Epizod 3. W którym brat Bogumił i brat Paweł walczą z demonem
Brat Bogumił zlustrował wzrokiem numery mieszkań i znalazł właściwe. Zatrzymał się przed drzwiami, czekając na brata Pawła. Gagatek, spóźniał się już trzydzieści sekund! Ledwo co Bogumił mianował go na starszego, a ten już zaczyna obrastać w piórka i się panoszyć, podczas gdy służba boża wymaga pokory, skromności i otwartości na skorygowanie. Oj, trzeba mu będzie zademonstrować, kto w tym stadzie jest samcem alfa, jak za starych dobrych lat, gdy w SB przysyłano mu pod skrzydła młokosów. Jak im zrobił falę, to raz dwa znali swoje miejsce i chodzili jak w zegareczku!
Usłyszał kroki na klatce. Pojawił się Paweł sunący majestatycznym, płynnym, młodzieńczo-witalnym krokiem. Na sobie miał granatowy, idealnie dopasowany do szczupłej sylwetki garnitur slim fit, jasnobrązowe półbuty i rozpiętą pod szyją sportową koszulę z zapinanym na guziki kołnierzem, podczas gdy Bogumił ubrany był w workowaty poliestrowy garnitur barwy butelkowa zieleń, czarną koszulę, znoszone buty tego samego koloru oraz szeroki na sześć centymetrów wzorzysty krawat, krzyk mody z epoki PRL.
Na tym różnice pomiędzy nimi się nie kończyły. Paweł nawet pachniał inaczej, orientalnie: złożonym, a zarazem stonowanym bukietem aromatów, podczas gdy Bogumił nigdy nie zaprzątał sobie głowy podobnymi niuansami. Od niepamiętnych czasów tuż po goleniu nie żałował sobie na skórę solidnej dawki Brutala i uważał sprawę za zamkniętą.
- Minutę się spóźniłeś! - zawołał Bogumił wskazując na zegarek i posyłając Pawłowi przepełnione naganą spojrzenie.
- Och, wybacz bracie Bogumile. Owocne rodzinne rozważania nad Tekstem Dziennym odrobinkę się przeciągnęły – Paweł uśmiechnął się demonstrując pełne, proste, perłowo-białe uzębienie, jakże kontrastujące z wyniszczonymi latami palenia papierosów, picia czarnej herbaty i kawy krzywymi zębami Bogumiła.
- Nieważne! - uciął Bogumił – Wchodzimy!
Zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła zaniedbana kobiecina po czterdziestce.
- Pani Krystyna? Jestem brat starszy Bogumił Kozioł, a to brat starszy Paweł Bobkowski. Skontaktowała się z nami siostra Żaneta, podobno potrzebujesz naszej pilnej pomocy.
- Bogu dzięki, to wy. Och, wejdźcie, bo już nie potrafię dać sobie z tym wszystkim rady, jeśli wy mi nie pomożecie, to nikt mi nie pomoże.
- Na początek chciałbym pochwalić – zaczął Bogumił, gdy już weszli do środka, a buty zamienili na laczki - Siostra Żaneta twierdzi, że robisz piękne postępy duchowe na studium i możliwe, że już na przyszłym kongresie usymbolizujesz swoje oddanie Jehowie chrztem, oby tak dalej!
Zwłaszcza że jesteśmy na minusie jeśli idzie o polskie statystyki wzrostu i rozpaczliwie potrzeba nam nowych ochrzczonych – dodał w myślach.
- Prawda pozwoliła mi spojrzeć na wiele rzeczy z nowej perspektywy, drodzy bracia. W tym na stan w jakim znajduje się mój małżonek, Mieczysław. Jeśli Jehowa przez swoich sług nie będzie mu w stanie pomóc, to nikt już nie będzie.
- A co się dokładnie dzieje? - dopytywał brat Paweł.
