Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Brat Bogumił - the series  (Przeczytany 86510 razy)

Offline Ekskluzywna Inkluzywność

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 371
  • Polubień: 4111
  • Kronikarz Brata Bogumiła
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #315 dnia: 07 Październik, 2018, 14:37 »
Gdybyś kiedykolwiek zdecydował się na wydanie tego drukiem, chociażby w postaci e-booka, z pewnością bym kupiła.

Być może kiedyś tak zrobię. Ale najpierw musiałbym zakończyć całość + nanieść poprawki i korektę na wszystkie dotychczasowe epizody, zanim zaproponuję komukolwiek wydawnictwo za pieniądze.

Co Ile beda nowe odcinku??

Odcinki będą nieregularnie, zależnie od czasu i natchnienia, bo nie chcę sobie narzucać żadnego reżimu twórczego. Następny w nadciągającym tygodniu. Jeśli chcecie być na bieżąco, monitorujcie wątek.


Offline Ekskluzywna Inkluzywność

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 371
  • Polubień: 4111
  • Kronikarz Brata Bogumiła
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #316 dnia: 07 Październik, 2018, 21:57 »
Brat Bogumił – sezon 2

Epizod 1

I.

„Czego on może ode mnie chcieć o tej porze?” - zastanawiał się z frasunkiem Maciej Kundelek, pedałując przez miasto zakorkowane samochodami ludzi powracających z pracy do domów. - „Oj, nic dobrego z tego nie wyniknie, jeszcze nigdy nie wyszedłem dobrze na zaproszeniu do mieszkania Bogumiła. Ciekawe co tym razem wymyślił: czym będzie straszył albo czego wymagał? Muszę się jakoś wreszcie wyrwać z tego poddańczego położenia”.
Zaparkował rower przed blokiem, przypiął zabezpieczeniem antykradzieżowym, po czym niechętnie ruszył na niespodziewanie spotkanie.
Bogumił otworzył mu w białej, podziurawionej i powyciąganej podkoszulce z żółtawymi odbarwieniami pod pachami oraz w spodniach malarskich pokrytych różnobarwnymi plamami. Wyglądał niczym robotnik, który przeprowadza gruntowny remont mieszkania w wysłużonym odzieniu roboczym.
- Do łazienki, migiem! - rozkazał –  Mamy robotę!
Maciej nalegał jednak na choćby kilka słów wyjaśnień.
Okazało się, że należąca do sąsiedniego zboru młodziutka siostra Lucyna - której perypetiami podczas poznawania Prawdy i związanym z tym sprzeciwem rodziny, przez parę ostatnich miesięcy żyło kilka pobliskich zborów - w weekend uległa groźnemu wypadkowi samochodowemu i obecnie leżała w szpitalu, gdzie ponoć groziła jej poważna operacja. Szczegóły były nieznane, bowiem żaden Świadek Jehowy - wliczając w to przedstawicieli komitetu łączności ze szpitalami - nie zdołał do niej dotrzeć. Przeciwna Prawdzie rodzina postarała się nawet o ochroniarzy broniących dostępu do sali w której leżała. Zachodziło niniejszym niebezpieczeństwo, że dziewczynie zostanie podana ratująca życie transfuzja krwi!
- Musimy temu zapobiec, Macieju! -  gorączkowo perorował Bogumił.
- Ale jak, Bracie Bogumile? Skoro jej własny zbór nie dał rady, skoro komitet nie dał rady, to gdzie my tam potrzebni, co my możemy?
- Starsi z jej zboru to nieudacznicy! Sytuacja jest wyjątkowa i wymaga wyjątkowych, nieszablonowych działań. Nie możemy zostawić bez duchowego wsparcia siostry stojącej przed potencjalnie największą próbą wiary w jej życiu! A skoro nie da się jej odwiedzić po dobroci, trzeba będzie użyć podstępu, zwłaszcza że zdołałem się już dowiedzieć gdzie dokładnie leży!
- Bo ja wiem, bracie Bogumile, a nie jest to aby niezgodne z prawem?
- Co niezgodne z prawem: współwyznawczynię odwiedzić w szpitalu? Z czyim prawem niezgodne: „cezara”? Wyraźnie zostało powiedziane, że prawo boże stoi ponad cesarskim! No, nie ociągaj się, spodnie ściągaj i właź do wanny. Bluzę możesz w sumie zostawić, żeby ci za zimno nie było.
Chcąc nie chcąc, Maciej ściągnął spodnie i ułożył się w wannie.
- A teraz ci powiem co zrobimy – kontynuował Bogumił – Widzisz tu we wiaderku rozrobiony gips? Obandażujemy ci zaraz nogę do kostki, następnie ją zagipsujemy, wysuszymy suszarką do włosów i jutro rano będziesz pacjent jak trza! Tu zobacz co jeszcze dla ciebie przygotowałem: dwie kule ortopedyczne. Pożyczyłem dziś rano od siostry Kazimiery, jej nie będą potrzebne, bo ona w domu już tylko leży. Bardzo się ucieszyła na mój widok, stwierdziła że od pół roku nikt ze zboru jej nie odwiedzał…W każdym razie: jak rano gips wyschnie, to nauczysz się chodzić z tymi kulami, a następnie jedziemy od razu do szpitala. Ja przebiorę się w to – Bogumił ściągnął z wieszaka i ubrał rzeźniczy fartuch z przypiętą do niego plakietką  – i będę udawał lekarza.
- Ale Bracie Bogumile, to nie jest plakietka lekarska, tylko kongresowa!
- Dla wprawnego oka to faktycznie są plakietka kongresowa i fartuch rzeźniczy, ale nam tu nie chodzi o zwracanie na siebie uwagi, nam chodzi o błyskawiczną akcję teokratyczno-dywersyjną, przeprowadzoną na froncie Tego Systemu Rzeczy! Będzie tak: idziemy razem niespiesznie korytarzem w kierunku sali gdzie leży siostra Lucyna, ja nieco z przodu, ty za mną. W momencie gdy zrównujemy się ze strażnikami, wywracasz się z krzykiem i padasz na ziemię, odgrywając scenkę cierpienia i nieporadności, co zresztą zaraz przećwiczymy. W efekcie wszyscy dookoła, wliczając w to strażników, ruszą ci na pomoc, bo to instynktowna reakcja ludzka na widok nagłego wypadku. A ja korzystając z owego bałaganu i nieuwagi wślizgnę się do sali i udzielę naszej siostrze niezbędnego wsparcia duchowego. Wszystko jasne?!
- A co jeśli ona leży nieprzytomna albo pod narkozą i nie da się z nią rozmawiać?
- To nie ma znaczenia, widziałem program w telewizji, że ludzie w śpiączce też słyszą co się do nich mówi. Być może finalnie zdziałamy niewiele, ale zawsze lepsze to niż nic. Nie będę na sądzie przed Jehową szukał wytłumaczeń dla własnej bezczynności, zostawiam to innym. Bogumił Kozioł był, jest i pozostanie człowiekiem czynu!
Po czym przystąpił do doprawiania Maciejowi gipsowej nogi.

