Myślę, że zainteresowani w większości nie mają wiedzy o tym, jak wiele czasu i pracy będzie od nich wymagać szanowna Organizacja. Gdyby wymagania dotyczące członków zboru były wiadome już od pierwszych spotkań, od samego początku kontaktów ze Świadkami Jehowy, niejeden zainteresowany straciłby wszelki entuzjazm do swego udziału w tym chwalebnym dziele. Nie istnieje bowiem żadna opcja ulgowa, w której można by było uczestniczyć w mniejszym stopniu. Wszystkie zebrania i inne formy aktywności są obowiązkowe, jedynie głosić można mniej ale nie będzie to mile widziane przez starszych. Wszelkie usprawiedliwienia dotyczące jakiejkolwiek nieobecności czy to z powodu pracy zawodowej, czy z powodu złego stanu zdrowia lub innych obowiązków nie będą traktowane poważnie.
Dokładnie jest tak, jak napisałeś. Na własnej skórze odczułam presję ciągłego bycia aktywnym w zborze, często ponad siły fizyczne i psychiczne i to jeszcze z przyklejonym uśmiechem na twarzy, bo przecież tak 'radosny i szczęśliwy jest lud Boży'. Czy zle się czułam, czy były problemy rodzinne i potrzebowałam wyciszenia, spokoju, odpoczynku to nie, ja wychodziłam głosić, jako pionierka, pół pionierka, zwykły głosiciel. To odczytywanie, cytowanie mi wersetu "nie opuszczajcie wspólnych zgromadzeń" doprowadzało do poczucia winy, do nerwicy. A za co? Za to, że jestem człowiekiem, choruję, choruje dziecko, chorują rodzice, trzeba im pomagać, wozić do szpitala. Wieczne tłumaczenie się, że nie byłam na zebraniu, bo chora córka, bo ja chora. Już w okresie mojego " budzenia się" zdałam sobie sprawę z tego, że tak nie musi być, nie muszę tego przechodzić i kiedy słyszałam "nie było cię na zebraniu", myślałam : o nie, dość tego i odpowiadałam bardzo spokojnie: no, nie było mnie, nie podejmując już żadnej rozmowy na ten temat.
Od dziecka słyszałam przykład, że jak boli ząb, to nic takiego, że na zebranie z bólem zęba, bólem głowy i bólem palca można przyjść.
Akurat mój ból zęba nie pozwalał mi przyjść na zebranie, a leczenie po jego wyrwaniu trwało 2 tygodnie. i znów słyszałam "nie było cie na zebraniu". No koszmar, koszmar, bo zaraz potem dziecko chorowało.