Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Daleko od Świadków Jehowy: jej udało się odejść  (Przeczytany 2179 razy)

Offline Dietrich

Daleko od Świadków Jehowy: jej udało się odejść
« dnia: 18 Kwiecień, 2017, 21:47 »
Artykuł z przedwczoraj, opublikowany w gazecie Flensburger Tageblatt, autorka: Alexandra Brosowski
Link do artykułu: http://www.shz.de/regionales/schleswig-holstein-am-sonntag/weg-von-den-zeugen-jehovas-sie-schaffte-den-ausstieg-id16602956.html

Ktoś, kto jest u Świadków Jehowy, podpisał pakt na całe życie. Pewna kobieta z Neumünster odeszła - i odtąd walczy z losem odtrąconej.

"{podpis pod zdjęciem} Przez wielu naukowców ŚJ zaliczani są do fundamentalistów"

NEUMÜNSTER. W imieniu Boga na całym świecie przez tysiące lat zdarzały się rzeczy straszne.  Dla Elisabeth Söhrings (nazwisko zmieniono) Bóg nosił imię Jehowa. Kochała go i ubóstwiała. Aż przyszły wątpliwości. Ale wątpliwości nie są dozwolone.  "Całkowicie lub w ogóle" - tak określa się to u ŚJ. Długi czas Elisabeth odpierała zwątpienia.  Cała ta jej beznadzieja była ukrywana pod 'płaszczykiem miłości'.

"Kto zaczyna wątpić we wpojone wierzenia religijne, nierzadko nabawia się kłopotów i wywierany jest na niego nacisk przez byłą wspólnotę. W niektórych sektach może to doprowadzić do ciężkich kryzysów wiary - możliwość utraty rodziny oraz przyjaciół prowadzi ludzi do ciągłej uległości wobec doktryny."

Rozdwojenie, kłamstwa, cudzołóstwo, naciski, odrzucenie spiętrzyły się jak wielka duchowa góra. W pewnym momencie góra ta stała się zbyt wielka.

Ona odeszła i uwolniła się. Cena była wysoka. W Boga jeszcze wierzy.
Rozdzielenie jednak pozostało, ponieważ kto opuszcza ŚJ, nie może nieć już z "rodziną" kontaktów.

Jej matkę ucieczka przed nazistami przygnała aż do Neumünster. Społeczność głęboko wierzących Badaczy Pisma Świętego była w czasach narodowego socjalizmu ścigana, ponieważ odmawiali z powodów religijnych służby wojskowej jak też pozdrawiania Hitlera.  W 1961 odbył się w Hamburgu duży kongres ŚJ. Wielu uczestników znalazło schronienie wśród podobnie myślących. Również u babki Elisabeth Söhring. "Myślę, że był to impuls dla mojej matki, by sama została ŚJ" - opowiada.

Krótko przed przystąpieniem do ŚJ jej matka zakochała się i zaszła w ciążę. Jej ojciec nie był zwolennikiem świadków i nigdy nim nie został.  Ciężka sytuacja dla całej rodziny. Elisabeth znalazła się między młotem a kowadłem lecz chciała jak każde dziecko sprostać oczekiwaniom obojga rodziców.
"Moi rodzice próbowali pomijać ten duży konflikt wiary, co było tylko możliwe częściowo. Po prostu o tym nie rozmawiano."

Najgorszą rzeczą było okłamywanie ojca. "Wiele razy moje studium Biblii musiało odbywać się potajemnie. Siedziałam z mamą na kanapie i zawsze kiedy usłyszałyśmy ojca, chowałyśmy książkę. Całe życie cierpiałam z tego powodu, żeby oboje zadowolić. Nie było zwycięzcy. Przecież kocham ich oboje!"

Do 14-go roku życia ojciec zabraniał jej uczestnictwa w zebraniach. Jej chrztu i co za tym idzie bezpowrotnego przystąpienia do społeczności jednak nie dało się udaremnić.

Konflikt między rodzicami i ich wiarą doprowadził do sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. W wieku sześciu lat zachorowała na chorobę krwi. Według interpretacji Biblii wg Świadków Jehowy krew jest święta i dlatego w żadnych okolicznościach nie może być wprowadzana do organizmu jako transfuzja ratująca życie. 
Rodzice ponownie stanęli w obliczu konfliktu. O długich scysjach i sporach przy łóżku pamięta dość dobrze, ale nie na tyle by przypomnieć sobie, kto w końcu wygrał.
Dopiero po sześciu miesiącach była znowu zdrowa.