- Podejrzewam opętanie demoniczne – stwierdziła ze zgrozą pani Krystyna – Od lat ma te powracające ataki: staje się agresywny, zaczyna mówić niezrozumiałymi językami, bluźnić, krzyczeć, pluć. Prawie nie ma wtedy z nim kontaktu. Od trzech dni ma teraz taki atak i prawie nie rusza się z sypialni. Jak jeszcze nie poznałam Prawdy, to próbowaliśmy wszystkiego. Bywali tu księża egzorcyści…
- Jak się sługami demonów demony usiłuje wypędzać, to efekty mogą być tylko takie! – wszedł w słowo brat Bogumił, po czym zarechotał.
- Jak już mówiłam, próbowaliśmy różnych sposobów i wszystko na darmo.
- Proszę się nie martwić, pani Krystyno. Jak często powtarzam: „Na problemy ze złem najlepsze teokratyczne SB”. A teraz proszę prowadzić do męża, zobaczmy w jakim jest stanie i jaka jest moc demona, który go posiadł.
Gdy wkroczyli do sypialni Mieczysław poderwał się, usiadł, po czym wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw, spoglądając z nienawiścią na nieoczekiwanych gości. Brat Bogumił zignorował ów wybuch nienawiści, wyciągnął z torby książkę w twardej okładce.
- Oto przekład Nowego Świata, najlepszy przekład biblii w historii ludzkości – rzekł z namaszczeniem - Przekład w którym przywrócono imieniu bożemu właściwe mu miejsce i majestat. A wielka moc w tym imieniu, moc przed którą drżą Szatan z demonami!
Mieczysław splunął, trafiając brata Bogumiła w twarz. Widząc to pani Krystyna rozpłakała się.
- Naprawdę wszystkiego próbowaliśmy przez te lata. U psychiatry byliśmy, mąż dostał diagnozę, nawet rentę mu przyznano, ale leków nie chciał zażywać, bo twierdzi że służą manipulacji umysłami przez koncerny farmaceutyczne.
Brat Bogumił obtarł twarz chusteczką, z trudem zachowując spokój. Jego myśli krążyły wokół wiernej pały z czasów SB, którą zostawił w domu.
- I słusznie, że psychiatrom nie ufa – stwierdził – Znałem paru dobrych, gorliwych braci, którzy po trafieniu do takich mózgowców ostatecznie odeszli od Prawdy. Zresztą uczą ich w tych samych szkołach i tych samych bzdur co ateistów i ewolucjonistów. A czy ja pani wyglądam na małpę albo brat Paweł, albo pani mąż?
Mieczysław zahukał niczym goryl, po czym jął się okładać pięściami po klatce piersiowej
- Jehowa! – smagnął go w odpowiedzi imieniem bożym Bogumił.
- Ile czasu mieszkacie w tym mieszkaniu, jesteście pierwszymi lokatorami? - zainteresował się Paweł.
- Mieszkamy tu od dziesięciu lat, mąż ma problemy od pięciu. Sąsiedzi twierdzą, że przed nami mieszkała tu romska rodzina.
- Cygani! - zawołał brat Bogumił, a oczy mu zalśniły – I wszystko jasne. Jak cygani to wróżby, jak wróżby to tarot, a jak tarot to otwarcie się na działanie demoniczne. Czy w domu zostały jakieś dewocjonalia, karty albo książki?
- Książki są. Kucharska i telefoniczna.
- Raczej nie o takie książki chodzi. Ale i tak mogło coś na pierwszy rzut oka niepozornego się zawieruszyć i teraz przyciąga demony, daje im przystęp! Za twoim pozwoleniem pani Krystyno przeprowadzę tu zaraz drobiazgowe przeszukanie. Macie może młotek?
- Młotki też przyciągają demony? - Przestraszyła się pani Krystyna.
