Zwłaszcza historia gościa, na którego oczach zginęła bliska mu osoba, a on przyjechał na budowę
To takie budujące ma być?
Ja swego czasu czytałem taką oto opowieść, którą nazwałem "próbą wiary":
„W grudniu 1921 r. brat Rutherford napisał mi, żeby wszystkie zbory przygotowały się do przeprowadzenia publicznych zgromadzeń jednego z pierwszych popołudni roku 1922.
Wszędzie miał być użyty temat: »Miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą«. Ten wspaniały odczyt publiczny został wygłoszony niemal w każdej wiosce i każdym mieście naszego terenu. To gruntowne świadectwo tym bardziej rozjątrzyło kler, ale praca nadal posuwała się naprzód.
W 1925 r. wielka klęska nawiedziła moją rodzinę. Na skutek bardzo ostrej czerwonki zmarło mi troje dzieci. Był to ogromny wstrząs dla mnie i żony, ale pocieszała nas silna wiara w zmartwychwstanie” (Strażnica Nr 19, 1964 s. 10).
Miliony miały od 1925 r. nie umrzeć, a jemu 3 dzieci zmarła, a ten te baśnie nadal opowiadał.