Końcowe losy 'zastępcy prezesa'
Po jakimś czasie J. F. Rutherford przywrócił do łask Barbera i znów wezwał go do Betel:
„Po kilku latach brat Rutherford jednak wezwał mnie ponownie do Domu Betel i zaproponował, bym objął dział służby pielgrzymów” (Strażnica Nr 7, 1968 s. 13).
Później Barber stał się ‘winowajcą’ odrzucenia przez Towarzystwo Strażnica obchodzenia Bożego Narodzenia:
„Z chwilą zniesienia tegoż działu zostałem przydzielony do działu radiowego. (...) Pewnego razu poproszono mnie, żebym przez wielką sieć połączonych rozgłośni przedstawił godzinny wykład na temat świąt tak zwanego Bożego Narodzenia. Wygłosiłem go dnia 12 grudnia 1928 roku. Został on również opublikowany w numerze 241 angielskiego wydania czasopisma Złoty Wiek i jeszcze raz w rok później, w numerze 268. W wykładzie tym wykazano pogańskie pochodzenie owego święta. Odtąd bracia w Domu Betel już nigdy więcej nie obchodzili Gwiazdki” (Strażnica Nr 7, 1968 s. 13).
„R. H. Barber z Biura Głównego gruntownie zbadał pochodzenie i następstwa zwyczajów bożonarodzeniowych, a wyniki tych studiów przedstawił w audycji radiowej. Opublikowano je także w Złotym Wieku z 12 grudnia 1928 roku. Wyraźnie odsłonięto zniesławiające Boga korzenie Bożego Narodzenia” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 199).
W roku 1935 kolejny raz Barber opuścił Biuro Główne Towarzystwa Strażnica i został wysłany w teren:
„W roku 1935 zostałem mianowany sługą strefy. Teren mój rozciągał się od miasta Utica na wschodzie do Westfield na zachodzie (jeszcze w stanie Nowy Jork) i od Scranton na południu aż do rzeki św. Wawrzyńca na północy. Osiadłem więc z żoną na farmie Towarzystwa w pobliżu Ithaca i stamtąd obsługiwałem swój teren. Jeszcze tego samego roku, kiedy akurat służyłem w Williamsport na obszarze stanu Pensylwania, otrzymałem od brata Rutherforda list, w którym donosił, że zbór w mieście Syracuse zakupił spory dom i zwraca się do Towarzystwa o przysłanie kogoś, kto by się nim zaopiekował. Prosił więc mnie, bym przeniósł kwaterę do Syracuse i stamtąd działał jako sługa strefy” (Strażnica Nr 7, 1968 s. 13).
Po śmierci J. F. Rutherforda (zm. 1942) dawny ‘zastępca prezesa’ Barber już nigdy nie wrócił do pracy w Biurze Głównym. Jedynie został zaproszony do niego po 20 latach, by mógł je jeszcze raz przed śmiercią zwiedzić:
„W ubiegłym roku Jehowa zgotował mi bardzo miłą niespodziankę. Już od lat marzyłem o tym, żeby jeszcze raz odwiedzić Dom Betel – miejsce, gdzie spędziłem prawie 20 lat radosnej służby – i żeby na własne oczy obejrzeć rozwój, jaki się dokonał od roku 1935, kiedy zostałem wysłany jako sługa strefy. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że moje siły fizyczne nie pozwolą mi już pochodzić po Domu Betel i drukarni, nawet z pomocą laski. Toteż całkowicie już zrezygnowałem z nadziei oglądania Betel. Czy więc możecie sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy pewnego dnia listonosz wręczył mi list, w którym brat Knorr, prezes Towarzystwa, osobiście zapraszał mnie do odwiedzenia Domu Betel? A znając moją ułomność, dodał w swym zaproszeniu: »Mamy tu fotel na kółkach, z którego możesz skorzystać przy zwiedzaniu domu i drukarni«” (Strażnica Nr 7, 1968 s. 14).
Prawie do śmierci Barber zajmował się kolportowaniem literatury Towarzystwa Strażnica, rozsyłając ją pocztą do ludzi i instytucji:
„Obecnie osiągnąłem 96 lat i nie mogę już głosić dobrej nowiny od domu do domu. Służba Jehowy jest mi jednak tak samo droga jak zawsze, jeśli nie jeszcze bardziej. Od kilku lat rozsyłam regularnie co miesiąc 40 czasopism, a gdy pojawiają się wydania specjalne, staram się w miarę możności podwoić tę ilość. Stosuję przy tym taką metodę, że w książce telefonicznej odszukuję adresy osób mieszkających w naszym terenie i wysyłam im na maszynie pisany list, w którym daję im możliwie dobre świadectwo i wskazuję też na zalety czasopism Strażnica i Przebudźcie się! oraz nadmieniam, iż w załączeniu mają dla orientacji po jednym egzemplarzu z tych czasopism. Kiedy się ukazała broszura Krew, medycyna a prawo Boże, wysłałem po jednym egzemplarzu wszystkim moim krewnym, do wszystkich szpitali w okolicy, urzędników zarządu miejskiego oraz czołowych prawników i lekarzy. Ciągle jeszcze potrafię wygłosić wykład, ale ktoś musi mi pomóc przy wyjściu na podium. Mimo, że wzrok mnie coraz bardziej zawodzi, zdołałem jeszcze dokładnie przeczytać książki: „Upadł Babilon Wielki!” — panuje Królestwo Boże!” oraz „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i użyteczne”, jak również wszystkie sprawozdania z rocznika. Poza tym bieżąco czytam Strażnicę i Przebudźcie się! (...). Chociaż mam teraz 96 lat, słabo się trzymam na nogach i kiepsko widzę, to jednak nadal w miarę moich sił służę Jehowie, czerpiąc z tego zadowolenie i szczęście.” (Strażnica Nr 7, 1968 s. 13-14).
‘Zastępca prezesa’ zmarł w roku 1967, jak podano w angielskiej Strażnicy:
“HAPPY ARE THE DEAD WHO DIE IN UNION WITH THE LORD”
Few servants of Jehovah in modern times have had the precious privilege of devoting as many years to Jehovah’s service as did Richard H. Barber. He was personally well known to many of the older readers of this journal, and his life story, “Serving Jehovah Brings Happy Contentment,” appeared in its July 15, 1965, issue. In 1894, at the age of twenty-five years, he came in touch with the truth of God’s Word, accepted it at once and continued faithful until his death April 28, 1967, at the age of ninety-eight years and a few weeks, having devoted seventy-three years to Jehovah’s service. For a number of years Brother Barber served as a pioneer minister (colporteur) and as a traveling representative (pilgrim, zone servant) of the Watch Tower Society, and for some twenty years he served at the Society’s headquarters. As a fiery fighter for God’s truth he preached in nearly all the states of the United States, as well as all over Canada and, to a limited extent, in England and Scotland. Brother Barber still kept on preaching publicly when well in his nineties and had to be assisted to the platform, and as late as last December was still preaching by writing and mailing out Bible literature, no longer being able to go from house to house. We are confident that, as one of the “remnant” who survived to the second presence of the Lord, he, ‘while resting from his labors, has the things that he did go right with him’ as a partaker of the first resurrection. We rejoice at his happy meeting with his Lord and the rest of Christ’s body members who have entered into their reward.—Rev. 14:13; 1 Cor. 15:51, 52. (ang. Strażnica 15.06 1967 s. 384).