To co napiszę, może nie do końca być zgodne z intencjami założyciela wątku. Ale wierzę, że Sebek jest tolerancyjny
Wysoko postawiony działacz polskiego orga. Nieżyjący. Wielu osobom znana postać. Taki 'generał' z orderami.
Pyta się chłopaka:
- ile masz lat?
- 13.
- jesteś po 'symbolu' (taka stara nomenklatura)
- nie.
- to na co ty czekasz?
Nie było w tym miłości do Jehowy, miłości do życia wiecznego, czy innej wielkiej wiary. Temat sprowadził się do 'kąpu-kąpu'.
Dzieciak lat 12 nagle postanowił, że się ochrzci. Rodzice spanikowani. Bo przecież jak będzie miał 15 lat i popełni grzechy młodości, to go wykluczą. A wiadomo jak jest po wykluczeniu. Wielogodzinne debaty ze starszakami, aby dzieciakowi wybić z głowy takie pomysły; żeby trochę poczekał. Nawet NO w to wciągnęli, jakby NO nie miał co do roboty. A dzieciak mówi wprost: 'właśnie dlatego chcę teraz się ochrzcić, aby to (fakt chrztu) chronił mnie przed popełnieniem grzechów młodości'. Wg wiarygodnych informacji, dalej tkwi w orgu bez grzechu
.
Chłopak miał ok 16-17 lat. Stare czasy. Kongresy mieli po lasach, a chrzty w bajorach (może i były rusałki
). Dał się 'wykąpać' bez wiedzy rodziców. Nie było jakiś pytań do chrztu. Inny system. Rodzice zdziwieni i podenerwowani, bo sami uważali, że ich latorośl nie nadaje się do chrztu (oczywiście betony orgowe). Za jakiś tam czas chłopak trochę nawywijał. I go wykluczyli. Urwały się wszystkie kontakty rodzinne. Siedząc po latach nad 'rozlanym mlekiem', doszedł do wniosku, że lepiej było zostać dzieckiem orgowych rodziców, takim może wiecznie zainteresowanym, który raz w roku przyjdzie podawać z rąk do rąk naczynia. I problemy rodzinne znikłyby
Inny biegun wiekowy. Gość emeryt - czyli stary i schorowany. Pytania do chrztu, czyli zabawa w 'cztery oczy'. Okazało się, że nie ma podstawowej wiedzy (o wiarę to nawet ciężko zahaczyć). Miesza mu się matka boska z Marią, trójcą, i z wszystkimi aniołami. Przy czym problem w nabyciu wiedzy nie był uzależniony od wieku, tylko od charakteru i zawodu. To on nauczał a nie jego nauczano. Był też ochrzczony za dzieciaka w wiadomym kościele, jednak PZPR zabraniał mu częstego praktykowania. Widząc swoje braki w wiedzy elementarnej (bo to był inteligenty człowiek), ze szklanymi oczami odezwał się do egzaminatora: 'Panie, mi już wiele nie zostało. A tak bym chciał zostać ochrzczony'.
W normalnych warunkach trzeba było zrobić veto i zalecić dalsze szkolenie. Ale roztkliwiony starszy pozostał w jednomyślności z pozostałymi starszakami i wraz z duchem świętym podjęli decyzję, że 'dziadka' przepuszczą do kąpieli.
W lokalnej prasie napisano o zgromadzeniu i o chrzcie 'najmłodszy uczestnik miał 11 lub 12 lat, a najstarszy miał xx'. Tak więc 'dziadek' miał swoje '5 minut'. Trzeba było widzieć radość tego człowieka. W niedługim czasie zmarł. Podobno miał piękny pogrzeb - chociaż nie wiem co pięknego jest w pogrzebach. I niezwykle pouczający wykład, którego już nie usłyszał, a jeśli w jakiś cudowny sposób słyszał, to na bank nie zrozumiał.