Witam wszystkich obecnych na tym forum.
Śledzę Was już od jakiegos czasu. Mam 25 lat, praktycznie od urodzenia wychowywałem się w domu, gdzie wszyscy domownicy byli głęboko zakorzenieni w Prawdzie. Dziadek jest starszym, wujek jest starszym, kuzynka i jej mama pełnią służbę pionierską. W wieku 20 lat poznałem wspaniałą kobietę - starszą ode mnie, 'ze swiata' co od razu postawiło mur między nią, a moją rodziną. Wtedy pierwszy raz pojawiła się mysl, że Jezus by tak nie chciał i cos tu jest nie tak. Długo się spotykalismy pomimo sprzeciwu mojej mamy, która z nieopisaną zajadłoscią gotowa była zrobić wszystko, byle tylko przerwać kwitnące uczucie.
Po jakims czasie postanowiłem się wyprowadzić na swoje - miałem pracę, dobre zarobki i dosć walki na każdym kroku o mój związek. Oczywiscie pojawiły się telefony od starszych i braci kilka chwil po wyprowadzce, namowy do powrotu, ostrzeżenia i straszenie wykluczeniem. Wtedy stwierdzilem, ze to nie moze byc religia prawdziwa. Zadałem sobie pytanie - czy Jezus by mnie tak potraktował?
Wziąłem slub, mieszkam poza granicami kraju, jestem szczesliwy i wiem, że dobrze zrobiłem. Oczywiscie wciaz łapię się na mysleniu jak Swiadek, ale powoli mi to mija. Ostatnio natknalem sie na wiele materialow z wypowiedziami ludzi, ktorzy odeszli z Organizacji, jak ich potraktowano i jak czuja sie teraz.
Bedac poza Polska mialem moment zawahania i poszedlem na kilka zebran, ale sluchając o czym mówi sie na tych zebraniach doszedłem do wniosku, że nie jest to religia prawdziwa. Żałuję lat, które poswięciłem na głoszenie, nikt mi nawet nie podziękował, a dzis wszyscy sie ode mnie odwrócili - rodzina, przyjaciele, własna matka... Boli to, ale w zamian mam spokój ducha i wspaniałą żonę, której z penoscią Bóg i Jezus nie skreslają, bo nie nazywa się Swiadkiem Jehowy.
Sciskam Was wszystkich!