Witam.
Dopiero co się zarejestrowałem, więc wyskrobię parę słów o sobie:
Zostałem wrodzony do ŚJ. Chociaż mój ojciec był pierwszym, który zaczął studiować, bardzo szybko zrozumiał że to z całą pewnością nie tak. Ma oddać ducha niezależności? No chyna nie. Natomiast moja mama znalazła swoje miejsce. Ojciec nie robił problemów, póki mama ich nie robi to po co on ma? Wychowała mnie i starszą siostrę na przykładnych ŚJ. W wieku 7 lat - szkoła teokratyczna. W wieku 11 lat - głosiciel. Do chrztu brakowało niewiele.
Od zawsze byłem molem książkowym - głównie fantastyka, Sci-Fi, a to pociągnęło za sobą lekturę mitologii i odrobinę socjologii. W wieku 15 lat już mniej więcej miałem poukładane co i jak w organizacji, co nie pasuje mi w Biblii i jej przekładzie. Porównywałem ich kilka i wyciągałem wnioski, ostatecznie nie chciałem tam być.
Ale co mam robić poza zborem? Przecież tu są wszyscy. Więc postanowiłem zastosować zasadę małych kroczków, mniej służby, mniej punktów, mniej zebrań niestety nie szło. Starałem się również poznać ludzi z poza zboru, żeby w razie w, mieć gdzie się udać, nie polegać tylko na jednych. Wyszło to całkiem nieźle, poznałem prawdziwych przyjaciół (tak, poza zborem też się da!) i cieszyłem się życiem.
W wieku 16 lat przyszedł pierwszy cios, moja siostra do tej pory cicha i przykładna, przeszła próbę samobójczą. Okazało się że też miała takie przemyślenia ale była zbyt zagubiona żeby sobie z tym poradzić. Mama zabroniła mi z nią o tym rozmawiać, o jakichkolwiek sprawach religijnych. Miesiąc później była już wykluczona. Ponieważ jednak mój ojciec nie jest w organizacji, moja mama dalej utrzymuje kontakt - nie ma wyboru.
Drugi cios nadszedł w wieku 17 lat. Bliższy znajomy został wykluczony. Razem z dziewczyną z organizacji dopuścili się rozpusty. Dziewczyna szybko go zostawiła, liczyła na powrót. 2 miesiące później powiesił się.
Mniej więcej w tamtym okresie poznałem dziewczynę na imprezie poza zborem. Okazało się, że też jest w organizacji... Więc przykrywka była wspaniała. Ja mówiłem że idę na zebrania do jej zboru, ona że idzie do mojego. Nie głosiliśmy, nie chodziliśmy na zebrania ani zgromadzenia. Byliśmy już poza organizacją, ale oficjalnie dalej W.
Gdy skończyłem 20 lat, wszystko wyszło na jaw. Nie miałem powodów do płaczu, w organizacji już nie byłem. Na odchodnym podzieliłem się tylko moimi spostrzeżeniami z starszymi z komitetu, patrzyli na mnie jak na wariata, ale wiem, kto tu był wariatem
Mimo że mieszkam już na swoim, wraz z dziewczyną, dalej utrzymuję kontakt z mamą - nie byłem ochrzony. Moja siostra też ma otwarte drzwi, przecież jest furtka - ojciec.
Po co tu jestem? Może komuś pomogę, a może to ja znajdę pomoc w wcyiągnięciu mamy, w rodzinie tylko ona tam pozostała. Czasem z ojcem poruszymy jakiś temat który jest kontrowersyjny, ale póki co nie daje się wciągnąć. Liczę że się uda.