Kolego, bracie, byłem w łudząco podobnej sytuacji jakieś 3 lata temu. Pionier z kilkuletnim doświadczeniem. Usługujący, którego starsi wkładali w ramkę i pokazywali na wizytach jako święty wzór do naśladowania.. ech pomylili się
Jeśli pozwolisz coś krótko doradzić:
Jesteś w świetnym momencie do zrobienia kontrolowanego odpłynięcia!
Skoro zyskałeś świadomość sekto-korporacyjnej natury organizacji to... yhmmm pozamiatane. Dalszej kariery w zborze nie zrobisz, kolejne wysiłki orgowe w perspektywie czasu nie mają sensu. Nie pociągniesz wyżej swojej pozycji, możesz jeszcze przez chwilę jechać na opinii, ale ostatecznie sam się tym zmęczysz. Polecam jak najszybciej zrezygnować ze służby pionierskiej. Powiedz, że czujesz się znużony czy coś, przez 2 tygodnie będą gadać i przestaną.
Idź na studia. Nie tylko dla wiedzy, tytułu, zawodu, ale dla ludzi. Znajdziesz znajomych i przyjaciół, może na lata. Nie będziesz osamotniony. Studia będą dla Ciebie szkołą życia w prawdziwym społeczeństwie - wszyscy po wyjściu jej potrzebujemy, mniej lub bardziej.
Jeśli widzisz taką możliwość - wyjedź na uczelnię do dużego miasta (Gdańsk, Wrocław, Kraków, Warszawa). W tłumie łatwiej o anonimowość. Mieszkanie w akademiku ma swoje uroki i jest tanie. Dodatkowa praca, stypendium socjalne, czy kredyt studencki - utrzymasz się bez dziadowania. Rodzice pewnie będą przeciwni, ale jak dobrze rozegrasz to zagryzą zęby i jeszcze Ci pomogą. Do października masz czas na działanie. Tak czy inaczej odcięcie pępowiny rodzinnej to nieunikniona kolej rzeczy, będąc w orgu też. Zawsze możesz argumentować wersetem "Dlatego mężczyzna opuści ojca i matkę..." (Rodz. 2:24)
Jeszcze przed własnym outem usłyszałem od życzliwego psychologa, że zaczęcie nowego życia w starym środowisku będzie wiele trudniejsze. Przeprowadzając się masz czystą kartę i jesteś panem własnego życia. Możesz realizować marzenia. Wiąże się to z ciężką pracą, ale też mniejszym bagażem negatywnych czynników.
Na pierwszym miejscu postaw własne dobro. Tylko Ty jesteś w stanie ocenić na ile czujesz się silny. Misję wybudzania innych zostaw na potem, chyba że udźwigniesz teraz, ale to ryzykowne mając fanatyczną rodzinę.
Z czasem rodzina i zbór zaczną widzieć jak słabniesz duchowo, dla nich będzie to typowy scenariusz numer 42 "dobregoczłeka szatański świat wchłania, studia som zue" - jeśli uznasz stopniowe odejście za najlepsze - dokładnie to niech o Tobie myślą
Studia połączone z wyjazdem hen daleko mogą być dla Ciebie fundamentem, na którym zbudujesz nowe życie. Nowe życie najpierw, potem zdecydujesz co chcesz robić dalej.
Proszę nie traktuj powyższego jak instrukcji, raczej ot luźna propozycja. Ty najlepiej znasz swoją sytuację i wierzę, że będziesz wiedział co zrobić.
Kibicuję mocno