Mam taką trasę do pracy, że mijam trzy wózkowo-stojakowe miejsca.
Widzę przy nich "znane" osoby (slynnych pionierów) z nawet dość odległych od miejsca stojaka miejsc.
M.in. goscia, u którego kiedyś nawet byłam na ognisku.
13 lat temu nazad.
Gość mieszka w okolicach miasteczka przyklejonego do mojego dużego miasta, a stał przy wózku-stojaku dokładnie w centrum mojego dużego miasta.
I pamiętam ze zgromadzeń, że to taki dość "sławny" brat, kiedyś udzielali wywiadu z żoną, że byli biedni bardzo chcąć stawiać sprawy Królestwa na 1. miejscu w związku z czym jedli przeterminowane jogurty.
Nie bardzo pamiętam, skąd brali te jogurty, pewnie coś w rodzaju freeganizmu itd.
I pamiętam takich, co potrafili się z tego śmiać i nazywać go "brat Jogurt", a potem sami stali się fanatykami, ech...
W każdym razie Jogurta kopnął zaszczyt, bo z pewnością miejsce w którym stał nie było jego terenem.
No i raczej do anglojęzycznej też nie awansowal, bo cienias umysłowy to był i zapewne pozostał.