Zaszokowały mnie słowa Towarzystwa z czasów, gdy wolno było palić tytoń, choć nie było to popierane.
Okazuje się, że chrztu nie wolno było odmówić nikomu palącemu.
Palacz mógł być nawet wyjątkowo starszym w zborze (gdy nie było niepalących), tylko nie mógł publicznie obnosić się z paleniem:
Broszura dla starszych zboru dawała takie oto pouczenia co do palaczy w roku 1961 (obowiązywało to do roku 1973):
„Czy muszą być nałożone ograniczenia na osobę, która pragnie służyć Jehowie, ale jeszcze pali tytoń?
Gdy palacz tytoniu zgłasza się do chrztu, należy wykazać mu uprzejmie, że palenie tytoniu jest nieczystym nałogiem, który nie przystoi słudze Bożemu. Chociaż nie odmawiamy nikomu chrztu jedynie dlatego, że jeszcze pali tytoń w jakiejkolwiek postaci, nie uważamy go jednak za dobry przykład dla braci w zborze i dopóki hołduje temu nałogowi, dopóty nie zaproponujemy go na sługę pomocniczego ani nadzorcę w organizacji teokratycznej. Nie można mu powierzyć żadnego specjalnego przywileju. Może się zapisać do szkoły służby kaznodziejskiej i wygłaszać przemówienia ćwiczebne. Nie może jednak wygłaszać wykładów instrukcyjnych. Może chodzić od domu do domu, dokonywać odwiedzin ponownych, prowadzić domowe studia biblijne i w każdy możliwy sposób pomagać ogólnie w wykonywaniu dzieła służby, spoglądając przy tym ku Jehowie, aby mu udzielił siły do ostatecznego przezwyciężenia tego nałogu. Palacz nie może być pionierem, tj. pełnoczasowym przedstawicielem organizacji teokratycznej. Wyjątkowo palacz może być mianowany sługą pomocniczym lub nadzorcą jedynie wtedy, gdy nie ma w zborze innej oddanej Bogu osoby, która by mogła pełnić tę służbę. W razie dokonania takiego zamianowania sługa musi wyrazić zgodę, że nie będzie używał tytoniu publicznie, podczas świadczenia ani w pobliżu Sali Królestwa, i powinien sumiennie dążyć do zerwania z tym nałogiem” (Zagadnienia Służby Królestwa 1961 s. 52-53).