Na początku chciałbym się przywitać i jako nowy na forum napisać kilka słów o sobie.
Od dłuższego czasu śledzę wpisy na forum , ale dopiero teraz zdecydowałem się na osobisty wpis.
Wychowany jestem od dziecka w „prawdzie” tylko od strony mamy ( tato nigdy się religią nie interesował). Ochrzczony zostałem ( jako nastolatek) ponad 29 lat temu – czyli mam sporo zasób wiedzy .
Już jako „podrastający młodzieniec” jak jeszcze zebrania odbywały się w domach miałem przywilej prowadzić zebrania, zbiórki , pokładano we mnie spore nadzieje , byłem pionierem pomocniczym , pionierem stałym ( 2 krotnie z roczną przerwą) .
Poznałem dziewczynę „w świecie” którą wciągnąłem do Organizacji a która jest moją kochaną żoną.
Dzięki mojej postępowej mamie ( która dawała mi sporo luzu , zaufania i zawsze mnie wspierała) nie dałem się wciągnąć w pełne oddanie Organizacji, ukończyłem szkołę średnią ,studia . Byłem też sługą pomocniczym.
Ale już będąc sługą pomocniczym już coś „mi nie pasowało” . Spotkania starszych i sług przypominały słabe spotkania biznesowe w korporacji a że mam z uwagi na moją pracę porównanie to mnie to mocno raziło.
Niski poziom merytoryczny i zajmowanie się błahymi sprawami oraz długotrwałe roztrząsanie banałów przy braku zajęcia się poważnymi problemami - po prostu denerwowały
. Tworzenie wyraźnej elity w zborze i chęć wciągnięcia mnie do tego grona było aż nadto czytelne .Ciągłe naciski aby działać więcej i więcej. Ciągłe zachęty aby zostać „starszym” , że mam ogromne możliwości i umiejętności … Powoli zdecydowałem się stanąć lekko z boku, zrezygnowałem z usługiwania bo zobaczyłem , że nie o miłość o której tak dużo się mówi chodzi ale o liczby które są najważniejsze. Postanowiłem też więcej uwagi poświęcić swoim dzieciom.
Od dłuższego czasu „coś w Organizacji mi nie pasowało” . Ciągle zmieniające się światła – pokolenie roku 1914 , które nie miało umrzeć to początek „wyłapywanych” przeze mnie kłamstw w które wierzyłem i głosiłem o nich innym.
Jednak nadal trzymałem się organizacji choć jak zawsze miałem swoje zdanie i raczej do większości spraw podchodziłem i podchodzę rozumowo co powodowało zadawanie pytań jednak głownie w mojej głowie.
Około 1-1,5 roku temu przeżyłem szok dowiadując się z Internetu ( kanał prawda o prawdzie, książka Kryzys sumienia, to i inne fora ) o prawdziwym obliczu Towarzystwa Strażnica ( kwestia krwi, podwójne odważniki, wymyślony PNŚ ,niespełnione przepowiednie, finanse, obłudne inwestycje Towarzystwa Strażnica np. w broń i PEDOFILIA , która była przysłowiowym gwoździem do trumny) .
Czyli okazało się że jednak przeczucie mnie nie myliło Organizacja nie jest „kryształowa”.
Już wiedziałem , że nie chce w niej być , ale lata ( praktycznie od dziecka) przebywania w Organizacji niosą za sobą pewne konsekwencje.
Znajomi głownie w Organizacji , wychowanie dzieci , żona będąca ŚJ. Żona na początku jak jej mówiłem o swoich odczuciach nie chciała tego słuchać tzn. bez agresji ale jednak nie chciała. Dodatkowo i słusznie miała do mnie pretensje że kiedyś ją „wciągnąłem” do Organizacji i to przeze mnie straciła przyjaciół w ‘świecie” w czasie gdy była nastolatką a teraz wszystko chcę przewrócić do góry nogami. Jednak nadeszła taka chwila że udało mi się jej pokazać prawdziwe oblicze ŚJ ( filmy z przesłuchania w Australii, kanał prawda o prawdzie o funduszach i inwestycjach w broń itp.) i to moją żonę przekonało a Pedofilia wstrząsnęła oraz to że członek CK wyraźnie mówi że nie są jedynym kanałem łączności z Bogiem. Obecnie jeszcze oficjalnie jesteśmy w Organizacji choć to kwestia czasu , ale tak szybko się z Organizacji nie wychodzi szczególnie jak się jest tam tyle lat- o czym doskonale wiedzą ci którzy tam byli lub jeszcze są.
Myślę, że bardzo ważne jest mieć zawsze otwarty umysł to jest warunek „przebudzenia” . Mam nadzieję, że nie zamęczyłem Was Serdecznie pozdrawiam z dolnego śląska