Od wielu lat nie spotkałem się z sytuacją przekazywania notatek z głoszenia innemu głosicielowi. Takie praktyki pamiętam z lat 90-tych, później je zarzucono, sugerując, że głosiciel nie powinien być "uprzedzony" notatkami innych osób. Chyba nigdzie w publikacjach po 2000 roku nie znajdzie się wskazówek o przekazywaniu notatek innym osobom, a jeśli nawet to w ostatnich latach zwracano uwagę by tego nie robić, podobnie jak na to, by notatki miały charakter osobisty (nie korzystać z żadnych "formularzy", stworzonych przez inne osoby) - te zalecenia kierowano ustnie, więc nie podeprę się źródłem
Brak zgody na odwiedzanie to w zapiskach data ostatniej wizyty i nr domu/mieszkania. Korzystałem ze szkolenia RODO w pracy i pod dane osobowe podlegają dane umożliwiające jednoznaczne przypisanie do osoby. W powyższym wypadku nie notuje się nawet, kto sobie nie życzy wizyt (a często jest to na zasadzie "zapiszcie sobie i nie przychodźcie") tylko nr lokalu - nie wydaje mi się, żeby to były dane osobowe, ale oczywiście mogę się mylić. Gdyby przy nr lokalu dopisywać np. "mężczyzna lat ok 50", może byłoby to bardziej wątpliwe, ale przy tym minimalnym zapisie data i nr mieszkania trudno mówić o danych osobowych. Rykoszetem wszyscy domownicy mają przez jakiś czas spokój od wizyt, a dodatkowo często następuje domniemana zgoda na odnotowanie tego faktu - albo żąda tego domownik, albo głosiciele informują, że odnotują życzenie nieodwiedzania, które będzie przekazywane kolejnym głosicielom, którzy będą odwiedzać ten teren,na co domownik przystaje.
Nie jestem fachowcem w dziedzinie RODO, tym bardziej nie wiem, czy wszędzie w zborach robi się tak, jak opisałem powyżej, ale jeśli tak to wygląda, to notatki mają charakter osobisty, a informacje związane z brakiem zgody na odwiedzanie nie podlegają pod RODO. Jeżeli jest inaczej, z chęcią przeczytam fachowy i kulturalny komentarz.