Nieustannie są bombardowani radami jak być dobrymi agitatorami zbawienia.
Ile tych rad jak i gdzie głosić już było: w domu domownikom, w pracy współpracownikom, w szpitalu, na cmentarzu, w miejscach użyteczności publicznej, w miejscach handlowych, przez telefon, listownie, nieoficjalnie itp. Po kilku latach takiego wpajania, że trzeba każdą sytuację wykorzystać, aby dotrzeć z dobrą nowiną do każdego w każdym miejscu i za wszelką cenę, zatraca się tą nieprzekraczalną granicę taktu. Wynika to ze zmiany sposobu myślenia i postrzegania rzeczywistości, wyznaczenia sobie priorytetów w życiu. Niestety ŚJ to przede wszystkim głosiciele ,,dobrej nowiny".