II.

Justyna Bobkowska zniosła ze strychu zakurzone pudełeczko wypełnione pamiątkami z dzieciństwa. Czego tam nie było: miś pluszowy z wielokrotnie przyszywanymi guzikowymi oczkami na którym uczyła się posługiwać igłą i nicią, bo „trzeba przeprowadzić operację i przywrócić mu wzrok!”; zestaw kolekcjonerskich karteczek, ciuszki po jej pierwszej Barbie, którą ojciec przywiózł zza granicy; wreszcie pośród tego całego nostalgicznego rozgardiaszu jej wzrok przykuła niepozorna pomarańczowa gumka do włosów. Jedyny pozostający jej własnością przedmiot niezaprzeczalnie związany z osobą Damiana Pawia.
Pamięta to jak dziś: narzekała, że się jej gumka zgubiła i włosy rozplotły, a on zaraz poszedł do kiosku i kupił nową. Nawet własnoręcznie pomógł z powrotem koński ogon zapleść, a dumny taki z siebie przy tym był, iż dałaby głowę, że w owym momencie oczyma wyobraźni widział już ich dwoje na ślubnym kobiercu.
Jeśli zaś o jej nastawienie chodzi, to cóż, zawsze kręciło się wokół niej przynajmniej kilku młodych braci, których intencje z upływem czasu stawały się coraz poważniejsze. Ostateczną decyzję podjęła kierowana nie tyle chwiejnym i zwodniczym uczuciem romantycznym, co rozwagą i pragmatyzmem, na co niebagatelny wpływ miały sugestie i przykład jej matki. Justyna zdecydowała się na Pawła Bobkowskiego, dobrze rokującego zawodowo młodzieńca, któremu pod względem fizycznym również niczego nie brakowało. Przez te wszystkie lata uważała, że biorąc pod uwagę okoliczności, dokonała najlepszego możliwego wyboru matrymonialnego. Wcześniej spławiła rozczarowanego Damiana, cieszącego się już w zborze powszechną opinią niepraktycznego romantyka o dwóch lewych rękach do roboty, który najlepiej by zrobił starając się w pierwszej kolejności o sprawy duchowe i służbę w Betel, bo z ekonomicznego punktu widzenia nic już z niego nie będzie.
Lata mijały, a ona zajęta codziennym życiem i własnym małżeństwem całkowicie zapomniała o młodzieńczym adoratorze. Podobno wyjechał za granicę, później wrócił do kraju i zaczął kręcić własny biznes oraz równocześnie starać się o przywileje w Organizacji.
 Aż wreszcie zobaczyła go z rok temu w telewizji lokalnej, podczas dyskusji poświęconej suplementom diety. Już wtedy zrobił na niej wrażenie swoim stylem, opanowaniem i emanującą męskością postawą, tak bardzo kontrastującą z tym co pamiętała sprzed lat. Dorósł i dojrzał niczym wino, podczas gdy jej mąż od czasu kryzysu zborowo-firmowego stopniowo kwaśniał niczym ocet. Jakby tego było mało, ostatnio w radiu hulała w najlepsze reklama sieci aptek Damiana „Pełnia zdrowia”, deklamowany do dźwięków kojącej melodyjki tekst, który tak leciał:

