Ta dyskusja z punktu widzenia jednej strony obraca się wokół całej ludzkości a z drugiej tylko w obrębie chrześcijaństwa.
Widzę pewną analogię między bogiem starotestamentowym i tym z nowego.
JHWH wybrał żydów ( wcale ich nie faworyzując) i za ich pomocą pragnął zachęcić do siebie inne narody. Tak więc powyrzynał Filistynów, Moabitów, Kuszytów itd.... oczywiście uprzednio głosząc im subtelnie.
Podobnie wprowadzano wśród narodów (ale tylko tam, gdzie krzyż sięgał) nowożytnego Boga chrześcijańskiego oczywiście składając uprzednio instrukcje w postaci natchnionego pisma.
Oczywiście po przewertowaniu wielu ksiąg apokryficznych i wielu ewangelii wybrano te, które w jakimś zarysie mogą w miarę popierać założone uprzednio tezy i dano je Bogu do natchnienia.
Bóg widać niezbyt dokładnie ją przeczytał i przyklepał dzieło pełne nieścisłości, bajek, legend i wewnętrznych sprzeczności.
Dziś ludzie zamiast zbliżyć się do niego prowadzą właśnie takie dywagacje na podstawie jego natchnionego dzieła.
Strzelił sobie w stopę ( nie wiem czy ją ma ale ponoć Jezus miał obydwie)