W łajnie największego kościoła w Polsce. Masz rację, że alkoholizm czy przemoc występują wszędzie, powiem ci więcej - nawet u ludzi niewierzących też takie coś spotykam .
Twierdzisz, ze PNŚ to nie jest żadna Biblia. To czym jest dla Ciebie katolicki przekład Biblii Tysiąclecia ? A co do tabletów, za czasów Jezusa nie było drukowanych Biblii. Może więc prawdziwi chrześcijanie nie powinni używać nawet drukowanych Biblii a jedynie tych pisanych na zwojach ?
Ktoś cię skrzywdził w największym w Polsce kościele, doznałeś tam niegodziwości? To zrozumiałe, że poszukujesz czegoś nowego, a wszystko związane ze starym wyznaniem jawi ci się w czarnych barwach. Moja babcia także doznała wielu krzywd w Kościele Katolickim, dlatego została ŚJ. Była pewna, jak ty, że odnalazła jedyną prawdziwą... Niestety, po wielu latach, pod koniec życia, boleśnie przekonała się, że to takie samo łajno, jak to, w którym wcześniej tkwiła. Tylko lepiej uperfumowane.
Ja i wielu innych na tym forum, sparzyliśmy się boleśnie w wyznaniu, w którym ty widzisz same superlatywy. Często zostaliśmy dotkliwie skrzywdzeni. Tak dotkliwie, że nawet po latach, myśląc o tym odczuwamy ból. Może jest u ŚJ, tak dobrze jak mówisz, ale dopuść także możliwość, że jest również tak źle, jak my mówimy. Warto znać obie strony medalu, zanim się zainwestuje w jego kupno.
Jeżeli jest tak samo jak wszędzie, to w jakim celu w to brnąć? Konsekwencje ewentualnego wycofania się w przyszłości, są poważne, a korzyści? Przetrwanie Armagedonu i życie wieczne? Super. Czyli przeżyją, nie wszyscy sprawiedliwi, jak mówił Jezus, a wszyscy Świadkowie Jehowy, jak mówi CK. Sorry, ale znając moich byłych braci, to wolałabym wśród nich NIE przebywać, a już na pewno nie przez WIECZNOŚĆ!
Co do Biblii, to lubię Tysiąclatkę, bo na niej zostałam wychowana. Mam wydanie drugie i trzecie poprawione. Oprócz tego cenię Biblię Gdańską i Warszawską, bo nimi również posługiwałam się w dzieciństwie i młodości. Często zaglądam również do przekładu interlinearnego. Biblię czytam, ale nie analizuję każdego wersetu, nie uważam tego za potrzebne. Nie tratuję jej jak przepisu na życie, który należy stosować w najdrobniejszy szczogóle. Nie należę do żadnej grupy religijnej i nie muszę całego życia podporządkować jej wymaganiom. Postępuję zgodnie z własnym sumieniem. Aby postępować właściwie, nie potrzebuję bata nad sobą. Od lat żyję w związku małeńskim z jednym mężczyzną, nie myślę nawet o innym, gdyż męża kocham i jest on dla mnie jedynym mężczyzną na Świecie. Nie zabijam, nie kradnę, nie obmawiam innych, uczciwie pracuję, nie nadużywam alkoholu, nie palę (chociaż papierosy kiedyś stanowiły dla mnie problem, z którym poradziłam sobie nie ze względów religijnych). Jestem życzliwa i pomocna dla bliźnich, udzielam się charytatywnie. Nie oczekuję za moje postępowanie żadnej nagrody, ani teraz ani potem. Postępuję wobec innych, tak jak chciałabym, aby oni postępowali wobec mnie. Nawet gdy nie otrzymuję wzajemności.
Jeżeli twój Jehowa chce mnie za to zgładzić w Armagedonie, bo nie jestem Świadkiem Jehowy, to trudno. Ja, nie mam sobie nic do zarzucenia.