Z tymi stanowiskami wózków też mają konflikty.
Jeden z stojących, by druga starsza osoba nie rozchorowala sie w wietrze, czy deszczu zmienił pozycje wózka, wywiązała się sprzeczka z zarządzającym wózkownią, że nie może robić samowolki, mają stać, gdzie zarządzający powiedział.
Komu takie szarpanie nerwów potrzebne?
Komu potrzebne załapać zapalenie płuc, by potem opuszczając wspólne zebrania, być postrzeganym jako słaby duchowo.
Najpierw zajedzie zdrowie, a potem i tak źle.
Gdzie logika?
Gdzie zwarzanie na swoje, czyjeś dobro, na zdrowie?
Nie ma, bo wozkodowodzacy ubzdural sobie tam, gdzie wieje i leje.