Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Historia jednego z Świadkowych Patriarchów  (Przeczytany 2187 razy)

Offline O Yeah Bunny!

Historia jednego z Świadkowych Patriarchów
« dnia: 23 Czerwiec, 2018, 18:29 »
Historia prawdziwa

Był mężem i ojcem pięciorga dzieci. W drabinie WTS wspiął się wysoko. Jako "wspaniały" nadzorca, starszy zawsze lubił udzielić niegrzecznym dzieciom na sali stosownego 'biblijnego' skarcenia. Będąc "wspaniałym" pasterzem otrzymywał wiele przywilejów. Jako przykładny głosiciel, pionier lubił poświęcać czas innym ludziom i im głosić, czasem odbywało się to kosztem rodziny, w szczególności dzieci. Lubił grać na gitarze.
Ona była zawsze mu uległa, przecież nie znosił sprzeciwu. Dzieci musiały być mu posłuszne, musiały. Najpierw rok po roku, przyszła trójka z nich. Nie używał antykoncepcji bo to grzech w tamtych czasach. Dzieci chodziły jak w zegarku. Gdyby użyły tak nikczemnego słowa jak "nie", za ścianą wisiał "dr Paskowski". Znały go dobrze. Zawsze był aktywny, gdy chciały wyrazić swoje odmienne stanowisko. Nie mogły.  "Dr Paskowski" uaktywniał się w ich chorobie. Niestety często chorowały. Czasem "dr Paskowski" udzielał porad publicznie. Terapia ta dla nich trojga była najbardziej bolesna, ale przecież trwało to krótką chwilę...
"Dr Paskowski" nie był psychiatrą, ani psychologiem. Nie potrafił ocenić jak ta terapie odbije się na psychice jego trojga małych pacjentów za jakich czas. On w wieku dwudziestu paru lat oddał się kobiecie będącej prawie 20 lat starszej od niego, mimo że miała córkę prawie w jego wieku. Ona starsza oddała się już wcześnie, wiedząc jaki ciężar będzie na sobie nosić i jakie będzie to brzemienne w skutkach, ona młodsza oddawała się nie jednemu. Niestety "dr Paskowski" nie potrafił leczyć ran, które sam zadawał.
Po pewnym czasie przyszła kolejna dwójka dzieci. W dalszym ciągu antykoncepcja była grzechem. Tym razem Patriarcha rodu, zapomniał o swoim przyjacielu  "dr Paskowskim", nie wpuszczał już go do domu. Nowemu "dr Pobłażliwemu" przyglądała się trójka ze starszego rodzeństwa z zazdrością, a nawet z zawiścią. Nowy dr zagościł w domu na stałe.
Nasz wspaniały bohater, "wspaniały pasterz" stracił kontakt ze swoimi pociechami, zarówno leczonymi przez "dr Paskowskiego" jak i tymi, które były poddawane "dr Pobłażliwemu".
Żona Patriarchy rodu nigdy nie porozmawiała z nikim, że w ich domu gościł profesor "dr Paskowski". Sama z resztą była poddana nie znoszącemu sprzeciwu mężowi. On zawsze jej przypominał jakim dobrym lekarzem jest Pani dr Rózga Karności Prz 23:13-14.


« Ostatnia zmiana: 23 Czerwiec, 2018, 18:45 wysłana przez O Yeah Bunny! »


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Historia jednego z Świadkowych Patriarchów
« Odpowiedź #1 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 20:34 »
Jatiw- O Yeah Bunny
Świetny "dziełko''
Masz talent, następny autor na Forum.
Napisz kolejną część o "dr Paskowski " i "dr.Pobłażliwemu" czekam z niecierpliwością  :) :)


Offline O Yeah Bunny!

Odp: Historia jednego z Świadkowych Patriarchów
« Odpowiedź #2 dnia: 24 Czerwiec, 2018, 15:15 »
Historie prawdziwe, do tego nie trzeba nic dodawać, samo się interpretuje. Zrobimy co w naszej mocy, aby ujrzały światło dzienne...


Offline O Yeah Bunny!

Odp: Historia jednego z Świadkowych Patriarchów
« Odpowiedź #3 dnia: 26 Czerwiec, 2018, 18:26 »
Historia prawdziwa epizod 2

Był słoneczny dzień tego dnia. Patriarcha "wspaniały pasterz" był jak zawsze chętny do udzielania stosownych "rad". Niestety cała trójka pociech nie była w zasięgu jego ręki i w zasięgu jego przyjaciela "dr Paskowskiego". Dzisiaj nie miały przecież zaplanowanej wizyty lekarskiej. Trudno było ją zaplanować, zwłaszcza, że były poza zasięgiem jego i doktora wzroku.
"Wspaniały pasterz" czuł dzisiaj jakieś niezadowolenie, lekko był poddenerowowany, nie do końca świadomy powodu.
Jego pociechy spędziiy cały dzień w słońcu na rowerze, oddając się posłudze wędrownych, rowerowych głosicieli. Po 55 km jazdy na rowerze nie przewidywali, że i w tym dniu jedno z nich będzie miało wizytę u "dr Paskowskiego", a już na pewno nie przewidzieli, że odbędzie się ona publicznie.
Słońce zachodziło. Byli szczęśliwi, bo przecież poświęcili ponad 7 godzin na służbę. Mimo ogromnego zmęczenia, spływających kropel potu świadczących o natężeniu słońca i wysiłku, pedałowali ile sił w nogach, aby opowiedzieć o wspaniałej pracy, którą wykonali na rzecz WTSu. Czekali na nich ich  najlepsi przyjaciele z rozpalonym ogniskiem, kiełbaskami i gitarą. Ich Patriarcha przecież też lubił grać na gitarze. Dzień ten mógł się tylko pięknie zakończyć.

Mieli wrócić o 14, była 17:30. Nikt z trójki pociech nie przewidywał, że w stodole czekał już na jednego z nich ich psychoterapeuta "dr Paskowski", nie mogli tego przewidzieć, bo jeszcze nigdy nie opuszczał on ich domu...
« Ostatnia zmiana: 26 Czerwiec, 2018, 18:33 wysłana przez O Yeah Bunny! »