Zacznę od tego, że zwykle wyobrażamy sobie moonistę sprzedającego kwiaty. Wynika to stąd, że filmy nakręcone w początkach lat 80-tych traktujące o moonies opisywały świat tej sekty z lat 70-tych. To są "Ticket to heaven" i filmiki nakręcone przez exmoonies. Oba są do obejrzenia na mojej stronce. Dużo się w tej materii zmieniło, a Ruch handluje czym popadnie, widokówkami, kwiatami, biżuterią, talizmanami. Handluje nie tylko na ulicy ale także od domu do domu. Organizuje specjalne szkolenia w tym zakresie. Z Polski ludzie wyjeżdżali na fundraising za granicę, do Niemiec, do Norwegii. A to dlatego , że tam kasa większa.
Ludzie pracują też w firmach sekty ; hotelach, fabrykach, restauracjach, sklepach.
Obecnie mogę tylko przypuszczać czym się zajmują, bo nie mam kontaktu. Ogólnie działalność moonies obraca się wokół werbowania, fundraisingu (zbieranie funduszy) i blessingu. Nie sądzę żeby tu się coś zmieniło, bo cel jest nadal ten sam zawładnięcie światem , jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Moonies naprawdę wierzą w to że sprzedając produkty zabierają pieniądze szatanowi i przekazują Bogu (ruchowi). Po śmierci Moona ruch trochę się zatrząsł w posadach, jak to zwykle bywa i zaczęła się walka o wpływy. W Polsce jest obecna jedna z tych frakcji tj. Federacja Pokoju, kryje się za tym Hak Ja Han i jej syn.
Czym się zajmują moonies?
Werbowanie: werbuje się chodząc po ulicach bądź przez te rozmaite spotkania stanowiące haczyki na które się ludzi łapie. Organizacja takich spotkań też zajmuje trochę czasu, trzeba przecież coś tym ludziom pokazać, film, prelekcję zrobioną samodzielnie itp. podobnie jak wychodzenie na ulicę. Zwykle moonista jeśli już znajdzie zainteresowaną osobę np. spotkaniem poświęca jej całkowicie czas, tzn. musi jej towarzyszyć wszędzie, dbać o jej dobre samopoczucie i w ogóle sprawiać żeby czuła się jak " w niebie", a to wymaga czasu. Potem musi z nią jeździć na workshopy , objaśniać pewne niejasne sprawy, słuchać wykładów itd. Niejako odpowiada za jej rozwój duchowy. Jednocześnie z zaprzyjaźnieniem się zbiera o niej informację, przekazuje wyżej. Oczywiście przy okazji jest też dużo pracy np. w kuchni. Ponadto modlitwy, ślubowania i cala ta okultystyczna otoczka.
W każdym momencie może być odwołany na fundraising, który trwa nawet całe miesiące,a to oznacza pracę od rana do wieczora. Niedosypianie, jeżdżenie w samochodach dostawczych, spanie w tych samochodach. Nie sądzę aby tu się coś zmieniło. Bo to najłatwiejszy sposób na zdobycie pieniędzy dla ruchu, ponadto jest to najszybszy sposób na spłatę tzw. odszkodowania a to oznacza coś jak zapłatę za grzechy.
Ponadto moonista jest zobowiązany do mieszkania w komunie aby jak to się mówi nauczyć się żyć w "w rodzinie" i ćwiczyć boską zasadę. A to oznacza znów wykłady, werbowanie, prace domowe, przygotowanie tych wszystkich posiłków na te spotkania, posty, ciągle modlitwy na kolanach. W centrum (zwany tez domowy kościół) rządzi lider i to on decyduje o twoim życiu. Bardzo dużo pracy jest tez w ośrodkach gdzie się organizuje tygodniowe workshopy, szczególnie przy obsłudze gości, jest też tam tak dużo wykładów na które trzeba chodzić i okropnie dużo manipulacji. Czasem trzeba coś opowiedzieć, są dyskusje, filmy propagandowe itp. Ktoś musi nad tym czuwać.
Jeśli chodzi o blessing to obecnie jest zmiana i przyszłych małżonków mogą drugiemu pokoleniu moonies wybierać rodzice, jednak być może te różne frakcje różnią się od siebie, tego nie wiem.
Bo oczywiście organizują konkurencyjne błogosławieństwa.
Podsumowując, gdyby wysiłek włożony w te wszystkie zajęcia skierować na jakieś pożyteczne rzeczy świat byłby dużo
lepszy!!!
Bardzo trudna jest też sytuacja "misjonarzy". Ruch nigdy nie troszczył się o to czy np. znają język kraju do którego jadą, zwykle był to po prostu wylosowany kraj. Nie dysponują własną gotówką. Często śpią na ziemi bo odstępują swoje łóżka gościom, których chcą zwerbować. Są niesamowicie samotni. Często się ich odwołuje na fundraising, stosują taką zasadę że nie wolno im przebywać długo w jednym kraju, zawieranie jakichś sensowniejszych znajomości, przyjażni jest
bez sensu bo one nie mają szansy przetrwać przy takim trybie życia. Zamiast spożytkować czas na np. rodzinę traci się się czas w sekcie gdzieś na drugim końcu świata.