wracając zła z zebrania to mało powiedziane!
inaczej określiła bym swój stan emocjonalny
w naszym kierunku padało często pytanie " co robicie po zebraniu???"
spodziewałam się raczej, że bracia chcą spędzić z nami czas przy kawce
a oni że trzeba kogoś zainteresowanego odwieźć do domu jakieś 30 km w jedną stronę.
na własny koszt oczywiście. i nikt nie spytał czy mamy na paliwo i czy nam to pasuje.
Osoba , która notorycznie takie praktyki stosowała i pewnie nadal stosuje, przywoziła swoich zainteresowanych na zebranie ale koszty rozkładała w poczuciu sprawiedliwości na zbór.
Wspomnę ,że sami byliśmy dojezdni i to już znacznie obciążało nasz budżet.
No białej gorączki dostawałam ,bo czułam się okropnie wykorzystywana.
Nie umiałam odmówić, bo wtedy czułam się jeszcze gorzej. Myślałam o sobie ,że jestem chytra i egoistyczna bo o pieniądzach myślę.
Ale nastąpił taki dzień kiedy miarka się przebrała i powiedziałam NIE!
Asertywności to szybko mnie nauczyli
Bywało już tak ,że specjalnie rowerem jechałam na zebranie ,żeby mi kogoś nie mogli wcisnąć na plecy.
Cwaniaków to tam nie brakuje .