Obiecałem Wam kiedyś, że opiszę jak to jest z tymi klockami co się rozsypały.
Gdyby tak zacząć od samiutkiego początku, to od dziecka zastanawiałem się jaki jest tak naprawdę sens naszego życia. Boleśnie uświadamiałem sobie, że nie jest to jakaś gra video i nie da się z niej wyjść jakimś przyciskiem "escape". Pomijając fakt, że gdy byłem dzieckiem to komputerów jeszcze nie było
Pamiętam noce gdy rozmyślałem o tym, że jestem tu i teraz i było to aż przerażające. TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ I NA SERIO!
Wychowywany byłem lepiej lub gorzej przez rodziców w religii katolickiej. Chyba jednak gorzej, bo nie mam najlepszych wspomnień z okresu świąt. Zawsze wtedy były awantury, pijaństwo i ojciec katował matkę.
Po latach gdy byłem już nastolatkiem, pojawili się w moim życiu Świadkowie i nagle wszystkie elementy układani wskoczyły na swoje miejsca! Wiecie, jak w tytule książki "Od raju utraconego. do odzyskanego". Nagle znalazły się odpowiedzi, jaki jest sens mojego życia, i co będzie dalej.
A potem...
No potem okazało się, że to stek bzdur i cała misternie zbudowana konstrukcja światopoglądu... runęła z kurzem.
Stąd te moje rozsypane klocki. Już nic do niczego nie pasuje
Liczę, że jeszcze kiedyś znajdę odpowiedzi na moje pytania.
A może są to pytania... na które odpowiedzi nie ma???