Sraczkę masz?
W pryszczach twarz?
Gorączki, katary, zajady?
Śmierdzące intymne sprawy?
Migiem do naszej apteki!
Do apteki po leki!
Od „Pełni Zdrowia” jesteś niedaleki!


Tak to się jej wbiło w pamięć, że ani się obejrzała, a sama zaczęła nucić reklamę podczas wykonywania monotonnych codziennych obowiązków, których wraz ze spadkiem zamożności męża wciąż przybywało.
A teraz trzymała w dłoniach gumkę do włosów sprzed lat. Przedmiot od niego: właściciela prosperującej sieci aptek i mówcy kongresowego. Człowieka, który niegdyś był w niej szaleńczo zakochany i po którym została zaledwie ta jedna przepełniona nostalgią pamiątka. Naraz nabrała ochoty, by ponownie zapleść sobie włosy w końską grzywę.

III.

Bogumił wyłączył suszarkę i z uznaniem ocenił kształt i stan gipsowej łuski.
- No, do rana powinno być perfekt. A teraz poćwiczmy ekspresję nagłego cierpienia: musisz w sposób przekonujący zagrać ból fizyczny i bezradność. No, jęknij, zobaczymy jak ci to wychodzi.
- Ała, jak boli – powiedział bez przekonania zachmurzony Maciej, któremu nie uśmiechało się spędzić wieczora i noclegu w mieszkaniu Bogumiła.
- Mocniej musisz akcentować, ty tam na glebę padniesz, kule ci z rąk wylecą, nogę w gipsie sobie obtłuczesz, włóż w ten wrzask trochę serca, bo będziemy mieć tylko jedną szansę!
- Ała, k****, jak boli, na pomoc, jestem taki bezradny!
- No, lepiej teraz, czuć przekonanie w głosie. Co prawda nie popieram takiego słownictwa, ale w tej sytuacji rzucenie mięsem faktycznie może zrobić efekt. I pamiętaj żeby się tam rozpłaszczyć, żeby kule poleciały na boki, odpowiednia mowa ciała to będzie połowa sukcesu!
- Bracie Bogumile, nie żeby coś, ja się na wszystko zgadzam, rano pojedziemy, ale może mógłbym się już powoli zbierać do domu…
- Absolutnie nie ma żadnego powrotu do domu! Czym w ogóle przyjechałeś?
- Rowerem.
- No, to tym bardziej: jak ty byś miał z nogą świeżo w gipsie na rowerze jechać?! U mnie zostaniesz na noc. Rano pojedziemy do szpitala, a do południa będziesz miał już gips zdjęty i będzie po sprawie.
- No to w takim razie nie mógłbyś mi chociaż sofy w salonie rozłożyć, żebym się w miarę komfortowo przespał?
- W salonie, mówisz...A nie mógłbyś tu się kimnąć, skoro i tak już leżysz? Gips jeszcze niepewny, nie chciałbym abyś się do rana za dużo ruszał, najlepiej wcale. Zaraz cię tu urządzimy, będziesz miał komfort: radyjko turystyczne przyniosę, telewizorek na baterie, może herbaty byś się napił, kanapkę zjadł?
- No niby bym się napił, ale co jeśli w tym świeżym gipsie sikać mi się zachce?
Bogumił rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie:
- Jakby nie patrzeć, jesteś teraz w wannie, no nie?

