BYLI... OBECNI... > PSYCHOMANIPULACJA

Czy można być szczęśliwym będąc wierzącym Świadkiem Jehowy?

<< < (10/11) > >>

HARNAŚ:

--- Cytat: NieZnaPrawdy w 24 Grudzień, 2019, 19:17 ---Tak po komentarzu Harnasia przyszło mi pytanie do głowy.
Czy jest komuś znany przypadek bycia szczęśliwy w organizacji ŚJ po poznaniu prawdy o niej?

--- Koniec cytatu ---
To raczej niemożliwe . Jeśli wiesz , że to manipulacja , że jesteś ich trybikiem  a nie jednostką , w której zakochał się jedyny prawdziwy Bóg ,jeśli poznałeś  zmienne nauki i wiesz że to naciągana próba wstrzelenia się w  fragment tekstu biblijnego , który zostanie zmieniony gdy zajdzie taka potrzeba , to nie ma szans aby siedzieć na zebraniu , marnować czas i być jeszcze szczęśliwym z tego faktu. Spotkania na stopie prywatnej ze znajomymi ze zboru nie mogą dać szczęścia  gdy nie jesteś szczery a właśnie szczerość względem tych ludzi  sprawiłaby , że odsuną się uznając twoje myśli za niepokojące .

Matylda , Tobie  nie mogło być tam dobrze , bo Ty mądra dziewczynka byłaś i szybko się połapałaś , że to farsa . Ze mną było inaczej . :) To prawda , że chłopcy rozwijają się tylko do 7 roku życia , potem już tylko rosną . >:(

Matylda:
To prawda Storczyku z sekty się nie wychodzi nigdy. Ja odeszlam 30 lat temu i nadal mnie to dotyczy. Za młodu po odejściu okazywało się często że chociaż mam gadane nie pasuje do"tego świata ". Spotkania integracyjne w robocie były nie dla mnie. Nie umiałam tańczyć, nigdy nie umiałam się napić tyle alkoholu żeby hamulce puściły. Zawsze byłam akuratna Doceniali mnie pracodawcy ale współpracownicy się mnie bali. Z tą swoją pieprzoną akuratnoscia sprawiałam chyba wrażenie niedostepnej.
Utrudnione relacje z rodziną też niczego nie ulatwialy. Nie pasowałam ani tu ani tam.
Jak już mi włosy posiwiały to sekta jeszcze zaostrzyla rygory i teraz już nie mam żadnych relacji z rodziną. Co jest dla mnie jako dla osoby bezdzietnej, sporym problemem.

Harnaś chłopcy rozwijają się tylko do 7 roku życia, to prawda😜ale to tylko w zakresie obowiązków domowych. Mianowicie duzi chłopcy nigdy nie wiedzą kiedy trzeba wynieść śmieci. Poza tym chłopcy są mądrzejsi od dziewczynek i ty mądry byłeś. Tylko że o byciu szczęśliwym decyduje nie mądrość a otoczenie, warunki bytowania, ludzie którzy cię otaczają, wartości jakie ci wszczepiono. Ty miałeś więcej szczęścia niż ja w tych kwestiach to i szczęśliwy się czułeś.

Nemo:

--- Cytat: Matylda w 25 Grudzień, 2019, 11:15 --- Spotkania integracyjne w robocie były nie dla mnie. Nie umiałam tańczyć, nigdy nie umiałam się napić tyle alkoholu żeby hamulce puściły. Zawsze byłam akuratna Doceniali mnie pracodawcy ale współpracownicy się mnie bali. Z tą swoją pieprzoną akuratnoscia sprawiałam chyba wrażenie niedostepnej.
Utrudnione relacje z rodziną też niczego nie ulatwialy. Nie pasowałam ani tu ani tam.

--- Koniec cytatu ---
Za mało hakuny mataty masz w sobie.  ;D
A poważnie, to ze mną było odwrotnie. Zawsze jedną nogą bylem w "świecie". Wakacje, ze "światusami", imprezy firmowe, zawsze i wszędzie i balowanie do białego rana. Dodatkowo większość rodziny nie miała nic wspólnego ze śJ, czyli nie było problemu.
A co tytułu wątku... tak można być szczęśliwym. Jak się zna tylko jedną stronę medalu, tą lukrowaną, podrasowywaną, tą dla ludzi. Ale gdy wie się co ta destrukcyjna religia tak naprawdę robi z ludźmi, to wg mnie, niemądrym byłoby nie branie tego do głowy, odrzucenie od siebie prawdy o tej sekcie i chodzenie na zebrania ze sztucznym uśmiechem. Co innego, kiedy zmusza nas do tego sytuacja rodzinna, lub zawodowa. Wtedy czasami trzeba robić "dobrą minę do złej gry".

Matylda:
Ooo o Nemo teraz to ja mam i hakune imatate 😁😂
To tak jak mówiłam szczęście nie zależy od punktu widzenia tylko od punktu siedzenia. Ty dorosły byłeś jak żeś się do jehowych zapisał to robiłeś co chciałeś. Mnie zmusiła matka bo na jej drodze młodej niespełnionej kobiety z dwójką dzieci i mężem z którym pasowała jak wół do karety,staneli jehowi z lekiem na ce zło. Ona nic z ich nauk nie rozumiała ale brnęła na oślep do lepszego życia i mnie zmusiła. Nie dała mi się sparzyć, pomylić, dostać od życia w dupe kiedy byłam nastolatką to brałam cięgi przez pół dorosłego życia.
Nie mniej jednak właśnie moja matka jest doskonałym przykładem na to że w sekcie można być szczęśliwym.

Roszada:
Chyba można być szczęśliwym w organizacji.
Niektórym do szczęścia nie jest potrzebne wiele.
Radość mu sprawia to, że ktoś weźmie od nich publikację.
No tak od chwilowej radości do szczęścia daleko.

Ale są tacy co lubią żyć iluzją bliskiego raju i to daje im radochę, no może jeszcze nie szczęście, ale też jakieś poczucie pewności, że to już niedługo.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej