Dzięki Świadkom Jehowy wprowadziłam w swoje życie wiele pozytywów, nie mogę zaprzeczyć i dziękuję im za to ( właściwie to garstce ich) to tak na wstępie tej opowieści
Jednakże nabyłam też pewnych negatywów, a szczególnie jeden boli mnie do tej pory. Do dziś boli mnie ta świadomość.
Chodzi o drugie przykazanie i nie oddawanie czci rzeczom materialnym. (Wszystko jasne, rozumiem doskonale, wiem, że oddawanie czci amuletom, rzeźbom, modły z krzyżykami , są niższą i prymitywną formą duchowości, tu nie ma dyskusji. Jednak gdzieś jest granica, której w pewnym momencie być może nie dostrzegłam bo jednak do końca nie miałam właściwej świadomości)
Jakieś 3 lata temu , gdy zdałam sobie sprawę ze swoich potrzeb duchowych i szukałam Boga (w międzyczasie zaczęłam ponowne studium ze Świadkami, -ponowne -bo kilkanaście lat temu miałam z nimi pierwszy kontakt jako młoda osoba i zostawili w mojej świadomości pewne wzorce; nieliczne ale ten powyżej głęboko mi się zakorzenił).
Do czego zmierzam: te 3 lata temu wybrałam się na wycieczkę na Wschód na nowo szukać Boga (swoją drogą najwspanialsza wycieczka i doświadczenia duchowe w moim życiu) śladami Mojżesza , Jezusa i apostołów. Będąc w Izraelu, w miejscu urodzin i śmierci Jezusa, gdzie każdy chrześcijanin oddaje hołd Jemu i klęka przy grobie , miejscu narodzin , śmierci czy górze Kazania- ja tego nie zrobiłam ... (Ze względu na utartą durną świadomość ) nie uklękłam, wprawdzie wczuwałam się w sytuację i żywiłam głęboki szacunek do tych miejsc ale nie uklękłam bo chora zasada przezwyciężyła.
Mimo doświadczonych wspaniałych doznań duchowych jakich dane było mi zaznać(życzę każdemu ) szcęśliwości i spełnienia jakie wówczas czułam, gdzieś w głębi mam wyrzuty, że tak postąpiłam.
Obiecałam sobie, że kiedyś (mam nadzieję, że niedługo) tam wrócę i naprawię swój błąd wynikający ze świadkowej świadomości...