Nadaszyniak temat ciekawi mnie szczególnie, a jednak szanuję Twoją prywatność i to ile chcesz nam napisać
Mieszkając jeszcze na południu Polski znałam jednego z członków 144 tyś. Nazywał się Jan Grudziłowicz - o ile dobrze pamiętam nazwisko
Ja byłam wtedy dzieckiem, ale pamiętam go jako starszego, bardzo pokornego człowieka
Kiedyś w dziecięcej ciekawości zapytałam go:
1. jak to jest czuć "powołanie". Odpowiedział mi, że jest to dość osobliwe i subtelne uczucie
2. jak wyobraża sobie swoje życie bez żony - oboje byli starsi i schorowani. chyba wtedy mieli już zdrowo po 70. i zapadła mi jego odpowiedź w pamięci - skoro Jehowa tak chce to on musi pokornie to przyjąć
Ogólnie człowiek pozytywny, ciepły, dość mocno schorowany, ale do końca gorliwy. Poczułam smutek, kiedy po kilku latach dowiedziałam się, że nie żyje
Witaj-Ruda wodaad.1* -
W pełni popieram wypowiedź, którą usłyszałaś będąc dzieckiem od człowieka, który miał takie nastawienie, przekonanie co pisał Paweł w swoich przekazach zamieszczonych w NT,
również i ja miałem takie pełne odczucia (cytuje z twego postu: 'dość osobliwe i subtelne uczucie').
Jednak w tym wszystkim tkwi pewny subtelny pokerowy chwyt, na który właśnie łapią się osoby, mające takie głębokie przekonanie i nastawienie -
mówiąc otwarcie w zamkniętej grupie religijnej o powołaniu niebiańskim a szczególnie tkwiąc w sekcie
(Ww), również na ten delikatnie mówiąc psychomanipulacyjny chwyt
ja również uległem w 100%.[/color][/size]
Jest!!!! ta owa zmyłka, wykorzystywana szczególnie przez sektę w stosunku do tych osób mieniących się jako " Brat KRÓLA" czy to jest kobieta czy mężczyzna, a pod szczególną obserwacją mianowicie są mężczyźni, ponieważ to oni są dominującymi nad niewiastami, które w tej sekcie
(Ww) nie posiadają znaczącego statusu (granica ich hierarchii to tylko awans jako ''stały pionier'').
Dlatego mogę przypuszczać, że w szeregach tej sekty
(Ww) w tym właśnie zaistniałym problemie, który się ostatnio wyłonił - szybkim wzrostem z nadzieją niebiańską pośród szeregowych wyznawców - zauważono poprzez ich przywódców pewne znaczne zaniepokojenie. Spłycają problem, wskazując delikatnie,
że takie osoby mogą mieć zachwianą równowagę psychiczną albo osobiste problemy emocjonalne- subtelnie, powtórzę subtelnie to nadmieniają w swoich periodykach czy innych publikacjach przez siebie wydawanych.
Jak nie dawno dowiedzieliśmy się z ich materiałów źródłowych, jasno i wyraźnie wyrazili opinie, że odstępcy to osoby chore psychiczne, jak widoczna jest ich postawa, wielka hardość wobec tych kto opuszcza tą sektę (Ww).
Natomiast patrząc na inny aspekt pozwolę sobie przytoczyć np.
jak! -
głośny był przednówek 1975 roku, widoczny wielki wzrost nowych osób zasilających sektę, był powodem do dumy i nieszczędzących pochwał wobec zmanipulowanych członków.
Tak obecnie teraz rok rocznie jest wzrost spożywających, który wzbudza pewien niepokój.Patrząc obiektywnie na temat tej wąskiej grupy powołania niebiańskiego wobec kilku milionów wyznawców są dwa, powtórzę DWA odmienne podłoża podstawowe, mianowicie:
1. Religijne w której wykorzystuje się PS ( zmienione jako PNS) na potrzeby sekty i ich psychomanipulację.
2. Zasadniczy problem przedstawiający wyjaśnienie z medycznego punktu widzenia, stan takich osób z kierunku Psychiatrii np.:
'' Sposoby rozumienia urojeń religijnych związanych ze zmianą tożsamości na przykładzie identyfikacji z Jezusem Chrystusem''przedstawię pewien cytat: ''….Psycholog Milton Eber i psychiatra Guillermo Marcovici poddają refleksji przypadek pacjenta, który wykazywał dość szczególny typ utożsamienia z Jezusem [14]. Jak na psychoanalityków przystało, zakładają, że nieświadome, patologiczne identyfikacje formują się we wczesnym dzieciństwie jako próba obrony przed przytłaczającym lękiem oraz podtrzymania rozpadającego się poczucia Ja. Zauważają, że choć identyfikacje z postaciami religijnymi są wszechobecne, to znacznie się różnią znaczeniem w osobowości jednostki. Mogą wpływać na nią i na jej zachowanie tylko nieznacznie albo bardzo głęboko, zdarza się też, że mają znamiona patologii i wtedy niezbędna jest analiza złożonych czynników psychologicznych oraz okoliczności życiowych dotkniętej nimi osoby.
Pacjenci identyfikują się nie tyle z postacią Chrystusa jako całością, ile z poszczególnymi aspektami tej postaci albo jej wcieleniami: cierpiącego mężczyzny (najczęściej) lub adorowanego Dzieciątka, wszechwiedzącego Stworzyciela, uzdrowiciela lub cichego, bezradnego Baranka Bożego, a nawet – jak w przypadku ich pacjenta – zmysłowego, nagiego symbolu doskonałości i piękna. Wczesny „wybór” danego obrazu Chrystusa odbija niejako strukturę Ja jednostki, reprezentując konflikty oraz braki rozwojowe szukające, odpowiednio, rozwiązania i zaspokojenia.
W przypadku opisywanego pacjenta rodzaj identyfikacji zarówno odzwierciedlił, jak i wzmocnił potrzeby reakcji na jego osobę, bycia kochanym przez wszystkich i postrzeganym jako atrakcyjny seksualnie. Stanowiło to wyraz archaicznych wielkościowo-ekshibicjonistycznych tendencji, które wypełniały pustkę zrodzoną z wczesnodziecięcego niedoboru tzw. luster społecznych, które określają relacje Ja z obiektami. U pacjenta doszło do powstania traumy w związku z surowym, „katolickim” wychowaniem przez depresyjną matkę i wycofanego ojca alkoholika, którą powtórzyły, ugruntowując wspomnianą identyfikację, młodzieńcze doświadczenia z duchowieństwem...''
Tyle mam w tym temacie do powiedzenia co do ''Brata Króla'',
gdzie sam uległem pewnemu zdeformowaniu przebywając w tej obrzydliwej, zakłamanej SEKCIE (Ww) PS. Ruda woda, nie spotkałem się nazwiskiem, który w poście wymieniłaś - pozdrawiam