Moyses, a z tym o co chodzi? bo sie zaciekawilem gdyz nie znam tematu?
A może legalnie zawarte małżeństwo w USC w pakiecie z teokratycznym wykładem w oczach Jehowy jest dalej niemoralnością
Już tłumaczę. Najprościej należy to rozumieć dosłownie.
Siedzę z dorosłym facetem. Żona, dzieci, od kołyski w orgu. Delikatna wódeczka. Rozmowa w cztery oczy. A on mówi, że czuje, iż Jehowa uważa go za rozpustnika, i zapewne nim się brzydzi. Po pierwszej fali ukrytego śmiechu, zaczynam tłumaczyć, że przecież ten sam Jehowa pozwalał na posiadanie wielu żon, i niejeden facet brał za włosy dziewczynę, wprowadzał ja do namiotu, robił co trzeba, i tak zostawali małżeństwem. Nie było USC, ani wykładów ślubnych. To usłyszałem, że to dawne dzieje ze ST, bo Jezus nie miał żony. Apostoł Paweł też jej nie miał. I pewnie apostoł Jan też, zwłaszcza że pisał o dziewicach męskich niekalających się z kobietami.
Ustaliłem tylko, że fiku-miku w sypialni z żoną już dawno nie ma. Ale atrakcyjność kobiet obcych jest dalej. Więc to nie impotencja.
Drugi przypadek jest jeszcze ciekawszy. Też dorosły facet. Żona, dzieci. On w orgu przynajmniej drugie pokolenie stanowił. I opowiada; w cztery oczy. Jak był młodzieńcem nastoletnim to miał problem z 'robótkami ręcznymi'. Doszedł do wniosku, ze urżnie sobie nabiał zostawiając kiełbasę. Doczytał w fachowych podręcznikach, jak to zrobić, aby się nie wykrwawić. Stwierdził, że w jego wieku głos mu się nie zmieni. A przede wszystkim, gdy zacznie się bawić kiełbasą, to nic z niej nie poleci, bo fabryka ucięta. Tak więc Jehowy nie zasmuci.
Z trudem utrzymałem się na krześle. Pomyślałem, że facet w dzieciństwie przedawkował LSD i teraz mu się beka. Pytam, jak z tego wybrnął. A on mówi, że zawiesił ten pomysł, bo stwierdził, że lepiej będzie ze sobą skończyć. Wytłumaczył to sobie tym, że po armagedonie Jehowa wskrzesi go w lepszym świecie. A jeśli nie, to piekła i tak niema, to jak nie było go przed urodzeniem, to po śmierci też go nie będzie. Na pytanie o jakiś motyw samobójstwa, powiedział, że nie ma trwałych fundamentów w tym życiu. Już wiedziałem o co chodzi. Krew mi się tylko zmroziła jak wskazał miejsce, które też dobrze znałem. A było wówczas mocno charakterystyczne. Wyrąbana polana w lesie, nowy młodnik nie sięgający nawet kolan, a po środku wysoki modrzew. Ale jak mawiają przysłowia - co się odwlecze to nie uciecze.
Obydwaj panowie uwieńczyli swoje życie skutecznymi samobójami. Zostały rodziny, znajomi, dziwny klimat.
Faceci jak najbardziej normalni. Nic nie wskazywało, że coś jest nie tak. Prawdopodobnie byłem jedyną osobą, która to słyszała. Najlepiej ludzie się otwierają przed obcymi. Daleki jestem od oskarżania religii w jakiej byli. Faktem jest natomiast, że czytanie Biblii, Strażnic, innych świętych pisemek doprowadziło do nadinterpretacji wierzeń. Jednak skłonny jestem pójść krok dalej. Ta nadinterpretacja religijna, może fanatyczna, była tylko papierkiem od cukierka. Cukierek był w ich głowach.
Adaśko, mam nadzieję, że zrozumiałeś.