Poza wskazanymi, przez autora wątku, walorami listu to chciałbym się wypowiedzieć w następujący sposób.
Autor listu, czyli jakiś NO, powinien zwyciężyć w konkursie "sprawne systemy motywacyjne w organizacji non profit".
To jest facet, któremu należy się auto i kieszonkowe. Nie wiem, kto to, więc nie wiem, czy on taki edukowany w marketingu, czy szkolenia w WTS tak podziałały, czy sam trochę mózgiem poruszał., albo podpatrzył... Tak czy inaczej, on odniesie na swoim terytorium sukces. Oby był za to opłacony.
Bo jak się zorientuje, że poci się za free, to zmieni firmę. Chyba, że wierzy - a fanatyzm religijny potrafi utrzymać przy życiu każdą bakterie.
Końcówka (po 27 akapicie/punkcie) jest ciekawa. Facet dostrzegł coś, o czym inni mówili wcześniej, ale to się w BO, ani wujkom z GB nie podobało. Chodzenie w skrajności nie jest dobre. Nagle wyhodowali społeczność, która nie umie się umawiać. Czyli przychodzą na zbierki i jak robokopy idą z odgórnie przydzielonym. Wcześniej hodowano społeczność z innej skrajności - czyli masz się umawiać, nawet na zbierki. I to społeczeństwo nie wiedziało, co to praca grupowa i po cholerę zbierki. Trzeba było im nowe listy wydrukować i wdrożyć mądre rady. Dlatego dla tego nowego społeczeństwa pewien cwany myśliciel przewidział (zasugerował) 30 zbierek w miesiącu. Przecież te barany sobie nie poradzą z umawianiem.
Zarządzanie skrajnościami też jest dobrą taktyką. Zwłaszcza, że pracownicy są darmowi. Właściwie, jak znajdę odpowiednią uczelnię, to se licencjata z 'motywacji w non profit, na podstawie wybranego przedsiębiorstwa o nazwie JW' machnę.
Już czuję sukces!