Mojej matce kazano usunąć "płód" -czyli mnie (pewien ginekolog) , bo uważał że "ta ciąża zagraża pani życiu i nie ma pewności co do ..)
Moja mama nie posłuchała 'lekarza' i nie usunęła "ciąży" , pomodliła się do Boga i powiedziała do ginekologa - "urodzę bo to teraz będzie syn" (miała wtedy 49 l.) .
Ginekolog się roześmiał i powiedział -"gdybym był wróżką to bym tak pani życzył" ..
Urodziła mnie zdrowego a wypisie szpitalnym -"siłami natury w sposób naturalny" .
Potem karmiła mnie jeszcze piersią przez 2 lata .
Napisałem to bo uważam, że winny jestem tego matce żeby o tym napisać .
Tak - życie jest darem .