IV

- Zachariaszu, czytałeś może dzisiejszy Tekst Dzienny?
Zachariasz westchnął, ponieważ było to jedno z tych pytań, na które brak dobrej odpowiedzi. Powiedzieć „tak” oznaczało wdać się w dyskusję na temat jego treści. Powiedzieć „nie” oznaczało wspólne odczytanie Tekstu plus dyskusję na temat jego treści. Wynikało z tego, że opcja „tak” była nieco lepsza, jednak nadal pozostawała zaledwie w sferze mniejszego zła. Postanowił zmienić temat.
- A ty, Zuza, przygotowana na pierwsze zajęcia z socjologii?
- To pierwsze zajęcia, więc nie ma być do czego przygotowaną. Ale odnoszę wrażenie, że to świetna okazja by dać przed całym rokiem świadectwo i zaprezentować się jako Świadkowie Jehowy, nie uważasz? W końcu to nauka o grupach społecznych, a Świadkowie Jehowy to jedno z największych wyznań w tym kraju. Nie wiem jak ty, ale ja odczuwam radosną ekscytację na samą myśl, że będę mogła dać świadectwo własną postawą i przyznać się publicznie do Jehowy!
W odpowiedzi Zachariasz coś tam niewyraźnie wymamrotał. Postanowił, że jak tylko Zuza otworzy na zajęciach mordę, to on natychmiast wymknie się do kibla i będzie tam siedział z dziesięć minut, aż minie pierwsze wrażenie. Co prawda pod nieobecność i tak zostanie przez nią zdemaskowany jako Świadek Jehowy, ale może chociaż uniknie udziału w cyrku, który będzie ona przez ten czas odstawiać. Znów miał do wyboru zaledwie mniejsze zło. 
I faktycznie. Profesor sprawdził obecność, przedstawił się, opowiedział pokrótce na czym polega dziedzina którą będzie wykładał studentom, ustalił sprawy organizacyjne, po czym zapytał czy ktoś ma jakieś inne pytania albo uwagi.
Zachariasz – siedzący na końcu sali podczas gdy Zuzanna zajmowała pierwszy rząd - czujnie obserwował czy wykonuje ona jakieś ruchy. Gdy tylko jej dłoń powędrowała w górę, z szybkością jaszczurki wymknął się do toalety.
Siedział teraz na sedesie, zafrasowany i markotny, czując jak obecność Wścibińskiej wysysa radość z jego dopiero co rozpoczętego studenckiego życia. A taki był szczęśliwy z przyjęcia na te studia! Większą radość czuł chyba tylko wtedy, gdy po zborze rozniosło się, że Brajan Ogier uciekł zagranicę i nie ma z nim kontaktu, a Sara Dajska została sama na wykluczeniu, i to jeszcze z brajanowym bękartem na rękach! Satysfakcja rozpierała wówczas Zachariasza: wprawił w ruch młyny zemsty, a los dokonał reszty. Ale była to już satysfakcja miniona, wyblakła. Jej miejsce zajęły bieżące bolączki, a największemu spośród nich było na imię: Zuzanna.
Zerknął na zegarek: minęło już piętnaście minut. Z westchnieniem ruszył na powrót do sali. Z początku układało się nawet nieźle, nikt nie zwrócił na niego uwagi, profesor coś tam opowiadał, studenci słuchali albo notowali. Problem powstał jednak pod koniec zajęć, gdy profesor oznajmił, że pani Zuzanna i pan Zachariasz przedstawią na następnych zajęciach odczyt o religii Świadków Jehowy, bo mniejszości religijne to bardzo ciekawy temat, na którym można oprzeć całą serię wykładów. Podziękował też Zuzie za inspirację i gotowość do przygotowania kolejnych zajęć, co jest inicjatywą godną pochwały!
Zachariasz schował twarz w dłoniach.

V.

