Ogólnie zauważyłam, że są pewne czynniki zewnętrzne , które pomagają (chcący, niechcący) sektom w ich funkcjonowaniu i w bezkarnym wykorzystywaniu prawa. Taki parawan do niecnych praktyk. Państwo wydaje się wobec tych praktyk bezbronne.
1. Możliwość zakładania instytucji terapeutycznych, względnie charytatywnych. Tu są m.in. moon, scjentologia, Sai Baba
2. Współpraca policji z sektami. Tu mamy skorumpowaną policję (Sai Baba), niektóre sekty mormońskie poligamiczne w Stanach, gdzie praktycznie ochraniają sektę sankcjonującą wykorzystywanie seksualne dzieci i kobiet, a nawet "Najwyższą prawdę" japońską, gdzie dziwne układy spowodowały, że cały rok "zajmowano" się sektą w taki sposób że mogła przeprowadzić atak w metrze tokijskim, mimo że już rok wcześniej była "na widelcu".
3. Chyba najgorsze. Niektóre sekty mogły w granicach prawa adoptować dzieci. Tu jest przykład Świątyni Ludu, gdzie Jim Jones dostawał nawet na nie pieniądze. Przy czym powołane do tego instytucje niekoniecznie interesowały się ich losem, skoro wywiózł dzieci do Gujany. I dopiero interwencja jednego z kongresmenów, który z resztą nie miał poparcia w rządzie , co warto podkreślić doprowadziła do końca niestety tragicznego tej sekty. Była też sekta australijska, która w podobny sposób (adopcja) zapewniała sobie dzieci...
4. Poparcie niektórych vipów, nie zawsze świadome, które ma za zadanie uwiarygadniać sektę w otoczeniu. Przykłady można mnożyć. Bo kto nie chciałby spotkać się w siedzibie Ambasady Pokoju?