jako młoda osoba a jeszcze nie ochrzczona miałam zupełnie inny obraz przedstawiany samego ciała kierowniczego.Ja też miałem inne wyobrażenie CK. Myślałem, że jest to rzeczywiście kanał łączności, a wszelkie artykuły pisane są po dogłębnej analizie PŚ i pod wpływem DŚ. A tu taki kwiatek, który powalił mnie na kolana. Naprawdę doznałem wstrząsu mózgu.
Rozdz. 5 – Kryzys sumienia
,,Większość Świadków Jehowy wyobraża sobie sesje Ciała Kierowniczego jako spotkania ludzi, którzy wiele swego czasu spędzają na intensywnym studiowaniu Słowa Bożego. Myślą, że schodzą się oni razem, aby w pokorze rozważać, jak mogliby lepiej pomóc swym braciom zrozumieć Pismo Święte, albo żeby przedyskutować, w jaki konstruktywny i pozytywny sposób można by zbudować ich w wierze i miłości – cechach motywujących szczere, chrześcijańskie działanie. Myślą, że dzieje się to w trakcie spotkań, na których dyskutanci odwo-łują się zawsze do Pisma Świętego jako do najważniejszego, ostatecznego i najwyższego autorytetu. Tymczasem – jak zauważyłem – członkowie Ciała Kiero-wniczego wiedzieli lepiej niż ktokolwiek inny, że artykuły Strażnicy, opisujące stosunki między korporacją a Ciałem Kierowniczym, przedstawiają obraz daleki od rzeczywistości. Członkowie Ciała Kierowniczego – lepiej niż ktokolwiek inny – wiedzą również, że obraz nakreślony w poprzednim rozdziale znacznie różni się od rzeczywistości".
,,Wielu członków Ciała Kierowniczego będąc zajętych tak wieloma sprawami przyznawało, że na studium Biblii pozostaje im niewiele czasu. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że przeciętny członek Ciała nie spędzał na takim studium więcej czasu niż tzw. „szeregowy członek”, a czasem może nawet mniej".
,,Przy paru okazjach planowane, czysto biblijne dyskusje dotyczyły głównie omówienia artykułu lub artykułów do Strażnicy, które ktoś przygotował, a które budziły pewne wątpliwości. W tych przypadkach regularnie zdarzało się, że chociaż spotkanie było zapowiedziane na tydzień lub dwa wcześniej, Milton Hen-schel, Grant Suiter lub inny członek tego właśnie Komitetu czuli się w obowiązku powiedzieć:
„Miałem czas, aby przejrzeć to tylko pobieżnie – byłem tak zajęty”. Nie było powodu wątpić w prawdziwość ich słów. Przychodziło mi jednak na myśl pytanie:
jak z czystym sumieniem mogą oni głosować za przyjęciem ma-teriału, skoro nie mieli oni czasu na przemyślenie jego treści, na zbadanie, co Pismo Święte mówi na ten temat? Materiał raz opublikowany, miał być uznany przez miliony ludzi za „prawdę”. Która ze spraw papierkowych mogła być w takiej sytuacji ważniejsza?"
I jeszcze jedno w samym CK osobami dobrze zaznajomionymi z PŚ był R. Franz oraz jego wuj. To mną też wstrząsnęło. Reszta ja powyżej.