Odziany w rzeźniczy fartuch Bogumił zaparkował Poloneza nieopodal szpitala. Wysiadł i podał Maciejowi kule. Razem ruszyli niespiesznie w stronę wejścia.
- Bracie Bogumile, jeszcze taka sprawa przy okazji: pamiętasz te zdjęcia mnie w...barze, które mi kiedyś pokazałeś?
- Chcesz powiedzieć: świadectwo twojej gorliwości, które mogłoby zostać nieodpowiednio zinterpretowane gdyby wpadło w niewłaściwe ręce?
- Tak, właśnie. Czy po tej akcji mógłbym je w ramach wdzięczności dostać?
- Masz na myśli kopie?
- Mam na myśli oryginały.
- Oryginały leżą u mnie, bezpiecznie i pożytecznie. Lubię sobie na nie od czasu do czasu popatrzeć, zwłaszcza gdy mnie czymś rozczarujesz albo jestem na ciebie zły. Wyciągam je wtedy, przeglądam i myślę sobie: „Z tego Macieja to jednak dobry, gorliwy, oddany pracy pańskiej brat, który stanie się wszystkim dla ludzi wszelkiego pokroju, byle tylko ich pozyskać dla Prawdy”. I moja złość znika jak ręką odjął.
Weszli do windy. Wiedzieli, że gdy z niej wysiądą nadejdzie czas na przedstawienie po którym nie będą bisować. Jedna szansa, to wszystko.
Ruszyli korytarzem widząc przed sobą dwie sylwetki odzianych w mundury ochroniarzy stojących po dwóch stronach drzwi prowadzących do sali, gdzie według informacji Bogumiła leżała siostra Lucyna. Byli blisko, coraz bliżej…
Bogumił nieco przyspieszył, wyminął Macieja, słysząc jak tamten zaczyna osuwać się na ziemię.
- Noga, k**** mać, jak boli, pomocy! - ryknął Maciej przy akompaniamencie upadających na podłogę kul. Jednak wbrew pierwotnym założeniom ochroniarze nie ruszyli mu instynktownie z pomocą, nawet się nie ruszyli z zajmowanych miejsc.
- Panie doktorze, pan pomoże pacjentowi! – zwrócił się jeden z nich do Bogumiła, wskazując dłonią wijącego się po podłodze Kundelka.
Bogumił oniemiał na ułamek sekundy, po czym wiedząc że nie ma czasu do stracenia runął przez drzwi do wnętrza sali. Lucyna leżała pod narkozą, podłączone do ciała miała rozmaite rurki i przewody prowadzące do skomplikowanych maszyn medycznych.
Wiedząc że postęp nie wypalił i lada sekunda zostanie obezwładniony, Bogumił wrzasnął:
- Lucyna, zachowaj wierność prawom Jehowy! Żadnej transfuzji, tylko bezkrwawa medycyna!
Ochroniarze rzucili się na niego i zaczęli obezwładniać, podczas gdy on dzielił energię i uwagę na zmagania z nimi oraz na wykrzykiwanie teokratycznych haseł. Wreszcie zwyciężyli: jeden z nich chwycił go za ręce, drugi za nogi i w takiej pozycji zaczęli go wynosić z placówki medycznej, podczas gdy Bogumił wykrzykiwał w najlepsze do zdumionych pacjentów i personelu:
- Tylko bezkrwawa chirurgia, niech medycyna podejmie wyzwanie! Nie bierzcie transfuzji, dają HIV! Gdzie szacunek do woli pacjentów, gdzie poszanowanie dla zasad religijnych, gdzie głos dla komitetu łączności ze szpitalami?!
Wyrzucili go przed szpitalem. Bezceremonialnie, niczym worek zgniłych kartofli. Wstał, otrzepał się i zadowolony ze swego aktu wierności wobec Jehowy i Organizacji, ruszył do Poloneza, czekając na powrót Kundelka. Równocześnie nie zdawał sobie sprawy, że ratująca życie operacja podczas której Lucynie podano krew już dawno się odbyła, zaś sama pacjentka miała się o owym transfuzyjnym niuansie nigdy nie dowiedzieć.

