Jak wszyscy wiecie polska część ruchu Laymen’s Home Missionary Movement nazwana w Polsce w 1931 roku przez Czesława Kasprzykowskiego Świeckim Ruchem Misyjnym „Epifania” stale naturalnie wymiera. W roku 1970 liczba członków ruchu sięgała około 2300 osób - dziś jest to już zaledwie 1380 a każdego roku liczba ta naturalnie zmniejsza się o dalsze kilkadziesiąt osób.
Dzieje się tak dlatego, że starsi członkowie ruchu wymierają, młodzi naturalnie odchodzą do świata, a do ruchu nie ma napływu nowych członków. Najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy jest jednak brak poparcia Stwórcy a jak mówi Biblia: "Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą" (Ps 127:1 BT). Jak sami wiecie jeszcze niedawno ruch liczył 81 zborów i blisko 2000 członków. Dziś jest to już tylko 66 zborów a niektóre są na tyle małe, że ciężko nazwać je zborami - to malutkie kilkuosobowe rozproszone grupki. Przyczyną tego stanu rzeczy jest odstępstwo przesiewacza PSL Johnsona od nauk biblijnych - wprowadzenie niebiblijnych terminów do swojej doktryny przez ruch (jak Poświęceni obozownicy Epifanii) i ogólne odstępstwo od Biblii. Johnson nazywający siebie kapłanem świata z wyłącznie osobistych ambicji i pobudek doprowadził do rozłamu w zjednoczonym do 1916 roku ruchu badaczy Pisma świętego. Poróżnił członków zarządu WTB&TS i przeciągnął czterech na swoją stronę. Powołał mały odłam i wciąż kłócił się ze wszystkimi o odmiennych poglądach. Jako jedyny wprowadził mowę nienawiści do swoich kazań wobec innych badaczy Pisma świętego. Jakie są owoce jego działalności dziś widać wyraźnie... LHMM jest ruchem w zaniku na całym świecie - ma też swoje odłamy jak na przykład "Laodicean Home Missionary Movement" czy "Epiphany Bible Students Association".
W Polsce doszły do tego również inne czynniki, o których pisze historyk ruchu epifanicznego Julian Grzesik w swojej książce "Świecki Ruch Misyjny Epifania przekształcony na osobę prawną". Wskazuje on wprost że działania przedstawicieli ruchu Wiktora Stachowiaka i Pawła Woźnickiego były uwarunkowane od władz politycznych a do porozumienia z władzami doszło w marcu 1960 roku gdy przyjęto statut ruchu oraz zarejestrowano ŚRME jako pierwszy związek religijny w PRL. Ustępstwa i dalsza współpraca Stachowiaka z SB przyniosły ruchowi wymierne korzyści. W czasach trwania represji umożliwiono ŚRME wydawanie czasopisma Teraźniejsza Prawda (czym wcześniej przez blisko siedem lat zajmował się zbór lubelski wydając w tym czasie 45 numerów a nie naznaczony przedstawiciel LHMM z Poznania), ruch otoczono opieką operacyjną co poświadczają dokumenty IPN, a także zaczęto udostępniać sale i nawet przekazywać niektórym zborom. Pozwolono na organizację konwencji co było ewenementem jeszcze przez wiele lat, zezwolono na udział w nich gości przybyłych z krajów zachodnich. A sam przedstawiciel ruchu mógł w latach 60. gdzie nikt nie posiadał paszportu w domu bez skrępowania wyjechać nie tylko do NRD ale również do kapitalistycznej Francji.
Jak o tym pisze Julian Grzesik Epifania w przeciwieństwie do Zrzeszenia Wolnych Badaczy Pisma Świętego nigdy się z takiej działalności nie rozliczyła ani nawet od tego się nie odcięła. A przecież należało by wyjaśnić rolę i udział w tych porozumieniach z komunistycznymi władzami dwóch przedstawicieli Stachowiaka oraz Woźnickiego, a także wyjaśnić na ile wiedzę o tamtych wydarzeniach posiada Henryk Olekszy - jeśli się okaże, że nie miał z tymi działaniami nic wspólnego ani nie posiadał wiedzy by np. ukryć te działania przez zborami to się oczyści wobec zborów od wszelkich ewentualnych podejrzeń o urywanie faktów. W obecnym stanie rzeczy ŚRME jest jawnie obciążony tymi działaniami, z których się nigdy nie rozliczył i jak pisze Julian Grzesik nigdy nawet nie powiadomił żadnego Dyrektora Wykonawczego Laymen’s Home Missionary Movement. Do tego dochodzi też sprawa ciągłego pomawiania różnych braci np. Oleszyńskiego, Stahna i Kasprzykowskiego z czego ruch epifaniczny słynie - ciągłego wzbudzania nienawiści do tych, którzy mieli odmienne zdanie od Johnsona. Trzeba jednak pamiętać, że tym właśnie braciom wiele zawdzięczają wszystkie odłamy badaczy Pisma świętego w Polsce. Niestety ruch w swoich pismach przejął styl nienawiści od swojego założyciela.
Niektóre zbory epifaniczne już wcześniej widząc ten stan rzeczy wydały się kolejną jeszcze gorszą praktykę. Chcąc przetrwać i znaleźć uznanie świata w różnym stopniu włączyły się w ruch ekumeniczny. Zaczęły aktywnie uczestniczyć w spotkaniach ekumenicznych z przedstawicielami wyznań włączonych do Polskiej Rady Ekumenicznej, a także Kościoła katolickiego. Zapewne spodziewały się jakiegoś uznania z ich strony, braku szufladkowania jako sekty, czy też zaliczenia ŚRME do chrześcijaństwa przez Kościół katolicki czego dziś się ŚRME odmawia. Jednak skalanie się współudziałem w obrzędach religijnych z tymi wyznaniami jest najgorszą droga do przetrwania. Wyobrażacie sobie Jezusa, który by spotykał się z Faryzeuszami w takim celu?
Więc cóż dalej Epifanio? Jest tylko jedna droga. Wróćcie do nauk pastora Russella, połączcie się z Wolnymi Badaczami Pisma świętego - tylko w ten sposób nauka pastora Russella może przetrwać w nieskażonej formie. Innej drogi nie ma.