się nie mogłem słyszác te same co u nas w zborze wyedukowane formułki,gesty a w niektórych przypadkach nawet mimiki.Kojarzy mi się to z taká Koreá Północná.Jak ja mogłem w to wgrzáść.To jest takie dziecinne,wręcz głupie,a jednak dałem się jakoś podejść i nabrać.Teraz się dziwię,że coś takiego można postawić w centrum swego życia, poświęcać się temu,a nawet bronić za cenę życia i śmierci.Może właśnie tak działa manipulacja,a może głupich nie siejá,a sami się rodzá.Może co dla niektórych takie doświadczenie życiowe przydaje się aby otrzásnáć się z letargu i głupot,ale z drugiej strony szkoda trochę czasu i życia.Mówiá to także we własnym kontekście.