No rozumiem wszystko. Ale czemu ostracyzm, jak wybudzi się ktoś, kto się ochrzcił mając lat 9 czy 15 i nie widząc innej alternatywy? Wg mnie ŚJ nie są jak piszesz religią jak każda, a po prostu sektą z bardzo destruktywnymi praktykami działania, które niszczą ludzi, którzy jakkolwiek ośmielą się pomyśleć inaczej, nawet w mało znaczącej sprawie.
Rozumiem Twoje odczucia. Dzialo sie i dzieje tam tez wiele zlego, ale zalezy na czym chcemy sie skupic. Nie jestem rzecznikiem tej religii wiec nie czuje sie kompetentny do wyjasniania spraw czemu ostracyzm, czemu sekta lub czemu nie, jakie metody manipulacji stosuje itd. Dlaczego ktos niszczy i w jaki sposob kogos kto mysli inaczej. Na te pytania to pewnie kazdy sobie sam musi odpowiedziec.
Moge w zasadzie wypowiadac sie w swoim imieniu i podzielic swoim wlasnym doswiadczeniem i wlasnym punktem widzenia. Bylem czlonkiem komitetu sadowniczego wiec znalem rozne sprawy od podszewki. Ale aby byc uczciwym, w kazdej religii mozemy spotkac zlych i dobrych ludzi, przeciez tez tam byles, ja bylem, a wielu dobrych ludzi jest tam nadal. Nie wydaje mi sie religia Swiadkow Jehowy jakos inna od innych pod tym wzgledem. Niemniej rozne religie mozna ulozyc na skali od tych fundamantalistycznych a konczac na tolerancyjnych i pozwalajacych na spora niezaleznosc i wolnosc mysli. Swiadkow Jehowy zapewne moznaby umiescic po tej stronie religii bardziej fudamentalnych. Ja osobiscie mam ponad dwudziestoletni romans z ta religia. Bylem dosc aktywnym czlonkiem od poczatku az do samego konca. Kilka lat bylem pionierem pomocniczym,potem stalym,sluga pomocniczym, starszym, mialem rozne zadania. Bedac teraz z boku, nie odczuwam, zadnej zmiany , ze bylem kiedykolwiek innym czlowiekiem jak obecnie, poza pewna zmiana perpektywy. Nigdy nikt w zborach jakich bylem nie zabranial mi na wyrazanie mi mojego zdania. Owszem z wiadomych wzgledow spotykalem sie z oporem ale ja z uporem maniaka robilem swoje, konczylem szkoly ,studia, prowadzilem wlasne firmy itd. A jak ktos tu na forum obrzuci mnie blotem, bo bedzie mial inny punkt widzenia, to mam to forum nazwac sekta?. Gdy wyglaszalem np. wyklady w roznych zborach,oczywiscie poruszalem sie w granicach szkicu, ale zawsze staralem sie poruszac to co wydawalo mi sie za wazne, i co moze byc pomocne sluchaczom. Kochalem szczerze tych ludzi i nie mnie oceniac samego siebie ale nie sadze bym byl jakims fanatykiem. Owszem,musialem poruszac sie wedlug pewnych granic,ale to wydaje mi sie naturalne jesli wierzlem w to co do zasady. Zawsze udalo mi sie znalezc jakis artykul, mowiacy wprost lub ktory sugerowal to co uwazalem za sluszne i wlasciwe,wiec nie mialem nigdy problemu w forsowaniu tego co chcialem.
