uwaga, teraz pomarudzę sobie na starą strażnicową nutę
życie wieczne mogłoby być koszmarem, jeśli nie zmieniłaby się moralność ludzi.
Wyrachowani oszuści (banksterzy) wciskaliby ludziom kredyty hipoteczne nie na trzydzieści lat ale np. na trzydzieści milionów lat, dodatkowo lobby banksterskie mogłoby obstawić swoimi ludźmi sąd najwyższy czy trybunał TKM i zagwarantować swoim pupilom dożywotnie sprawowanie funkcji. Wtedy bierzesz taki kredyt frankowy i jesteś frankensteinem przez trzydzieści milionów lat, gdyż żaden sąd nie stanie w Twojej obronie, bo sądy byłyby obstawione nieśmiertelnymi przydupasami banksterów. Obecnie, gdy ludzie umierają, może dojść do polepszenia sytuacji gdy jakiegoś sędziego szlag trafi a pozostali sędziowie przegłosują co innego niż chciała klika banksterska - a w nieśmiertelnym świecie mielibyśmy nieśmiertelne kliki i nieśmiertelne długi.
Dzisiaj zanim kobieta dostanie nieskomplilkowaną pracę zgodną z jej płcią (np. zajmowanie się dziećmi w przedszkolu) musi kończyć jakieś idiotyczne studia i jeszcze bardziej idiotyczne specjalizacje, bo jakiś socjopata zza biurka tak wymyślił i zapisał w przepisach. I takie zupełnie niepotrzebne studia trwają pięć lat. A w epoce życia wiecznego studia wyższe być może trwałyby może i pięćset tysięcy lat, kto wie? W epoce życia wiecznego wyższe studia być może byłyby potrzebne nie tylko przedszkolance ale i kucharce, kto wie? I zanim taka kucharka zrobiłaby pierwsze pieniądze, to pińcet tysięcy lat byłaby na utrzymaniu rodziców i pińcet tysięcy lat uczonoby ją przyrządzania wszystkich potraw świata.
Dzisiaj jest nadzieja że słynnego hodowcę kotów kiedyś w końcu szlag trafi, przecież sto trzydzieści lat żyć na pewno nie będzie. No i jest nadzieja że po jego śmierci w końcu Polska będzie mieć przynajmniej szansę na jakąś normalność. A jakby nieśmiertelność była dostępna to ów socjopatyczny hodowca kotów żyłby wiecznie i wiecznie zatruwałby nam życie dzieleniem ludzi na lepsze i gorsze sorty, itd. itp. Zresztą, co tam jakiś z metra cięty hodowca kotów - wyobraźcie sobie żyjącego wiecznie Józka Dżugaszwilego i jego ferajnę albo Kim Dzon Una i jego ferajnę. To dopiero byłby koszmar.
Strażnicowa wersja życia wiecznego (mimo swojej absurdalności) jest o tyle fajna, że zakłada ona że słynny hodowca kotów, jego kumple, a także banskterzy mają być przerobieni na wysokowydajny nawóz do nawożenia gleby pod hodowlę warzyw. Jeżeli jednak życie wieczne lub życie bardzo długie miałoby być dostępne drogą naukową, to wtedy moje marudzenia zawarte w powyższych akapitach miałyby niestety rację bytu.