Co do żony, to ja osobiście nazywam to "syndromem zaszczutego psa". Bardzo mi żal tej kobiety, bo widać, że to idzie z pokolenia w pokolenie. Dopiero córce po doświadczeniu niesłychanych upokorzeń udało się jakoś w sobie zebrać i przerwać ten przeklęty krąg.
Terebint.
Syndrom sztokcholmski, syndrom zaszczutego psa. Masz rację.
Po doznanych upokorzeniach, przemocy, wyzwalam się z tego, też mnie to dotknęło.
W najgorszym etapie, moim pragnieniem było położenie się "jak pies" w jakimś niewidocznym kącie.
Wczorajsza sesja z psychologiem, była bardzo trudna, niewiele brakowało by zemdlec, brak oddechu i tak dalej.
Tak wygląda walka o siebie, wyzwalanie się z toksyn, zatrucia psychiki strażnica i i ludźmi strażnicy.
Więcej nie pisze, chce jeszcze pozyc.
Gdzie i jak położyć granice między wolnością wyznania i sumienia ŚJ, a prawem do godnego życia ex ŚJ ?
Moje doświadczenie pokazuje, że dla ŚJ ważniejsze jest "pokrzykiwanie" o tym pierwszym, ex to samo wiecie....
I nawiązując do tematu wątku!
Ewelinie gratuluję również, że przerwała ten krąg niemocy!
Niezapominajko.
Proszę i nie ma za co.
Ludziom pokrzywdzonym mile słowa są jak plaster miodu, więc były dla Ciebie.
Cieszy mnie, że Twoje problemy minęły.
I uwierzę do czego są zdolni, ci których wymienilas.
Na sobie też dało się odczuć.
A ja Tobie jeszcze raz dziękuję za te wersety biblijne.
Wszystkim Pięknego dnia😊👍.
Wyleguje się na tarasie, trzeba o siebie dbać, fajna pogoda itd.