Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Czy Ewangelie to relacje naocznych świadków?  (Przeczytany 1579 razy)

Offline Martin

Czy Ewangelie to relacje naocznych świadków?
« dnia: 15 Lipiec, 2017, 21:08 »
Niniejszy post jest tłumaczeniem wpisu zamieszczonego na blogu Bart'a Ehrman'a. Odpowiada on w nim na pytanie jednego z czytelników dotyczącego kwestii tego, skąd wiemy, że Ewangelie to nie relacje naocznych świadków.

Źródło:
https://ehrmanblog.org/question-about-eyewitnesses-and-the-gospels/ 

Tłumaczenie:

PYTANIE
Jednym z ważniejszych punktów twojej pracy (jeśli dobrze zrozumiem) jest to, że treść Nowego Testamentu jest w znacznym stopniu oddalona w czasie, miejscu i źródle od wszelkich naocznych świadectw  życia Jezusa. Kiedy jednak rozważam tę kwestię w mej ignorancji i po prostu z perspektywy chronologii (od czasów Jezusa do relacji z najwcześniejszych Ewangelii), wydaje mi się, że przynajmniej jedno bardzo stare naoczne świadectwo życia Jezusa mogło być w stanie przekazać znaczne ilości informacji o nim i jego naukach bezpośrednio, powiedzmy, Markowi. W związku z tym zastanawiam się, skąd uczeni wiedzą, że żadna nowotestamentowa relacja o Jezusie nie mogła być zdana przez naocznego świadka.

ODPOWIEDŹ
To bardzo dobre pytanie i takie, które jest mi często zadawane, na wiele sposobów. Moje zdanie jest następujące: gdy Marek pisał swoją Ewangelię (pierwszą spisaną) w, powiedzmy, 65 lub 70 roku, to prawdopodobnie wciąż żyli jeszcze ludzie, którzy spotkali Jezusa. A przynajmniej, jak zakładam, tak myślał sam Marek. Gdyby założyć inaczej, trudno byłoby wytłumaczyć słowa zawarte obecnie w Marka 9:1, gdzie Jezus mówi swym uczniom: „Zaprawdę wam mówię: Wśród stojących tutaj są tacy, którzy na pewno nie zakosztują śmierci, dopóki wpierw nie ujrzą Królestwa Bożego już przybyłego w mocy”. Jeśli wszyscy z pierwszego pokolenia już byliby martwi, to wydaje się nieprawdopodobne, by Marek zostawił słowa Jezusa wskazujące, że Koniec nastąpi zanim oni wszyscy wymrą. (Nawiasem mówiąc, nie sądzę, że Jezus w Marka odnosił się do dnia Pięćdziesiątnicy, do nadejścia Kościoła albo nawet do własnej Transfiguracji, jak niektórzy interpretatorzy twierdzą, aby obejść fakt, że Jezus oświadczył, iż koniec nadejdzie zanim wszyscy uczniowie umrą, kiedy, w istocie, nie nadszedł).

Wracając do tematu. Pomimo faktu, że jakieś 35-40 lat po śmierci Jezusa mogli wciąż żyć jacyś naoczni świadkowie, nie ma gwarancji  - lub nie ma racjonalnego powodu, by sądzić – że jakikolwiek z nich konsultował się z autorami Ewangelii, gdy ci spisywali swoje relacje. Ci naoczni świadkowie byliby aramejskojęzycznymi chłopami prawie wyłącznie z wiejskich rejonów Galilei. Marek był wysoce wykształconym, greckojęzycznym chrześcijaninem żyjącym w miejskim regionie poza Palestyną (Rzym?), który prawdopodobnie nigdy nie podróżował do Galilei. Tak więc, obecność jakichkolwiek naocznych świadków nie wywarłaby wielkiego efektu na jego Ewangelię.

