czasami ostrzeżenia rodzicielskie mogą przynieść nieco zabawny efekt
gdy miałem ok. 8-9 lat moja mama przestrzegła mnie że mam podchodzić bardzo nieufnie do sytuacji w której obca osoba próbuje zdobyć moje zaufanie i chce abym gdziekolwiek z nią poszedł; jeśli sytuacja wydarzy się w miejscu publicznym to mam zrobić nieziemską awanturę wzywać na pomoc milicję obywatelską prosić o pomoc przechodniów krzyczeć itd. obiecałem mamie że tak właśnie zrobię jakby co
po kilku miesiącach mama ze mną i dwójką moich braci pojechała na wczasy ale tato nie mógł nam towarzyszyć gdyż nie dostał w tym czasie urlopu; moja mama uznała że wczasy na koszt państwa (naszej rodzinie przysługiwała refundacja 100% kosztów gdyż rodzice mieli niskie zarobki) to fajna sprawa, ona sobie poradzi i dlatego pojechała nad morze sama z trójką dzieci w tym m.in. niepełnosprawnym Sebastianem
wówczas wyjazd nad morze oznaczał podróż pociągiem, turnusy zaczynały się we wszystkich ośrodkach w Polsce w tym samym dniu a władze Polski Ludowej nie organizowały większej ilości pociągów mimo że wiedziały o zwiększonej liczbie podróżnych; efekt był taki że gdy na peron wjeżdżał pociąg zdziczały tłum rozpychający się łokciami walczył o wtargnięcie do pociągu tratując osoby starsze chore i niepełnosprawne
moja mama z trójką dzieci stoi bezradnie na peronie i patrzy na to co się dzieje i zupełnie nie wie jak ma sobie poradzić
podchodzi do niej jakiś starszy człowiek i mówi: "ja pani pomogę", niech pani poczeka zaraz wejdę do pociągu i wywalczę dla Pani wolny przedział. Faktycznie poszedł, przeciskał się łokciami, torował sobie drogę parasolką dźgając nią co niektórych podróżnych i w ten sposób jakoś wcisnął się do pociągu, po chwili pokazał się w oknie jednego z przedziałów zawołała moją mamę która przez otwarte okno podała mu walizki, a następnie mi kazała czekać a sama z moimi braćmi poszła do tego pociągu; gdy oni już dotarli do celu życzliwy nieznajomy zaproponował "pani niech z dwójką dzieci tutaj strzeże zajętych miejsc a ja pójdę po trzeciego syna"; mama zgodziła się
ja cały czas czekam na peronie podchodzi do mnie jakiś nieznajomy i mówi "pójdziemy do mamy" a ja do niego "niech pan idzie precz bo wezwę milicję obywatelską" zobaczyłem jakiegoś kolejarza w mundurze i mówię "jakby ten dziwny pan mi nie dawał spokoju to niech pan dzwoni po milicję bo ja się boję"
sprawa pomyślnie się zakończyła gdyż nieznajomy beze mnie wrócił do pociągu do zajętego przedziału i siedząc w pociągu za zgodą mojej mamy dotrzymywał towarzystwa mojemu rodzeństwu a mama poszła po mnie na peron i razem z mamą wsiedliśmy do pociągu; nieznajomy był tak zapobiegliwy że w pociągu zawołał konduktora i poinstruował go że za chwilę do pociągu będzie wsiadać trzydziestoletnia kobieta z niepełnoosprawnym synem i on (konduktor) ma dopilnować aby ludzie zrobili nam przejście; tym sposobem cudem znalazłem się w przedziale w pociągu jadącym na wakacje
w tamtych czasach nie było telefonów komórkowych więc całą historię mama opowiedziała ojcu dopiero po powrocie do Karpacza; tato pochwalił mnie że na peronie zachowałem się właściwie i na przyszłość powinienem zrobić dokładnie to samo (być tak samo nieufny) gdyż z tego że raz moja mama spotkała życzliwego nieznajomego nie wynika że w przyszłości w podobnej sytuacji nie pojawi się jakiś zboczeniec
- tato a co to znaczy zboczeniec?
- nieważne synku, ważne że zrobiłeś dokładnie to co mama Tobie kazała kilka miesięcy temu
- ale kto to jest zboczeniec?
- zboczeniec to inaczej bardzo zły człowiek
- aha