VI

Hubert Wodzirejski po całym dniu nikomu niepotrzebnej pracy w korpo przekroczył próg  wynajmowanej przez siebie kawalerki. „I tyle mam na koniec dnia z tego życia po trzydziestce” - pomyślał z goryczą. Wiedział, że za chwilę – zgodnie z utartą rutyną - przejrzy mejla i kilka kont na portalach społecznościowych, a następnie zobaczy co tam słychać na jego kanale internetowym – jak widzowie komentują najnowszy odcinek poświęcony finansom WTSu. Potem weźmie prysznic, przebierze się w szlafrok i siądzie przed komputerem z butelką whisky, paczką papierosów i paczką chusteczek jednorazowych. Wypije sobie szklaneczkę, zapali papierosa, a potem włączy pornosa z Jenną Jameson, zmasturbuje się, a na koniec zapali kolejnego papierosa aby utrwalić uczucie odprężenia. I spać, a od rana z powrotem do roboty. I tak bez końca, aż pewnego dnia zabierze go śmierć...choć potencja wygaśnie pewnie prędzej niż cała reszta funkcji organizmu.
I pomyśleć, że jak brał rozbrat z Prawdą, przeprowadzając się z domu rodzinnego do akademika, to był pewien, że czeka na niego świat. I te wszystkie pokusy, które latami ładowali mu do głowy na studium Strażnicy! Ci wszyscy sprowadzający na złą drogę przyjaciele, których miały być tabuny, choć on przez całe studia miał może z pięciu spośród których żaden nie miał podobnej fantazji i rozmachu co legendarne światusy z kart publikacji Towarzystwa Strażnica. Narkotyków miało być pod dostatkiem, a miał problem kupić sobie od czasu do czasu blanta lepszej jakości na piątkowy wieczór. I gdzie te wszystkie chętne dziewczyny, co miały go miały kusić i ciągnąć do łóżka niczym żona Potyfara Józefa? Miał za sobą zaledwie dwa związki i jeden przelotny romans, a i to z trudem.  Za każdą z babek musiał się uprzednio sporo nabiegać i nabajerować, choć ostatecznie i tak okazywały się oziębłe i kapryśne. Bracia starsi przestrzegali przed sidłami kariery i materializmu podczas gdy on miał problem związać koniec z końcem, rypał nadgodziny by wieczorem wrócić do mieszkania, które nawet nie było jego.
Religia którą wyznawał od dziecka oszukała go. I było to największe oszustwo jego życia, gdzież jest ten Nowy Świat który obiecali oraz Stary przed którym ostrzegali? Finalnie żaden z nich nie okazał się prawdziwy, będąc zaledwie ułudą, fatamorganą...
Może chociaż z Andżelą coś mu się uda? Tworzą udaną parę na wizji, widzowie piszą komentarze, że się uzupełniają jako prowadzący. Fajna babka, ale trzyma go na dystans, taktuje jak..„przyjaciela”. A „przyjaciel” to dla kobiety taka koleżanka z fiutem, nic więcej, przegrana sprawa.
Zadzwonił telefon komórkowy. Numer zastrzeżony. Hubert odebrał.
- Słucham?
- Hubert Wodzirejski? - zapytał zniekształcony komputerowym modulatorem głos.
- Tak, kto pyta?
- Moje personalia nie mają znaczenia. Możesz mnie nazywać Sponsorem. Obserwuję od pewnego czasu twój kanał internetowy, „Krzywa Wieża”, w którym zajmujecie się demaskowaniem organizacji Świadków Jehowy. Bardzo doceniam waszą działalność i chciałbym wspomóc ją hojnym datkiem, jednak mam pewien warunek.
- O jakiej kwocie mówimy?
Sponsor wymienił kwotę, Hubert zagwizdał z uznaniem, była naprawdę spora.
- Nie obchodzi mnie co pan lub pańscy koledzy zrobicie z tymi pieniędzmi. Możecie je wydać na rozszerzenie waszej działalności, ale równie dobrze możecie przepić, mnie to obojętne. Mam tylko jeden warunek: od chwili gdy pieniądze wpłyną na wasze konto przeważająca większość waszych działań, programów, reportaży i dyskusji ma się skupić na jednym konkretnym zborze i jednym konkretnym starszym.
- O jakim zborze i o jakim starszym mowa?