To samo odnosi się w jeszcze większym stopniu do późniejszych Ewangelii. Łukasz zaczyna swoją stwierdzeniem, że naoczni świadkowie zaczęli przekazywać ustne relacje, które usłyszał (Łk 1: 1-4), ale nigdy nie wskazuje, że kiedykolwiek rozmawiał z jednym z nich. Po prostu słyszał opowieści, które krążyły od czasów obecności naocznych świadków. A jeśli standardowe datowanie jego Ewangelii - i Ew. wg Mateusza - jest poprawne, to pisali około 50 lat lub więcej po śmierci Jezusa. Ewangelia Jana była spisana jeszcze później.

Sądzę, że większość świadków naocznych (a kto wie, ilu ich było?! Setki? Prawdopodobnie nie, dziesiątki?) zmarło przed napisaniem Ewangelii; Ci, którzy jeszcze żyli, prowadzili życie we wiejskich rejonach Galilei lub w Jerozolimie. A pisarze Ewangelii, którzy nigdy nie twierdzą, że konsultowali się z którymkolwiek z nich, prawdopodobnie rzeczywiści nigdy nie kontaktowali się z żadnym. Ewangelie opierają się na tradycjach ustnych, które były w obiegu - i zmieniły się w wyniku tego- przez wiele dziesięcioleci, zanim nawet pisarze Ewangelii je usłyszeli.

I każdy, kto był tematem ustnych przekazów wie , że – to obejmuje wszystkich nas - opowieści o danej osobie mogą zmienić się diametralnie w ciągu jednego dnia! Co się zatem dzieje z historią będącą w obiegu od 40 do 50 lat, w różnych krajach, w różnych językach, wśród ludzi, którzy nigdy nie polegali na relacji naocznego świadka czy na osobistym doświadczeniu? Moją obserwacją jest to, że historie takie się zmieniają, często bardzo istotnie; I wiele z nich po prostu jest zmyślanych. Tak po prostu się dzieje. I można wykazać, że stało się tak z Ewangeliami, ponieważ te same historie są często opowiedziane w nich na bardzo różne sposoby. Każdy historyk ci powie: dowody są ważne!

"Religia to głupie odpowiedzi na głupie pytania."


Gorszyciel

  • Gość
Odp: Czy Ewangelie to relacje naocznych świadków?
« Odpowiedź #1 dnia: 15 Lipiec, 2017, 22:53 »
Dzięki za przekład. Może mieć takie zdanie. Są inni, którzy powiedzą, że mimo braku dowodu są przesłanki itd. Na końcu wszystko rozbija się o argumentum ad autoritatem i tyle. Dziwne, że się zainteresował zatem humanistyką, w której niemal na nic nie ma dowodu. Chyba, że on z tych wiecznie niezadowolonych i lubi narzekać. Na koniec przysłowie powtarzane przez naukowców: Naukowiec jest niczym mimoza, gdy sam popełni błąd, i niczym ryczący lew, gdy odkryje błąd zrobiony przez kogoś innego.


Offline todd

Odp: Czy Ewangelie to relacje naocznych świadków?
« Odpowiedź #2 dnia: 17 Lipiec, 2017, 11:22 »
W książce Chrześcijaństwo a Judaizm Rabiniczny wszystko zostało bardzo szczegółowo omówione. Zdumiony bylem tym że Marek, Lukasz, Mateusz czy Jan nie są traktowani jak autorzy Ewangelii lecz że przypisuje się im autorstwo. Dopiero w II w. chrześcijanie zaczęli przypisywać autorstwo czterem osobom.  Także niektóre wydarzenia zostały przekształcone i umieszczone w nieoryginalnych kontekstach. Ewangeliści nie tylko uporządkowywali materiał ale tez dodawali nowe wprowadzenia i konkluzje.

To ja śmiało spytam: Ile slow włożono w usta Pana Jezusa? Dodam że książka jest do kupienia w wydawnictwie Vocatio.
Rozwiązania problemów są proste, droga do nich jest trudna.