Veni, vidi, vici
Co Wam powiem, ale Wam powiem, że ta akcja w Gdańsku była genialna!
Ludzie idący rano na kongres przechodzili obok stojaków z plakatami i czytali je! Niektórzy tylko tytuły, inni zatrzymywali się na chwilę żeby przeczytać więcej.
Nie widziałam, żeby odwracali wzrok w drugą stronę.
Były takie osoby, które podchodziły żeby porozmawiać - zarówno ludzie "ze świata" jak i sami Świadkowie! Co prawda ci "prawdziwi" Świadkowie nie podchodzili tłumnie, aby rozmawiać... bo przecież ryzykowali, że ich ktoś zobaczy. Ale kilka osób się przewinęło.
Oprócz tego przychodzili inni "odstępcy", aby się przywitać, porozmawiać.
Ruch był spory, zatem liczbę osób, które przyszły pokrzepić członków manifestacji trudno nawet oszacować.
Ponadto to co było najbardziej zaskakujące.... ludzie ze Zgromadzenia zamiast posłusznie siedzieć w budynku na przerwie, wylegali na zewnątrz. I jakoś tak "przypadkiem" szli w stronę manifestujących, siadali na ławeczkach nieopodal.... znaczy się SŁUCHALI!
Już sam fakt, że stanął tam mały namiot był dla nich zapewne intrygujący i pewnie chcieli posłuchać co to za jedni tam się pojawili.
Zatem wszelkie poprzednie dyskusje o nieskuteczności akcji, bo manifestujących mało... mogę skomentować następująco: bla, bla, bla, bla. Niech się w tej sprawie wypowiadają ci co BYLI i WIDZIELI na własne oczy akcję, a nie ci którym się WYDAJE jak było.
Spotkanie po manifestacji to przeżycia niezapomniane! Ileż to ja cennych osób poznałam! Z "odstępcami" przy jednym stole jadałam!
A jedzonko wyśmienite!
Tego się nie da opowiedzieć - tej atmosfery... kto nie był może tylko obejść się smakiem!
Spełniło się też moje marzenie o poznaniu Roszady!
przy okazji zdradzę Wam w sekrecie, że przybył przygotowany... z torbą podróżną wypełnioną wszelaką literaturą!
Pozdrawiam wszystkich tych którzy byli i tych którzy nam kibicowali!