Kiedyś zgłębiałam temat, bo ktoś mnie o to poprosił. I pamiętam, że trudno było uzyskać skazanie na podstawie art. 212 kk. Zresztą, wejdź na portal orzeczeń sądów powszechnych, wpisz w wyszukiwarkę zniesławienie, a sam się przekonasz, jakie jest podejście sądów do tej sprawy.
PS. Zresztą, może od tamtego czasu orzecznictwo w tej kwestii zmieniło się. Pisałam kiedyś, że z poglądami sądów na dany przepis jest jak z rozumieniem danego wersetu przez CK - "nowe światła" równie często migają.
Sama sobie poczytałam trochę i widzę, że niewiele się zmieniło. Zniesławienie ma miejsce, gdy pomówienie 1/ poniża kogoś w opinii publicznej lub 2/ naraża na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności.
W tym przypadku nie mamy do czynienia z drugą sytuacją, ewentualnie można się zastanowić nad pierwszą (gdy pomówienie poniża kogoś w opinii publicznej). Więc jest niestety utarte stanowisko (tak jak i było wcześniej), że przez "opinię publiczną' należy rozumieć środowisko, w którym obraca się pokrzywdzony; poza tym jego subiektywne odczucia, czy został poniżony, czy nie, nie mają tu znaczenia, tylko czy opinia publiczna (czyli środowisko, w którym się obraca) uważa zarzucane mu postępowanie za złe/naganne/poniżające itp.
Dla przykładu: wykładowca na uczelni został nazwany na jakiejś tam stronie erotomanem. Oskarżył autora tych słów o zniesławienie i przegrał (czyli autor tych słów został uniewinniony), gdyż w jego środowisku bycie erotomanem nie jest niczym nagannym. Nawet za bardzo nie wnikano, czy te słowa były prawdziwe, czy nie, i czy on je uznawał za obraźliwe, czy nie. Liczyło się to, że te słowa nie naraziły go na utratę zaufania do wykonywania zawodu (a w każdym razie tego nie udowodniono), a w opinii publicznej (czyli w środowisku, w którym się obracał) bycie erotomanem nie jest uważane za coś złego.
To było parę lat temu; mam nadzieję, że Alzheimer mi jeszcze nie dokucza i w miarę wiernie przedstawiłam tę sprawę.
W tej sprawie: brat został naznaczony za odejście od agresywnej żony. W środowisku, w którym się obraca (czyli SJ) odejście od męża/żony jest uważane za coś nagannego, ale trudno to uznać za pomówienie, bo przecież rzeczywiście od niej odszedł.
Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, żem ja temu bratu wróg. Żal mi go i przez to, co przeszedł w domu, i przez to, jak został potraktowany w zborze. Ale moim zdaniem z oskarżeniem o zniesławienie ma małe szanse na wygraną, więc do rozgoryczenia, jak potraktowała go żona i bracia, dojdzie jeszcze rozgoryczenie z przegranej sprawy.
Zresztą, może pójść jeszcze po radę do jakiegoś adwokata. Najwyżej straci kilkadziesiąt złotych, góra kilka stów (zależy, jak długo będzie z tym adwokatem rozmawiał). Ale jeśli adwokat powie to, co ja, to przynajmniej zaoszczędzi sobie niepotrzebnych nerwów, a może i sporo kasy (bo w przypadku przegranej najprawdopodobniej zostałby obciążony kosztami procesu).