a czy są tu osoby które mają podobną sytuację? Nadal uczestniczą w życiu zborowym a duchowo są już wybudzeni? A zwłaszcza muszą kryć się ...nawet przed własnym współmałżonkiem...?
Ja przez jakiś czas tak czyniłem, ale nie uda mi się to zbyt długo.
Tak jak wiele osób pisało - za bardzo raziło mnie słuchanie kłamstw i głupot z mównicy, oraz jawna psychomanipulacja, które większość łykała i przyjmowała jak prawdy objawione, pochodzące prosto od Boga.
Nie potrafiłem też chodzić do służby i świadomie okłamywać i oszukiwać ludzi, nakłaniając ich do słuchania kłamców z CK.
Przez długi czas ukrywałem się ze swoimi odkryciami i przemyśleniami (pracowałem u świadka, po 25 latach w orgu praktycznie nie miałem innych znajomych), ale też nie udało mi się to zbyt długo, i zacząłem napominać niektórym o swoich odkryciach.
Moja żona też była takim betonowym świadkiem - nawet słowa Jezusa, czy inne wersety z Biblii traktowała jako "herezje" gdy nie były zgodne z tym co obecnie podaje "niewolnik", i absolutnie nie chciała ich słuchać, a co dopiero przyjąć, czy przemyśleć.
Ale wszystko to kwestia czasu - nie walczyłem, tylko zadawałem pytania, nie czekając na odpowiedzi, czytałem ciekawe wersety, nie kłócąc się co do ich zrozumienia, podawałem pewne fakty, nie oczekując reakcji czy komentarza.
Oczywiście nie za często, i niezbyt napastliwie.
Po kilku latach - córka nawet nie chce słyszeć o świadkach, uważa ich za podłą sektę i widzi cały fałsz i obłudę, a żona - na zebrania praktycznie nie chodzi, w kongresach nie uczestniczy, i sama , bez żadnych zachęt a tym bardziej nacisków zaczyna szukać i dociera do prawdziwych informacji na temat organizacji i jest mocno oburzona fałszem i zakłamaniem (ostatnio w dzień zamyka się w sypialni, i ogląda filmiki na youtube o orgu - wiem że to nie ładnie z mojej strony, ale przez przypadek ją na tym przyłapałem
).