Ja też obejrzałam. Wszystko takie smutne, szare, jak listopadowy wieczór. Młode dziewczyny, bez spontaniczności, bez werwy, jak roboty. Sztywny plan dnia, nie ma w nim miejsca na cieszenie się życiem. Matki nie polubiłam, na wskroś przypominała moją. Jej sposób mówienia, odwoływanie ciągłe, aż do znudzenia, do świadkowskich wierzeń. Moja czyniła to samo, nie można było poruszyć żadnego tematu, żeby nie skończyło się na wiadomej, jedynej słusznej konkluzji.
Podobne mam odczucia, że zbyt wiele niedopowiedzeń np. nie pokazano akcji w szpitalu. Sposób randkowania też niewiarygodny, wszak czułości, całowanie dopiero po zaręczynach są dozwolone. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, jak starsza siostra, wykluczona, wchodzi dopiero na zebranie po modlitwie. Nie kojarzę tego zwyczaju, czy są takie zalecenia?
To jak matka je osobno, interpretując dosłownie werset "nawet z nimi nie jadajcie" to już w ogóle jest paranoja. Przychodzi do niej, a zachowuje się jak obłąkana. Nieostra granica między tym, żeby kontaktować się tylko w nagłych wypadkach z wykluczonym w rodzinie, a następnie spowiadać się z tego jakimś obcym ludziom, rozliczających, czy było to zasadne. Zobaczenie tego z boku drastycznie trzeźwi.
Ciekawie pokazane oczami osoby zbanowanej, jak musi czuć się odrzucona i to w imię miłości. Gdzie ta miłość? Obsceniczny ostracyzm, jak do trędowatego, albo niewidzialnego. Matka mówi, że ją kocha, ale nie jada z nią. Wmawia jej, że to jej wina, że jej córka, będąca niemowlęciem zginie.
Najgorsze jednak, że jak ktoś zaczyna po prostu myśleć, zadaje nurtujące go, nie wywrotowe pytania od razu jest niepokorny, ten zły. Albo wejdziesz w ramy, albo wypad, nie masz prawa myśleć, pytać, analizować. Nawet jeśli jest to logiczne.