Koniec epizodu pierwszego
« Ostatnia zmiana: 07 Październik, 2018, 22:48 wysłana przez Ekskluzywna Inkluzywność »


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 780
  • Polubień: 5166
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #317 dnia: 07 Październik, 2018, 22:18 »
Nooooooooooo grubo się zaczyna drugi sezon!!!
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Sebastian

Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #318 dnia: 08 Październik, 2018, 00:17 »
zapowiada się niezły sezon: Bogumił wykrzykujący teokratyczne hasła przeciwko transfuzji jest wspaniały!
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


lurker

  • Gość
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #319 dnia: 08 Październik, 2018, 08:45 »
Bardzo groteskowe postacie i sytuacje, ale jednocześnie takie prawdziwe...świetna robota!


Offline Sebastian

Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #320 dnia: 09 Październik, 2018, 00:56 »
fartuch rzeźnicki zamiast fartucha lekarskiego - to mi się naprawdę spodobało!
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline ewa11

Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #321 dnia: 11 Październik, 2018, 16:17 »
Postanowił, że jak tylko Zuza otworzy na zajęciach mordę, to on natychmiast wymknie się do kibla i będzie tam siedział z dziesięć minut, aż minie pierwsze wrażenie. Co prawda pod nieobecność i tak zostanie przez nią zdemaskowany jako Świadek Jehowy, ale może chociaż uniknie udziału w cyrku, który będzie ona przez ten czas odstawiać. Znów miał do wyboru zaledwie mniejsze zło. 
Dobra decyzja.


lurker

  • Gość
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #322 dnia: 24 Październik, 2018, 09:35 »
A co tam u Bogumiła ? :) Coś się obijacie ostatnio autorze ;) a tu forum podobno umiera, ratuj je swoją twórczością !


Offline Safari

Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #323 dnia: 24 Październik, 2018, 12:19 »
No powiem, ze mnie wciagnelo 😄😄😄😄

Ja nie moge. Tez jestem ciekawa co dalej 😄 Ex-In!!! Swietnie!! 😉

To jest lepsze niz "House of cards" 😂
« Ostatnia zmiana: 24 Październik, 2018, 12:27 wysłana przez Safari »
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris


Offline Ekskluzywna Inkluzywność

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 371
  • Polubień: 4111
  • Kronikarz Brata Bogumiła
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #324 dnia: 24 Październik, 2018, 18:24 »
Pamiętam o was. Ale na ten moment mam ważniejsze rzeczy do roboty, cierpliwości.


Offline Snowid

Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #325 dnia: 01 Listopad, 2018, 00:26 »
Ten wątek to złoto i największe dobro tego forum.

Sent from my Redmi 3 using Tapatalk



Offline Ekskluzywna Inkluzywność

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 371
  • Polubień: 4111
  • Kronikarz Brata Bogumiła
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #326 dnia: 01 Listopad, 2018, 01:00 »
Ten wątek to złoto i największe dobro tego forum.

A dziękuję, tą piękną wypowiedzią właśnie przyspieszyłeś pracę nad kolejnym  odcinkiem :)


Offline Luther

Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #327 dnia: 01 Listopad, 2018, 14:01 »
Genialna seria !! BRAWO !!! Mam nadzieję że ta opowieśc rozwinie się jeszcze w kilka sezonów. Znajomośc praw żądzących zborowym życiem, te sytuacje i postawy bohaterów, przewmyślenia o życiu to po prostu strzał w dziesiątkę. Te wewnętrzne przemyślenia i rozterki, szczególnie Zachariasza w ostatnim odcinku - po prostu mistrzostwo. Wierzę w to że wiele z tych sytuacji jest prawdziwa. Cieszę się że poruszyłeś też powiązania starego PRL-systemu który nadal ma się dobrze z tą organizacją. Mało ludzi wie jak bardzo, i nieczęsto porusza się ten temat. Życzę jeszcze wielu pomysłów na wątki i podziwiam talent pisarski. Jeszcze raz BRAWO !!!


lurker

  • Gość
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #328 dnia: 01 Listopad, 2018, 14:21 »
Do tej pory nieskromnie miałam się za największą fankę Bogumiła ;), bo muszę zdradzić w sekrecie, że pierwotnie zarejestrowałam się tu, żeby być na bieżąco i komentować serię, ale widzę, że mam dużą konkurencję ;) Witaj na forum Luther i ciesz się nie tylko opowiadaniami, ale i całą resztą :)
« Ostatnia zmiana: 01 Listopad, 2018, 14:27 wysłana przez lurker »


puma

  • Gość
Odp: Brat Bogumił - the series
« Odpowiedź #329 dnia: 01 Listopad, 2018, 17:19 »
Niewidzialny czlowiek :D dobre :D