Dla niej jako ŚJ, było oczywiste, że przyszłego partnera mogła wybrać wyłącznie spośród zboru. Także jej matka ciągle dbała o to, by inni kandydaci nie wchodzili w grę.  "Prawdopodobnie chciała oszczędzić swej córce konfliktu, w jakim sama się wcześniej znalazła" - podejrzewa Elisabeth. - "Jako szesnastolatka poznałam swego przyszłego męża. Mając 17 lat zaręczyłam się, a w wieku 19 lat wyszłam za mąż" - opowiada 58-letnia dziś Elisabeth.
Jej ojciec nie pojawił się na ślubie.

Jednak Elisabeth była pod wrażeniem przystojnego dynamicznego małżonka. Fascynacja długo nie ustawała. Zostali rodzicami, prowadzili dostatnie życie. Trwali w przekonaniu, że żyli w silnej społeczności. Jednak z czasem wątpliwości stawały się silniejsze, a konflikty poważniejsze. Jej mąż zawiązał romans z "siostrą w wierze". Śmiertelny grzech w oczach świadków.

Małżonkowie próbowali ratować swój związek przy pomocy zboru. Jednakże w owym czasie wzrastał też u Elisabeth wewnętrzny opór przeciwko jej wierzeniom. Człowiek jako jednostka się nie liczy. Jest się zniewolonym w najwyższym stopniu, potężnie osłabionym w rozwoju własnej osobowości. To początek poważnego kryzysu życiowego.
"Jakoś nie mogłam już tego dalej znosić. Wiedziałam o wysokiej cenie, jaką będę musiała za to zapłacić. Jednak zwyczajnie nie mogłam już dłużej. Musiałam zapewnić bezpieczeństwo sobie i moim dzieciom."

W 2005 roku wystąpiła od ŚJ "Przez pewien czas byłam naprawdę zła na Boga" - wspomina.
"Wszystko, czego przez 45 lat się nauczyłam i w co wierzyłam, okazało się już nic nie warte. JA TEŻ byłam nic nie warta". 

Długo walczyła, żeby zmienić ten stan.

Dziś pogodziła się już z Bogiem. On przecież nic nie poradzi na to, że ludzie go źle interpretują.
Jednak jest grzesznicą. Kto zdradza imię Jehowy, bierze na siebie ciężką winę. Tego się nauczyła. Jej matka nie może już z nią rozmawiać. Mimo wszystko czyni to. Jednak za każdym razem mają uczucie, że robią coś zabronionego. Ojciec ich dzieci zerwał z nimi kontakty. To spotyka wszystkich wiarołomnych świadków.  Tego wymaga wiara. Dla dotkniętych tym - nieludzkie. Dla Elisabeth była to długa i ciężka droga, by uwolnić się od takiego brzemienia.
 
Dziś pragnie zaoferować grupę wsparcia dla wychodzących oraz dla młodych ŚJ. "Wielu świadków cierpi na depresję, a wielu młodych prowadzi podwójne życie. Cierpią przez wątpliwości i presję - ona to wie.
Dzięki swoim przeżyciom chciałaby pomóc innym znaleźć drogę wyjścia. Ponieważ tego jednego jest pewna: po wyjściu od ŚJ istnieje życie. Następstwa wyjścia dotykają ją samą i jej dzieci po dziś dzień. "Próbuję zaakceptować, że stało się to częścią mojego życia. Niedobrą częścią". 

W międzyczasie wszyscy doszli do siebie, ale droga ku temu była wyboista. Blizny pozostaną na zawsze.



« Ostatnia zmiana: 18 Kwiecień, 2017, 21:55 wysłana przez Dietrich »


Blizna

  • Gość
Odp: Daleko od Świadków Jehowy: jej udało się odejść
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Kwiecień, 2017, 22:49 »
Blizny pozostaną na zawsze.


Niestety.


Offline Startek

Odp: Daleko od Świadków Jehowy: jej udało się odejść
« Odpowiedź #2 dnia: 21 Kwiecień, 2017, 08:55 »
Mnie też udało się od nich odejść a raczej mnie wykopali , z tego powodu nie mam jakiegoś poczucia winy że zdradziłem Boga . Jestem zadowolony że już mnie tam niema . W prawdzie ból pozostał ,wiadomo że organizm musi się odtruć po tym 50 letnim zaczadzeniu ich kłamstwami . Mam nadzieję że reszta mojej rodziny się wybudzi i wyjdzie z WTSu .