- Nie. Ale jeśli standardowe przeszukanie nie przyniesie rezultatów, muszę też później opukać ściany, bo możliwe, że zamurowano w nich jakiś okultystyczny artefakt. Gdy ów okultystyczny artefakt zostanie odnaleziony i zniszczony, demon straci punkt zakotwiczenia i będzie zmuszony pod naporem lektury biblii, modlitw i wzywania imienia bożego opuścić definitywnie ciało pani męża. Proszę dać mi ten młotek i lecę szukać, a ty bracie Pawle przez ten czas łap za biblię, czytaj, módl się i wzywaj imienia bożego. Mocuj się z tym demonem, żeby nie miał chwili wytchnienia!
Brat Bogumił buszował po pokojach. Zaglądał pod łóżka, pod dywany, do szaf, lustrował spojrzeniem zawartość półek. W końcu musiał przed samym sobą przyznać, że nie potrafi znaleźć nic podejrzanego, a to oznacza tylko jedno: demoniczny artefakt tkwił zamurowany w którejś ze ścian. Wziął się więc raźno za opukiwanie.
- Co tam się tam dzieje, do jasnej cholery?! - krzyknął po kilku minutach ktoś w sąsiednim mieszkaniu – Co to za walenie w niedzielę, ludzie chcą w spokoju odpocząć po całym tygodniu pracy!
Szatan wpada w panikę – wydedukował brat Bogumił – wie, że jestem blisko, więc teraz posługuje się światusami aby mnie zniechęcić – po czym zaczął opukiwać ściany ze zdwojoną siłą i szybkością.
Tymczasem w sypialni brat Paweł odłożył biblię na stolik.
- Pani Krystyno, wspominała pani, że mąż był na wizycie u psychiatry i przepisano mu leki. Czy wykupił je?
- Tak, wykupił.
- Mogę je zobaczyć?
Pani Krystyna przyniosła pudełeczko pastylek, brat Paweł otworzył je, rozwinął ulotkę i na kilka minut oddał się skupionej lekturze.
- Wychodzi na to, że nie straciły jeszcze daty przydatności do spożycia. Uważam, że powinniśmy spróbować podać mu zalecaną dawkę.
Słysząc to Mieczysław rzucił kolejną wiązankę przekleństw i zaczął rzucać się epileptycznie na łóżku.
- Podać, ale w jaki sposób?
- Ja go przytrzymam, a pani niech zatka mu nos. Jak otworzy usta, proszę mu wpakować w nie pastylkę i zamknąć.
- To zadziała?
- Nie mam pojęcia, ale w jednym z amerykańskich filmów zadziałało.
Tymczasem brat Bogumił opukiwał niestrudzenie ściany w kuchni.
- Jak to się zaraz nie skończy, to dzwonię na policję! - zagroził głos zza ściany. W tym momencie wzrok Bogumiła spoczął na grzbiecie stojącej na półce książki kucharskiej. Podszedł bliżej, wziął ją w ręce i spojrzał na okładkę.
Wycieńczony zmaganiami brat Paweł opadł na krzesło. Holywoodzka metoda aplikacji pastylki powiodła się, pan Mieczysław uspokajał się i zasypiał.
- Mam! - Zawołał brat Bogumił wpadając do sypialni z książką w rękach! Spójrzcie tylko!
Tytuł książki brzmiał: „101 przepisów na diabelsko ostre potrawy”, zaś na okładce widniał kreskówkowy, uśmiechnięty diabełek mieszający coś w kotle.
- Widzicie – triumfował brat Bogumił, spoglądając na śpiącego Mieczysława – ledwo znalazłem tę książkę, a demon już dał za wygraną i uznał własną porażkę! Teraz tylko ją spalmy i będzie po problemie!
- Ach, tak mi przykro – tłumaczyła się pani Krystyna - kompletnie zapomniałam o tej książce i o tym, że może mieć jakiekolwiek znaczenie.
- I właśnie po to Bóg Jehowa mianuje starszych, aby wciąż mieli na widoku to, co może mieć znaczenie i strzegli owiec bożych przed zagrożeniami, których one same mogą nawet nie być świadome. Prawda, bracie Pawle?
- Prawda, bracie Bogumile, prawda – stwierdził ze znużeniem Paweł.
Koniec epizodu trzeciego