Np. Gdy nie mialem w zborze jeszcze zadnyc przywilejow mialem powazny konflikt ze starszym zboru , sprawe postawilem na ostrzu noza i zajal sie tym przedstawiciel z Nadarzyna. Starszy z ktorym bylem w konflikcie przygotowal sie do dyskusji, wynotowal sobie rozne wersety by wygrac ze mna potyczke,wiedzialem, ze nie gra ze mna szczerze. Przewidzialem jego ruchy, zalozylem, ze nie bedzie korzystal ze straznic wiec przygotowalem artykuly ze Straznicy. No i potyczke przegral. Musial mnie przeprosic i po tym stracil cala pewnosc siebie i po prostu sie mnie bal, widzialem ze czuje respekt i nigdy juz wiecej nie mialem z nim zadnego konfliktu. Rozmawialem takze z kobietami sam na sam w cztery oczy, bo czesto czulem, ze sa tematy ktorych nie da sie omowic w szesc oczu , bo czulem ze byloby to naruszajace ich godnosc. Ale robilem to w taki sposob, ze nikt nie byl w stanie nic mi zrobic. Bo zawsze takie rozmowy przeprowadzalem w parku na lawce. Z mezczyznami bylo podobnie gdy sprawy byly dyskretne. Rozmawialem tez z wykluczonymi i nie stronilem od nich. Pamietam jak takze przez internet wiele lat temu, a ze to juz bylo ladnych nascie lat temu, nie wiem czy czegos nie przekrece ale to byly rozmowy chyba z niejakim Janoszem bylym SJ, cos mi tak swita. To byly bardzo ciekawe dla mnie rozmowy i dla niego jak pamietam takze. Rozmawialismy o Jezusie i jego naukach. Co ciekawe w zasadzie ze wszystkim ze mna sie zgadzal i nie umial pojac jak ja Swiadek Jehowy mam takie a nie inne wnoski i spostrzezenia. Wiec podsumowujac. Nie czulemsie tam jak w wiezieniu
Na koniec wroce do tego co mowisz na temat destrukcyjnych metod dzialania, bo to mnie tez jakos intryguje. Nie wiem, czy gdyby przyrownac nasza dominujaca religie w Polsce do wyznania SJ to czy KK by nie wygral. Ta religia to dopiero jest mistrzem destrukcji. Chce kontrolowac wszystko i wszystkich. Jest w wojsku, policji, szpitalach, strazy pozarnej, sluzbie lesnej, w kazdym urzedzie wisi krzyz, jest w kazdej instytucji, po prostu macki ma wszedzie jak mafia. Polska tak naprawde nie istnieje, mamy kolejny rozbior tego kraju przez to panstwo Watykanskie, ktore kontroluje to panstwo i ludzi. W normalnym kazdym kraju jest rzad danego kraju, ktory rzadzi i dba o dobro ogolu. Np w Anglii to krolowa i parlament ustala kto zostanie biskupem w kosciele anglikanskim,a nie kosciol ustala kto bedzie rzadzic.. Ale nie w Polsce, bo rzad najpierw dba o dobro kleru a co skapnie o dobro ogolu. Bo kto rozdaje karty? Kosciol mowil do rzadzacych: my nagonimy wam ludzi by na was glosowali,wiec dostaniecie wladze a jak wygracie bedziecie nas sluchac i dbali o nasze interesy. No i tak jest. Kto dalej rozdaje karty? KK. Jesli sie nie spiszecie i nie bedziecie nam ulegli to nie wygracie kolejnych wyboror bo to my mamy ludzi w kieszeni mowi kk, a nie wy. A o kogo bedzie dbal rzad? , o siebie, by nie przegrac kolejnych wyborow wiec bedzie spelnial postulaty i zachcianki kosciola i bedzie jemu ulegly. A co robia ciemni ludzie ? tancza jak zagraja. To wyznanie oglupia wieksza czesc narodu, wiec kto jest lepszym mistrzem manipulacji?. Naczelna wladza w tym panstwie jest KK a potem rzad marionetkowy ulegly tym ponad rzadem,wiec tak naprawde nie zyjemy w wolnym kraju i to jest bardziej tragiczne niz religia SJ. Dla mnie to jest przyklad destrukcyjnej sekty.
Jesli poczytamy opinie innych na tym forum, okazuje sie , ze sa naprawde rozne, maja rozny stosunek do religii SJ,rozne wnioski i kazdy wybiera swoja wlasna droge. Mysle,ze warto je czytac bo to rozszerza horyzonty. Mysle tez, ze zycie przeszloscia raczej nie ma sensu bo ona byla a nie jest. Jest dzis i nadzieja na lepsze jutro, ale by jutro bylo lepsze, musi byc lepsze dzis.